Co w menażce bulgocze?
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- swiety
- Posty: 77
- Rejestracja: 06 maja 2010, 17:39
- Lokalizacja: warszawa
- Tytuł użytkownika: Leatherworker
- Płeć:
- Kontakt:
Co w menażce bulgocze?
słuchajcie tak się zastanawiam co najczęściej gotujecie na ogniskowych wypadach?
Ostatnio zmieniony 25 mar 2013, 11:04 przez swiety, łącznie zmieniany 1 raz.
http://swietyleather.wordpress.com MOJE PRACE-PANCERNE POCHWISZCZA I TOPORNE PASIORY
- Michal N
- Posty: 1186
- Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Gadu Gadu: 9361862
- Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
- Płeć:
Samemu jak jestem, to głównie woda na herbatę, zupki, i odgrzanie potrawki z ryżu i kurczaka przyniesionej z domu.
W większej grupie, to gulasze, zupy i jeszcze więcej hierby.
Grzańca se jeszcze można zabulgotać.
Ps. No i chyba przetestuję "Danie Babci Zosi" obczajone na sąsiednim forum, a po przeczytaniu kilku opinii w necie, może być smakowe. Cena zacna, choć szybkim czasem przygotowania nie grzeszy, bo ok 25 min gotowania:
http://sklep-sys.pl/pl/c/Dania-Babci-Zosi/1/1
W większej grupie, to gulasze, zupy i jeszcze więcej hierby.
Grzańca se jeszcze można zabulgotać.
Ps. No i chyba przetestuję "Danie Babci Zosi" obczajone na sąsiednim forum, a po przeczytaniu kilku opinii w necie, może być smakowe. Cena zacna, choć szybkim czasem przygotowania nie grzeszy, bo ok 25 min gotowania:
http://sklep-sys.pl/pl/c/Dania-Babci-Zosi/1/1

- Pratschman
- Posty: 214
- Rejestracja: 01 gru 2009, 13:31
- Lokalizacja: Jarocin/Poznań
- Płeć:
Dania Babci Zosi moga być "przyspieszone" - jadłem zupę pomidorową i zamiast tego tam ryżu dałem cały woreczek ryżu parboiled i wystarczyło 10 minut wolnego ognia od zagotowania żeby była zupka z ryżem al dente
Ale u mnie od dawna króluje w bulgotaniu kuskus z różnymi rzeczami, choć chcę spróbować robić kaszę w 6 min, makaron ryżowy, makaron krajankę i czerwoną soczewicę - oczywiście z dodatkami

Ale u mnie od dawna króluje w bulgotaniu kuskus z różnymi rzeczami, choć chcę spróbować robić kaszę w 6 min, makaron ryżowy, makaron krajankę i czerwoną soczewicę - oczywiście z dodatkami

- hejtyniety
- Posty: 686
- Rejestracja: 08 maja 2010, 17:50
- Lokalizacja: Katowice
- Tytuł użytkownika: Warsztat 77 Katowcie
- Płeć:
- Marshall
- Posty: 696
- Rejestracja: 25 lut 2011, 23:27
- Lokalizacja: Gdańsk, Łomża
- Gadu Gadu: 63140
- Tytuł użytkownika: f o t o g r a f
- Płeć:
- Kontakt:
Woda na herbatę ew. kawę w czajniczku.
W menażce, a ostatnio w kociołkach, bo się przesiadłem - mięcho jakieś, gotowce: fasolka po bretońsku, bigos, rosołki, mięcha w sosach, etc.
Jeśli impreza stacjonarna, od zera - grochówka i rosół w dużym kociołku. PYCHA!
W menażce, a ostatnio w kociołkach, bo się przesiadłem - mięcho jakieś, gotowce: fasolka po bretońsku, bigos, rosołki, mięcha w sosach, etc.
Jeśli impreza stacjonarna, od zera - grochówka i rosół w dużym kociołku. PYCHA!
Sent from my Baobab Tree. Marshall® | Adam Marczak
- swiety
- Posty: 77
- Rejestracja: 06 maja 2010, 17:39
- Lokalizacja: warszawa
- Tytuł użytkownika: Leatherworker
- Płeć:
- Kontakt:
chodzi mi o jakieś proste przepisy co sobie na ognisku ugotować.
http://swietyleather.wordpress.com MOJE PRACE-PANCERNE POCHWISZCZA I TOPORNE PASIORY
- Marshall
- Posty: 696
- Rejestracja: 25 lut 2011, 23:27
- Lokalizacja: Gdańsk, Łomża
- Gadu Gadu: 63140
- Tytuł użytkownika: f o t o g r a f
- Płeć:
- Kontakt:
Jak mało czasu to na szybko:swiety pisze:chodzi mi o jakieś proste przepisy co sobie na ognisku ugotować.
np. gotujesz makaron do tego podgrzewasz jakąś mięsną konserwę, mieszasz wszystko ze sobą i wchłaniasz...

Jak dużo czasu to naprawdę polecam grochówkę.

Sent from my Baobab Tree. Marshall® | Adam Marczak
- Q_x
- Posty: 589
- Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
- Lokalizacja: G-dz
- Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
- Płeć:
Tematów była masa, ale przecież ludzie się rozwijają, wpadają na nowe pomysły, rozwiązują problemy.
Osobiście uciekam od klasyków w rodzaju "instant z instantem", bo mi od tego flaki chorują. Od zup błyskawicznych, zupek chińskich i mielonki. Z żalem musiałem odstawić ulubiony żurek. Ale dużo smacznych rzeczy nie wymaga wcale gotowania: kiełbachy, sery, ziarna (dynia, słonecznik), orzechy, bakalie, czekolada, suszone pomidory, bułki, musli itp, itd. Poza tym, naprawdę, w 20 minut można zrobić prawie każdy sos z dowolnym mięchem i dowolną skrobią - nawet z ziemniakami, jak się je bardzo drobno pokroi.
Z gatunku prawie-jak-instant też można znaleźć całą masę pomysłów. Kwestia nie CO da radę, a JAK zrobić coś, co się chce zjeść.
Jamie Oliver zrobił niedawno serię programów "15 minute meals". Od pieczywa do zapiekanek z ziemniaków - występuje tam dosłownie wszystko. Niewiele przepisów da radę wykorzystać w terenie bez modyfikacji, ale można wykorzystać pomysły i patenty i dać się zainspirować. Wcześniejsza seria (półgodzinne, dwudaniowe obiady) też była bogata w pomysły.
Kiedyś nosiłem ze sobą mąkę z mlekiem w proszku, solą, proszkiem do pieczenia i siemieniem lnianym, można z tego zrobić wszystko: kluski, naleśniki, bułki na parze, nawet zapiec w takim cieście kiełbę na patyku. Teraz najczęściej noszę zwykłą mąkę i osobno drożdże. Od czasu do czasu popełniam w terenie pszenną bułę na parze (z serem!). Człowiek dźwiga mniej, je więcej i bardziej treściwie, tylko zamiast kroić cebulę czy kiełbasę, trzeba wyrobić sobie ciasto - przy odrobinie wprawy (i z dodatkiem oleju do ciasta) po wyrabianiu i pieczeniu zostają czyste (w kategoriach terenowych) michy.
Osobiście uciekam od klasyków w rodzaju "instant z instantem", bo mi od tego flaki chorują. Od zup błyskawicznych, zupek chińskich i mielonki. Z żalem musiałem odstawić ulubiony żurek. Ale dużo smacznych rzeczy nie wymaga wcale gotowania: kiełbachy, sery, ziarna (dynia, słonecznik), orzechy, bakalie, czekolada, suszone pomidory, bułki, musli itp, itd. Poza tym, naprawdę, w 20 minut można zrobić prawie każdy sos z dowolnym mięchem i dowolną skrobią - nawet z ziemniakami, jak się je bardzo drobno pokroi.
Z gatunku prawie-jak-instant też można znaleźć całą masę pomysłów. Kwestia nie CO da radę, a JAK zrobić coś, co się chce zjeść.
Jamie Oliver zrobił niedawno serię programów "15 minute meals". Od pieczywa do zapiekanek z ziemniaków - występuje tam dosłownie wszystko. Niewiele przepisów da radę wykorzystać w terenie bez modyfikacji, ale można wykorzystać pomysły i patenty i dać się zainspirować. Wcześniejsza seria (półgodzinne, dwudaniowe obiady) też była bogata w pomysły.
Kiedyś nosiłem ze sobą mąkę z mlekiem w proszku, solą, proszkiem do pieczenia i siemieniem lnianym, można z tego zrobić wszystko: kluski, naleśniki, bułki na parze, nawet zapiec w takim cieście kiełbę na patyku. Teraz najczęściej noszę zwykłą mąkę i osobno drożdże. Od czasu do czasu popełniam w terenie pszenną bułę na parze (z serem!). Człowiek dźwiga mniej, je więcej i bardziej treściwie, tylko zamiast kroić cebulę czy kiełbasę, trzeba wyrobić sobie ciasto - przy odrobinie wprawy (i z dodatkiem oleju do ciasta) po wyrabianiu i pieczeniu zostają czyste (w kategoriach terenowych) michy.
- Doczu
- Posty: 1285
- Rejestracja: 25 mar 2009, 10:25
- Lokalizacja: Czeladź
- Tytuł użytkownika: Litewski Cham
- Płeć:
Ja tam nie wiem w czym problem.
Z paczką, z którą się wybieramy w teren gotujemy różne rzeczy. Ostatnio chińszczyzna i pieczyste robi furorę, ale z zup-baz także coś się zaimprowizuje.
Jesli chodzi o mnie osobiście, to zazwyczaj zbieram to co jest w pobliżu i w plecakach i się gotuje.
ostatnio zupełnie niespodziewanie wyszła nam [...] ogórkowa, a wystarczyły kości wędzone, trochę przypraw i woda po ogórkach z musztardą od Młodego.
Z początku towarzystwo oponowało, ale w końcu dali się namówić i potem wszyscy zajadali ze smakiem.
Podobnie jest na jesieni na spotkaniu "Na wyspie" gdzie tradycją już jest gulasz grzybowy z tego co znajdziemy.
Generalnie nie ma się co spinac na konkretne potrawy - czasem improwizacja wychodzi znakomicie.
Z paczką, z którą się wybieramy w teren gotujemy różne rzeczy. Ostatnio chińszczyzna i pieczyste robi furorę, ale z zup-baz także coś się zaimprowizuje.
Jesli chodzi o mnie osobiście, to zazwyczaj zbieram to co jest w pobliżu i w plecakach i się gotuje.
ostatnio zupełnie niespodziewanie wyszła nam [...] ogórkowa, a wystarczyły kości wędzone, trochę przypraw i woda po ogórkach z musztardą od Młodego.
Z początku towarzystwo oponowało, ale w końcu dali się namówić i potem wszyscy zajadali ze smakiem.
Podobnie jest na jesieni na spotkaniu "Na wyspie" gdzie tradycją już jest gulasz grzybowy z tego co znajdziemy.
Generalnie nie ma się co spinac na konkretne potrawy - czasem improwizacja wychodzi znakomicie.
- hejtyniety
- Posty: 686
- Rejestracja: 08 maja 2010, 17:50
- Lokalizacja: Katowice
- Tytuł użytkownika: Warsztat 77 Katowcie
- Płeć:
Już bez przesady, da się też schrzanić szamę, głównie ze względu na niedostosowanie temperatury do potrzeb - często jedzenie jest niedorobione w środku a spieczone na zewnątrz, suche od zbyt długiego robienia czy też po prostu spalone, co dotyczy też gęstych zup.
Jeżeli chodzi o przepisy najlepiej jest eksperymentować, choć nie da się ukryć, że czasami tajne składniki potrafią uratować najgorszą papkę
foto by Doczu
Jeżeli chodzi o przepisy najlepiej jest eksperymentować, choć nie da się ukryć, że czasami tajne składniki potrafią uratować najgorszą papkę

foto by Doczu
Śląskie Knifesession - każdy pierwszy czwartek miesiąca w barze Dixie w Katowicach, start 17.00
- Q_x
- Posty: 589
- Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
- Lokalizacja: G-dz
- Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
- Płeć:
Ech, znów się zastanawiam, gdzie ja właściwie wlazłem... Trwajcie sobie Panowie w tej maskulinistycznej, maczowskiej kuchni. Kto chce się rozwinąć, ten znajdzie inspiracje i pomysły gdzie indziej. Na tym forum takie podejście przejdzie - obok rad w rodzaju "jakie robaki nie są dobre" mogą być i przepisy w rodzaju "jadalną część zawartości plecaka ugotować".
Za drem Ojtam ojtam, błądząc gdzieś na niesurwiwalowych manowcach terenowego gotowania, myślę, że chyba warto czasami uciec od protopadło-równoległego, niezobowiązującego intelektualnie pichcenia w stronę rzeczy smaczniejszych, ciekawszych i zdrowszych. Dobry smak i wyczucie może zaistnieć jak się ma podstawy, dla mnie liczy się przede wszystkim wymiar osobisty w gotowaniu, jeden level wyżej w tej abstrakcyjnej konstrukcji: to na jakie kulinarne podróże można się wybrać przy okazji krzaczarskiego buszowania. Ale przede wszystkim ważna jest techniczna sprawność i pomysłowość. Szczególnie kiedy człowiek znudzi się sosami/zupami w proszku, żarciem z puszek i poza wchłonięciem odpowiedniej ilości składników odżywczych stara się zeżreć jakiegoś ciekawego i nieszkodliwego eintopfa.
Z tą techniczną stroną chodzi o to, żeby ryż, makaron, kluchy czy ziemniury nie były surowe albo rozgotowane, żeby wysuszona na wiór marchewa zdążyła się nawodnić, żeby cebulka była złota, nie czarna, żeby pieczywo nie orało dziąseł do krwi itp, itd. Niby to oczywista oczywistość, a z reguły ludzie nie dają rady albo nie umieją gotować poprawnie. "Modernist Cuisine" - megaksiążka kucharska napisana na potrzeby gastronomii XXI w. - składa się w większości z tabelek pełnych metod i czasów obróbki składników, przepisy są zepchnięte na margines. W wymiarze polowego gotowania - pół biedy jak to będzie rozgotowany makaron, gorzej, jak coś w rodzaju niedorobionego grzyba albo zjaranej cebuli z półsurowym małżem nam zaszkodzi na tyle, żeby zerwać wypad. Stąd poleciłem te akurat programy Jamiego - przepisy przepisami, zdarzają mu się przyjazne outdoorowo techniki i pomysły na dania, no i wszystko jest gotowane superszybko i raczej bezpiecznie.
Przykładem czegoś, co da się zrobić w terenie na poziomie restauracyjnym jest risotto ze składnikami zebranymi z okolicy - wiosną to może być zielenina, jesienią - grzyby itd. Nie potrzeba do tego żadnych wydumanych składników czy utensyliów poza małą deską do krojenia, żeby spokojnie posiekać jakiś czosnek albo ser. Technicznie niezobowiązujące, wystarczy poćwiczyć. Oliwa, cebula albo czosnek, kostka rosołowa, pieprz, ryż i ser to podstawa (risotto, ratatujów, ale też np. zupy), całą resztę czasami można zgarnąć po drodze albo kupić w wiejskim sklepie.
Za drem Ojtam ojtam, błądząc gdzieś na niesurwiwalowych manowcach terenowego gotowania, myślę, że chyba warto czasami uciec od protopadło-równoległego, niezobowiązującego intelektualnie pichcenia w stronę rzeczy smaczniejszych, ciekawszych i zdrowszych. Dobry smak i wyczucie może zaistnieć jak się ma podstawy, dla mnie liczy się przede wszystkim wymiar osobisty w gotowaniu, jeden level wyżej w tej abstrakcyjnej konstrukcji: to na jakie kulinarne podróże można się wybrać przy okazji krzaczarskiego buszowania. Ale przede wszystkim ważna jest techniczna sprawność i pomysłowość. Szczególnie kiedy człowiek znudzi się sosami/zupami w proszku, żarciem z puszek i poza wchłonięciem odpowiedniej ilości składników odżywczych stara się zeżreć jakiegoś ciekawego i nieszkodliwego eintopfa.
Z tą techniczną stroną chodzi o to, żeby ryż, makaron, kluchy czy ziemniury nie były surowe albo rozgotowane, żeby wysuszona na wiór marchewa zdążyła się nawodnić, żeby cebulka była złota, nie czarna, żeby pieczywo nie orało dziąseł do krwi itp, itd. Niby to oczywista oczywistość, a z reguły ludzie nie dają rady albo nie umieją gotować poprawnie. "Modernist Cuisine" - megaksiążka kucharska napisana na potrzeby gastronomii XXI w. - składa się w większości z tabelek pełnych metod i czasów obróbki składników, przepisy są zepchnięte na margines. W wymiarze polowego gotowania - pół biedy jak to będzie rozgotowany makaron, gorzej, jak coś w rodzaju niedorobionego grzyba albo zjaranej cebuli z półsurowym małżem nam zaszkodzi na tyle, żeby zerwać wypad. Stąd poleciłem te akurat programy Jamiego - przepisy przepisami, zdarzają mu się przyjazne outdoorowo techniki i pomysły na dania, no i wszystko jest gotowane superszybko i raczej bezpiecznie.
Przykładem czegoś, co da się zrobić w terenie na poziomie restauracyjnym jest risotto ze składnikami zebranymi z okolicy - wiosną to może być zielenina, jesienią - grzyby itd. Nie potrzeba do tego żadnych wydumanych składników czy utensyliów poza małą deską do krojenia, żeby spokojnie posiekać jakiś czosnek albo ser. Technicznie niezobowiązujące, wystarczy poćwiczyć. Oliwa, cebula albo czosnek, kostka rosołowa, pieprz, ryż i ser to podstawa (risotto, ratatujów, ale też np. zupy), całą resztę czasami można zgarnąć po drodze albo kupić w wiejskim sklepie.