Śmieję się, ale nie kpię, to taki przewrotny humor. Mam chyba dwa pojemniki na próbki kału, ale nie trzymam w nich żywności, tylko pigment w proszku, pamiątkę po czasach studiów. Łopatka tam naprawdę się przydawała.
Sprzęt w aptekach jest dostępny dość powszechnie, często bardzo tanio, czasem - całodobowo. Apteki są w każdym miasteczku, staram się pamiętać o ich ofercie. Często można się pozytywnie zaskoczyć. Pojemniki, kubki, buteleczki, strzykawki, miarki (tańsze od kieliszków? na pewno lżejsze

), często są jakieś nożyczki, gruszka (niby na dziecięce smarki, ale tak naprawdę do czyszczenia obiektywów), sprzęt opatrunkowy (plastry = mocna taśma klejąca), dentystyczny (nici), wata i wazelina też się znajdą, a jak mamy szczęście - można dostać np. nożyczki albo ostrza do lancetów - normalnie obecne raczej w sklepach z zaopatrzeniem medycznym.
Przyprawnik to nie jest jakieś cudo - poza tym, że waży więcej, niż same przyprawy, to często zapominam, że mam go ze sobą. Kosztował chyba 6 zł. Poza przyprawnikiem właściwie nie używam niczego, nie mam takiej potrzeby. Drobne graty, jak te niewielkie pojemniki, które wypisałem hurtem, zbieram przy okazji. Czasem się przydają. Zapas torebek strunowych na parę lat też mam; kupiłem raz większą paczkę większych worków i z głowy. Byle jakie, rozwalają się, ale dają się sklejać

.
Proszki (typu zupa, przyprawy, nawet soczewicę i pieczywo) spinam klipsami i trzymam w tym, w czym je kupiłem (
http://www.ikea.com/us/en/catalog/products/70083252/ - podobne klipsy są w marketach i sklepach z różnymi pierdamonami), paliwo zabieram w butelce 250 ml (miarka w nakrętce jest niezastąpiona), oliwę w butelce 100 ml. Z małych pojemników to wszystko.
Nie jestem uzależniony od kofeiny (cukru, przyprawionego, pikantnego żarcia, przede wszystkim lubię odpocząć od domowego komfortu). Nie wychodzę z domu, żeby wczasować jak w hotelu. Herbaty/kompoty cały rok zapewnia las, wystarczy idąc pakować do kieszeni to, co akurat rośnie sobie po drodze i pić wodę z jeziora, a nie sublimowaną. Jem sporo proszków (żurki, pomidorowa, grochowa) i przetworzonego żarcia (suszone kiełbasy), bo są w miarę bezpieczne i dostępne w każdym wiejskim sklepiku. Przy takiej diecie o braku elektrolitów nie ma mowy. Jeden posiłek z takich składników (mały obiad: jajko w koszulce, 100g soczewicy, 10g oleju, sos z 30g proszku "Barszcz biały" z Winiar) to 50% zalecanego dziennego spożycia sodu, większość z zupy, więc można to regulować (poza tym blisko 600 kcal i 40g białka).