nóz o długości ostrza do 6 cm

zanim spytasz co na początek wpisz w google: mora lub frosts ;-)

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

Ech, surfifalofcy... Zamiast kombinować jak koń pod górę z wnoszeniem noża tam, gdzie go wnosić nie wolno, po prostu sobie takowy zróbcie już na miejscu. Godzinka roboty max, i ląduje w koszu przed powrotem bez żalu... Materiał i narzędzia za darmo znajdziecie wszędzie.
kermitttt
Posty: 338
Rejestracja: 09 sty 2011, 19:44
Lokalizacja: lubuskie
Płeć:

Post autor: kermitttt »

Ludzie, 6, 5, czy 2 centy. Nóż nie przejdzie przy odprawie i tyle. Mój kuzyn służy w SG na lotnisku i serce czasem mu się kraje, ale victorinoxy, lethermany i inni przyjaciele podróżnych hurtem ladują w koszach. Nikt nie bawi się w mierzenie ostrzy. Mojej teściowej zabrano pilniczek do paznokci, taki zaokraglony! Szkoda pieniędzy na nóż "do samolotu". Może komuś się udało, nie wiem. Może strażnik mial gorszy dzień, albo kogoś polubil. Ale nie liczył bym na to, że Cię wpuszczą z nożem i nikt nie bedzie z Tobą dyskutował. Jak Ci się nie podoba, możesz nie lecieć. Tak to wygląda.
Kubek
Posty: 200
Rejestracja: 27 lut 2010, 20:04
Lokalizacja: warszawa
Płeć:

Post autor: Kubek »

Takie pytanie mam. Po kiego komu nóż w samolocie?
Katering podają z plastikowymi sztućcami, na plastikowych talerzykach, a innych zapotrzebowań jakoś nie widzę.
Przecież wystarczy nóż załadować do plecaka, plecak oddać do odprawy i tyle. W podręcznym noża nie potrzeba.
kermitttt
Posty: 338
Rejestracja: 09 sty 2011, 19:44
Lokalizacja: lubuskie
Płeć:

Post autor: kermitttt »

Cóż, niektorzy ludzie po prostu "zawsze" mają w kieszeni scyzoryk, multitoola, czy jakiegoś foldera i po prostu nie pomyślą o nim przed odprawą.
Awatar użytkownika
NumLock
Posty: 487
Rejestracja: 03 gru 2008, 16:31
Lokalizacja: Podkarpacie
Tytuł użytkownika: vel Numeryczny
Płeć:

Post autor: NumLock »

Kubek, kalyk3 o tym pisał:
kalyk3 pisze:nóż jest potrzebny po wylądowaniu
Chodzi o to, że podczas lotów tanimi liniami lotniczymi przewóz bagażu rejestrowanego jest dodatkowo płatny.
"Zarozumiałością oraz bezczelnością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tylko dlatego, że są nieme dla jego tępej percepcji" - Mark Twain.
Awatar użytkownika
Qasz
Posty: 463
Rejestracja: 19 paź 2010, 22:14
Lokalizacja: Jaworzno
Gadu Gadu: 1987028
Tytuł użytkownika: Tata psychopata
Płeć:

Post autor: Qasz »

Przecież Chińczycy są wszędzie, zawsze u nich tani folder znajdziesz :P.
Koniec końców - z nożem nie polecisz i basta.
Lotus Turbo Challenge II
Don't Fak-up, Pack-up and Let's go!
Awatar użytkownika
Q_x
Posty: 589
Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
Lokalizacja: G-dz
Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
Płeć:

Post autor: Q_x »

Z bagażem może być dużo, dużo drożej, tzn. np. 200 zł zamiast 80 zł. Robi różnicę, jak się ma ciasny budżet. Do tego odprawa i odbiór bagażu może zająć parę godzin więcej. Z drugiej strony nie mam pojęcia jak można się zmieścić w bagażu podręcznym ze sprzętem na jesień-zimę-wiosnę. Śpiwór, ciuchy (rozumiem, że większość wejdzie na pokład na osobie zainteresowanej), jakaś płachta - wszystko coś tam waży i zajmuje kupę miejsca.

Też myślałem, żeby zaproponować flintknapping, a Miki w końcu z tym wypalił. Klimatyczne - bardzo, ale dość kłopotliwe, wymaga wprawy i materiału i, w połączeniu z tkaninami hi-tech, budżetowymi lotami i tanimi liniami lotniczymi, jest to raczej surrealny pomysł.

Sam się zastanawiałem kiedyś dawno temu, jak można przelecieć po taniości z samym bagażem podręcznym i nic konkretnego nie wymyśliłem, poza sposobami samodzielnego zrobienia sprzętu niewiele jest do wykombinowania. Oczywiście można znaleźć, kupić bardzo tanio (lub wytworzyć) butelki na wodę i paliwo, palnik spirytusowy, zapalniczkę, kociołek z puszki po ananasach (jak ktoś się nie boi cynku w ogromnych stężeniach) albo ze stalowej miski, kijki trekkingowe z bambusa, śledzie z patyków itp, itd. W ostateczności - zupełnie serio - jakaś jedna wizyta w dowolnym markecie powinna wystarczyć - znaczy gdzieś, gdzie będą tanie nożyki do jarzyn, nożyczki do paznokci, sznurek i co tam jeszcze. Jakiś gwóźdż też może się przydać. Trzeba tylko wiedzieć dokładnie, czego się chce.

Nie ma się też co oszukiwać - nóż nie jest jedynym narzędziem, które turyści mogą chcieć zabrać. Nożyczki już padły, ale poza tym - szpilki do namiotów, igły do szycia (te większe), kijki, generalnie wszystkie "drobne, ostro zakończone przedmioty" - de facto chyba wszystko poza czołówką, bo latarka (szczególnie mniejsza) czy lidlowa osiołka już może podchodzić pod kubotan. Haczyki, szydła, zapalniczki z benzyną w środku... Załóż, że zabiorą i nie bierz. Nie wiem, jak jest np. z drutem miedzianym - ciężko to kupić, a może bardzo się przydać.

Pewne rzeczy są zupełnie niepotrzebne - jak stojak pod garnek, który z powodzeniem można zastąpić kijkiem, na którym ów garnek się wiesza - to oczywiste rozwiązanie, kiedy się pali ogniska, ale zawieszenie stalowej miski na kijku trekkingowym nad palnikiem spirytusowym jest już odrobinę egzotyczne i nie każdy od razu pomyśli, że tak przecież też da radę.

Jak poszukasz dokładnie (np. http://www.donsmaps.com/bushwalkinggear.html ) to znajdziesz ludzi, którzy latają z samym bagażem podręcznym. Do tego są tacy, co np. tną kijki na kawałki i sklejają je po wyjściu z samolotu.
Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

sebalodz. Obawiam się, że w błędzie jesteś. Nawet jeśli ktoś się "przebije" przez kontrole na lotnisku w Wawie, to co? Z wydrukiem w ręku, powinien się wykłócać się u mundurowego w Monachium, jak ten będzie chciał im skonfiskować małego multitoola?

Diabelnie ryzykowne. Szkoda, żeby ktoś to przeczytał i później poniósł spore koszty, nie mówiąc o złamanym sercu kiedy się straci swoje ukochane ostrze.
Rocznie robię około 40k mil więc wydaje mi się, że mogę coś na ten temat wiedzieć. Różne już eksperymenty robiłem i prowokacje przeprowadzałem, sprawdzając czujność obsługi kontroli bezpieczeństwa na lotniskach. Mam takiego moleskina z projektami nożyków i innego sprzętu DIY. Raz pomiędzy kartki z rysunkiem włożyłem "wykrój" zrobiony w cienkiej blaszce aluminiowej (takiej z jakiej robione są osłony przeciwwietrzne do palników gazowych). Nie ukrywam, że była to podpucha. W Wawie przeszło, w Wiedniu nie. Kontroler po otwarciu zeszytu zorientował się, że to giętkie jest, i że to projekt, ale i tak nie pozwolił mi zabrać, mówiąc że za bardzo przypomina prawdziwe narzędzie.
I to czy lecisz liniami budżetowymi, czy nie nie ma znaczenia. Należy pamiętać że LINIE LOTNICZE i OBSŁUGA LOTNISKA to dwie różne sprawy. Więc czy lecisz LH, czy LOT, czy BA, to i tak musisz się przebić przez lokalną kontrolę bezpieczeństwa.

Ja swoje foldery czekuję z bagażem i spokojnie odbieram po drugiej stronie. Jeśli lecę na lekko, nie zabieram żadnego noża, squirta, czy vicka. Chociaż jest jedno narzędzie, które jak dotąd nie zostało mi odebrane. Nawet na lotnisku w Budapeszcie, gdzie najmniejszy gwoźdź w podeszwie mojego buta wywołuje alarm nie wzbudził czujności
I jest to właśnie karta kredytowa Vicka (chociaż moja jest Gerbera). Ale wiem, że to jest tylko kwestia czasu. Kiedyś odebrano mi popychacz do fajki, a kolega stracił wkład do zippo.

Aha: i ogarnij interpunkcje, bo jak Ci AP przyrąbie (ten facet jest strasznie narwany - aż strach) to Ci nawet nożyk 6cm+ nie pomoże.
F..k it, I'll Do It Myself!
Awatar użytkownika
ZEN
Posty: 118
Rejestracja: 09 kwie 2010, 22:58
Lokalizacja: Lublin
Płeć:

Post autor: ZEN »

Rozmowa jest bardzo ciekawa, choć troszkę "miesza" ten stalowy ptak ale jemu już można dać spokój, wszak wszystko już zostało powiedziane.

Temat jaki chcę sprowokować nawiązuje do tego, jak trzeba się przygotować aby przetrwać między ludźmi.

Przypominają mi się historie z czasów II wojny.
Ludzie którzy chcieli uniknąć kradzieży lub rabunku, zaszywali kosztowności w ubraniach lub w podobny sposób ukrywali inne przedmioty lub informacje mogące pomóc im przetrwać.
To taka dawna wersja Survival kit.

Rolowano zwitki banknotów lub dokumenty i zaszywano w mankietach.
Kiedy bandzior napadł to zabrał walizkę lub jakieś drobne, reszta zaszyta była bezpieczna.

Opowiem fakt autentyczny, opowiadał mój cioteczny brat.
Było to w Warszawie około 15lat temu, kilku kolesi wzięło miesięczną wypłatę za pracę na budowie.
No i jak to bywa, poszli na kilka piw a potem na przystanek PKS aby wrócić do domu, i co się stało?
Podeszło do nich kilku gości którzy zwietrzyli, że oni mają kasę, w finale wszyscy którzy mieli coś w kieszeniach musieli je opróżnić i tym sposobem utracili miesięczny dochód.
Braciaka uratowało to, że zapobiegliwie większość pieniędzy papierowych złożył w kostkę i wsadził w małą ciasną kieszonkę z prawej strony w spodniach dzinsowych.
Niby przy sobie miał tylko drobne i tylko tyle stracił.
ODPOWIEDZ