Wędrówka Puszcza Drawska, DPN - 22-26.08.2011

Relacje, zaproszenia i pomysły na ...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Pratschman
Posty: 214
Rejestracja: 01 gru 2009, 13:31
Lokalizacja: Jarocin/Poznań
Płeć:

Wędrówka Puszcza Drawska, DPN - 22-26.08.2011

Post autor: Pratschman »

Opis w pigułce na dole, tu przygotujcie się na długą relację! :-D

W dniach 22- 26.08.2011r odbyliśmy z Redneckiem wędrówkę po Puszczy Drawskiej, Drawieńskim Parku Narodowym i okolicach. Z wędrówki tej jesteśmy dumni, gdyż był to nasz do tej pory najbardziej survivalowy i najtrudniejszy wyjazd. Trasa wędrówki zaczynała się w Wałczu na dworcu PKP, a kończyła w Słonicach, na stacji PKP, na trasie kolejowej Poznań - Szczecin.

Do Wałcza dojechaliśmy przed 11. Po krótkim obfoceniu stacji zaczęliśmy przedzierać się przez miasto. Po drodze wpadł nam do głowy świetny pomysł, że owocujący czarny bez, który widzieliśmy z pociągu, musi pojawić się na naszej drodze i warto uzupełnić nasz prowiant o odrobinę cukru. Tak też zrobiłem- wpadłem do Lewiatana i kupiłem kilo cukru, a następnie na oczach zszokowanej kasjerki przesypałem sobie z niego 100g do foliówki, a resztę wręczyłem sprzedawczyni z tekstem "weźmie sobie Pani do domu". Nie skończyliśmy się pakować przed sklepem, a tu kochana pani wylatuje z całą tacką czekoladek z jakiejś bomboniery i daje nam, łagodząc swoje, jak twierdzi, wyrzuty sumienia. Oczywiście słodycze zniknęły w mig ;-)

Na zachodnim skraju miasta postanowiliśmy, że dalej udamy się "nieczynną" linią kolejową. Chodzenie małymi kroczkami po podkładach było z początku niewygodne, ale potem się przyzwyczailiśmy. Trawy i pokrywy do pasa też wskazywały, że żaden pociąg nas nie spotka. Jednak na postoju czekały nas 2 niespodzianki- najpierw podeszliśmy na zaledwie parę metrów koziołka i kozę robiących coś podejrzanego w krzaczorach, a potem na horyzoncie dostrzegliśmy światła i usłyszeliśmy pisk. Okazało się, że jeżdżą tędy drezyny! Po jej przejechaniu ruszyliśmy dalej, pewni że już nic nas nie spotka.

Całą drogę napawaliśmy się krajobrazami wilgotnego, podmokłego lasu mieszanego, minęliśmy też jezioro Dybrzno, ale zmierzaliśmy na nocleg gdzie indziej- nad jezioro Nakielno. Tam też dotarliśmy już ok 16. Jezioro to mogę polecać na miejsce kąpieli i czerpania wody z całym sercem- woda krystaliczna, rośliny czystościo-lubne, jezioro całe otoczone lasem. Wtedy też zaczęła się nasza rutyna, którą opiszę raz i nie będę nią więcej zanudzał. A wyglądała ona tak:

Pływanie -> pobieranie wody do składanego wiadra -> namydlanie 20m od brzegu-> spłukiwanie -> ubieranie -> pranie gaci i/lub skarpet (też z poszanowaniem wolności jeziora od mydlin)->branie innego miejsca pełnego wiadra do obozowiska-> przedzieranie się z wiadrem w łapie z dala od brzegu -> znalezienie miejsca na obóz -> rozkładanie ponch -> gotowanie "kolacji" -> gotowanie wody na jutro -> spanie.

Warto wspomnieć o 2 rzeczach- naszych staraniach i rzeczywistości. Otóż zawsze na nocleg wybieraliśmy monokulturę, tak ubogą jak tylko się dało. Nie zmieniało to faktu, że komarów zawsze było pełno i jedynie śpiwór dawał przed nimi schronienie- nie stosowaliśmy repelentu. Dlatego też spędzaliśmy w śpiworach po 9-10h co noc, zwykle od 21 do 7 rano.

Drugi dzień był najgorszy. Znad jeziora Nakielno przebijaliśmy się już do samej Puszczy, nad rzekę Płociczną na północ od granicy DPN. Omijaliśmy też Tuczno o północy, aby nie psuć sobie klimatu. Nasza trasa obfitowała w ciekawe elementy- kompletne pomieszanie ścieżek tuż po opuszczeniu miejscówki, piękne pola pełne zadrzewień i zarośli wokół Prusinowa Wałeckiego, wielki las na wschód od Strzalin, Strzaliny, w których pobraliśmy wodę u gospodyni. Potem przełaj przez pola na północ od Tuczna, zahaczenie o "przedmieścia" od północy, długa droga przez step, a potem przez Puszczę i ogromną 10- osobową wieś Złotowo. Koniec końców dotarliśmy przed 19 nad Płociczną, a wyszliśmy o 9. Miejscówkę wybraliśmy w pobliżu ambony, która na pewno nie byłaby odwiedzona, gdyż na pobliskim nęcisku brakowało czegokolwiek jadalnego. Potem okazało się, że ambona uratowała nam dupy.

Zasypialiśmy pośród chmur i odległych grzmotów i w takiej też scenerii się obudziliśmy. Tuż po pospiesznym spakowaniu zaczęło kropić, więc zostawiwszy plecaki pod ponchem i poszliśmy na ambonę. Okazała się pięknie obita od środka czerwoną wykładziną, której kawały pełniły też funkcje okiennic. To uratowało nas od totalnego przemoczenia podczas 3-godzinnej burzy, która szalała dosłownie obok nas- błyski i pioruny były niemal jednoczesne. O 12, gdy już tylko kropiło, spokojnie zeszliśmy, umyliśmy zęby i ruszyliśmy w drogę do następnego noclegu- nad znaną wielu Korytnicę.

Trasa przebiegła w górę Płocicznej do wsi Krępy, a stamtąd różnymi duktami do domniemanego (był na mapie!) mostku na rzece Korytnicy. Z początku krajobrazy wilgotnych łąk i majestatyczny wiadukt kolejowy spowodowały, że trasa była niesamowicie ciekawa. Jednak za wsią przytłaczała monotonia Puszczy, a zadziwiała jedynie 100% wilgotność, nawet w suchych z zasady młodnikach sosnowych. Pięknym widokiem było też stado jeleni na pobliskiej wycince. W końcu dotarliśmy do "mostku" którego środek okazał się oczywiście rozebrany, zapewne dla wygody kajakarzy. Jednak my, po zwyczajowych ablucjach wzięliśmy plecaki na ramiona i przepławiliśmy się na zachodnią stronę. Woda sięgała do cyców, a każdy szedł z kijem w łapie i kolegą za plecami jako asekuracją. Z tego względu mamy foty tylko z przenoszenia... butów.

Kolejny sen w komarolandzie, a poranek przywitał nas mgłą i mżawką. Na szczęście przeszła szybko, ale w pośpiechu zdążyliśmy się spakować. Czekał nas najdłuższy marsz tej wyprawy- nad jezioro Smolary. Z początku było nudno i monotonnie, ale czekało nas kolejne miłe zaskoczenie. Zamiast iść przez DPN po asfalcie, natknęliśmy się na ścieżkę przyrodniczą! Bez wahania skorzystaliśmy z niej i podziwialiśmy dziewiczą dolinę Drawy i fotografowaliśmy na potęgę napotkane tablice. Zdziwił nas całkowity brak innych turystów przez 1,5h drogi ścieżką i zszokowały trzy napotkane miejsca po ogniskach w pobliżu ławeczek na zjedzenie kanapki. Doprawdy, żenujące, TURYŚCI...

Dalej droga prowadziła przez urokliwą wioskę Załom/ Zatom, gdzie życzliwa gospodyni po raz drugi i ostatni na wyjeździe dała nam wodę. Później był monotonny marsz Puszczą, z drobnymi atrakcjami - poniemiecka brukowana droga z kamieniami drogowskazowymi w tym pięknym języku, wioseczka Antonówko z mniej niż 10 mieszkańcami no i końcu jezioro Smolary. Okazało się brudniejsze niż 3 poprzednie źródła wody, ale ostrożnie nabierana woda bez naruszania fermentującego mułu była znośna. Tam też postanowiliśmy, że nie będzie 5 noclegu, tylko idziemy prosto na stację. Przytłoczyły nas komary, monotonia oraz palnik, który rano się rozszczelnił. Humor poprawił nam za to koziołek, który podlazł pod same prawie poncha około 22 i nagle spłoszył się z śmiesznym alarmowym "baaa, baa" :-D

Ostatni dzień wędrówki ukazał nam piękne krajobrazy zrazu leśne, a potem zaoranych pól, nieużytków i mnóstwa zarośli i bagien. To były prawdziwie dzikie tereny, dużo bardziej niż sam las. Jednak straszny upał i komarownia odstraszała nas od zatrzymania się na dłużej. Objedliśmy się za to tego dnia kolejno: malinami, jeżynami, węgierkami i mirabelkami. Szliśmy po drodze, która była maksymalnie zarośnięta, ale opłaciło nam się to wspaniałymi wrażeniami. Na stację doszliśmy około 13, Redneck ruszył do domu, do Jarocina, a ja do dziewczyny, do Szczecina.

A teraz w pigułce:
Trasa: Wałcz ->jezioro Nakielno -> rzeka Płociczna na północ od granicy DPN -> rzeka Korytnica na północ od Sówki -> jezioro Smolary -> stacja Słonice
Dystanse: 1- 13km, 2- 23km, 3- 15km, 4- 24km, 5- 16km
Woda: Ze źródeł naturalnych i 2 razy od gospodarzy
Jedzenie: tylko na plecach- orzechy, suchary, kiełbasa, oliwa, kuskus, sosy w proszku, sól, cukier
Nawigacja: mapy z geoportalu i busola
Gotowanie: palnik na kartusze nabijane 190g
Spanie: poncho, śpiwór, karimata, moskitiera na kapelusz
Ubiór: koszula długi rękaw, kapelusz, spodnie ligtweight dpm, treki
Plecak: 13,5kg

Po co to wszystko? Otóż chciałem zarazić pasją dłuższych wypadów tych, którzy mogą się zarazić, tych co dysponują czasem i jaką taką kondycją. Jednocześnie chciałem ostrzec przed dwoma minusami tej wyprawy- komarami i monotonią. Oczywiście, chciałem też pochwalić się fajnym wypadem. No i polecić Puszcze Drawską poznańskiemu i szczecińskiemu reconowi.

Foty: https://picasaweb.google.com/1138805304 ... 11Selekcja#
opisy jutro, dziś już siły nie mam :-P

Czołgiem!
Awatar użytkownika
Hiskiasz
Posty: 272
Rejestracja: 29 gru 2010, 19:44
Lokalizacja: Poznań
Tytuł użytkownika: Rafał
Płeć:

Post autor: Hiskiasz »

A co myślicie by taką wyprawę powtórzyć nieco później w tym roku gdy już nasi bzykający przyjaciele znikną? Mnie by chyba zżarły z kopytami, wyjątkowo mnie lubią. Może następnym razem zabierzcie siatkę taką większą i narzućcie na pałatkę. Taka siatka ciężka nie jest, a bardzo pomaga.

Przechodząc pólnocną stroną Tuczna kto wie może przechodziliście przez mój kawałek lasu, który leż blisko Jeziora Proboszczańskiego :-)

Przydałaby się mapka z trasą. Niby jest opis, ale byłoby ułatwienie.
Survival to sztuka przetrwania w przyrodzie, ale to czy przetrwamy ostatecznie zależy od Wszechmogącego Stwórcy i Pana tej przyrody (Psalm 121)
-------
www: http://rafaldlugosz.prv.pl/ZD/ZD.html
Awatar użytkownika
Pratschman
Posty: 214
Rejestracja: 01 gru 2009, 13:31
Lokalizacja: Jarocin/Poznań
Płeć:

Post autor: Pratschman »

Hej!

Wątpię, czy uda mi się wyjechać na tak długo jesienią. Zajęć na studiach opuszczać nie można prawie wogóle...

Co do dużej moskitiery, na pewno taką kupię ;-) a mapka będzie, ino to trochę wysiłku trzeba włożyć :-D

Co do Twego terenu- nie znalazłem nigdzie jeziora Proboszczańskiego na mapach. Uściślisz trochę?
Awatar użytkownika
Hiskiasz
Posty: 272
Rejestracja: 29 gru 2010, 19:44
Lokalizacja: Poznań
Tytuł użytkownika: Rafał
Płeć:

Post autor: Hiskiasz »

Pratschman pisze:Hej!

Co do Twego terenu- nie znalazłem nigdzie jeziora Proboszczańskiego na mapach. Uściślisz trochę?
Teraz widzę, że to jezioro ma oficjalnie inną nazwę (Wilka). Kiedyś czytałem, że nazywają je Proboszczańskim, ale nie wiem dlaczego (położenie lasu wysyłam na priw).
Survival to sztuka przetrwania w przyrodzie, ale to czy przetrwamy ostatecznie zależy od Wszechmogącego Stwórcy i Pana tej przyrody (Psalm 121)
-------
www: http://rafaldlugosz.prv.pl/ZD/ZD.html
Awatar użytkownika
Tanto
Administrator
Posty: 1075
Rejestracja: 26 sie 2007, 19:17
Lokalizacja: Szczecin
Gadu Gadu: 1743064
Płeć:

Post autor: Tanto »

Hiskiasz pisze:...nazywają je Proboszczańskim, ale nie wiem dlaczego...
Ponieważ kiedyś teren ten był własnością kościelną, a władze nad nim sprawował proboszcz. Podobnych nazw można znaleźć sporo na mapach np. Kościelnik, jez. Księże (choć to ostatnie mogło też wywodzić się od księcia).
"...wszystkie koty z pyszczkami, które wyglądają, jakby ktoś wkręcił je w imadło, a potem wielokrotnie walił młotkiem owiniętym skarpetą, są Prawdziwmi kotami."
Redneck
Posty: 50
Rejestracja: 27 sie 2007, 17:09
Lokalizacja: Jarocin/Poznań
Gadu Gadu: 7740488
Tytuł użytkownika: Surwiwalowiec emeryt
Płeć:

Post autor: Redneck »

Potwierdzam, było epicko!

Relacja Towarzysza Pratschmana jest na tyle obszerna, że ze swojej strony nie mogę właściwie dodać do jego opowieści nic poza garścią prywatnych, luźnych spostrzeżeń:
- wszyscy ludzie, których napotkaliśmy na swojej drodze byli sympatyczni i pozytywnie do nas nastawieni;
- jeszcze nigdy nie widziałem tylu gwiazd, ile mogłem obserwować na niebie nocując w głębi Puszczy Drawskiej;
- "gwiazdy" mogłem obserwować nie tylko na niebie, ale i na ziemi - liczne samice świetlików jarzące się silnym, zimnym światłem;
- na Pomorzu zaskoczyła mnie duża ilość ugorów i różnego rodzaju nieużytków - dla mnie, Wielkopolanina, to nowość;
- już nigdy nie wybiorę się w tamte rejony bez moskitiery na twarz i najlepiej dodatkowo takiej moskitiery do spania pod nią;

Ze spraw technicznych dotyczących mojego ekwipunku:
Jedzenie: tak jak kolega - tylko na plecach: kiełbasa, suchary, kasza jęczmienna "w 6 minut", orzeszki ziemne, rodzynki, suszone daktyle, sól, cukier
Spanie: jak kolega, z tym że jako moskitiery na głowę używałem kawałka firanki
Ubiór: koszula z długim rękawem, spodnie armii austriackiej, buty trekkingowe z Decathlonu
Plecak: 15kg

Odnośnie firanki jako moskitiery - dobrze spełniała swoją rolę, z tym że nijak nie umocowana bardzo łatwo zsuwała się z twarzy podczas snu.

Odnośnie orzeszków - w Kauflandzie wyczaiłem tanie niesolone orzeszki ziemne, pakowane po 100 g/paczka. Świetna sprawa - 100 g to idealna porcja na 1 dzień, a wzięcie żywności porcjowanej to zawsze wygodniejsze rozwiązanie.

Polecam rodzynki i daktyle jako lekki, pożywny, niepsujący się i bardzo podnoszący morale prowiant.
Hiskiasz pisze:Przydałaby się mapka z trasą. Niby jest opis, ale byłoby ułatwienie. (...) Przechodząc pólnocną stroną Tuczna kto wie może przechodziliście przez mój kawałek lasu, który leż blisko Jeziora Proboszczańskiego :-)
Mapka z trasą oczywiście będzie, jutro ją sporządzę i wrzucę.
Przez Twój kawałek lasu raczej nie przechodziliśmy, bo generalnie w bezpośredniej okolicy Tuczna poruszaliśmy się po polnych ścieżkach, ale kto wie, być może dosłownie się otarliśmy o Twoją ziemię ;-) Prześlij i mi na PW jej dokładne położenie.

PS. Pratschman, wybacz, że dopiero się odzywam.
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

Redneck, z tymi gwiazdami to chyba niestety tylko przejściowy fenomen jest bo właśnie w sierpniu zaobserwowałem to u siebie na letnisku koło Dobiegniewa jakieś 15km na zachód od puszczy, a wcześniej tak fajnie nie było. Mimo wszystko robi to na mnie wielkie wrażenie bo z moją wadą wzroku mało co dotychczas widywałem, a teraz wydawało mi się, że było widać gołym okiem nawet zarys drogi mlecznej. Ostatni raz takie fenomeny widziałem w Chorwacji. Mam nadzieje, że to nie dziura ozonowa czy tam coś ;)
Awatar użytkownika
birken1
Posty: 832
Rejestracja: 11 sty 2010, 18:59
Lokalizacja: Świętokrzyskie
Płeć:

Post autor: birken1 »

Ja bym raczej obstawiał, że duża widoczność gwiazd to po prostu połączenie nowiu z wyżem.
Awatar użytkownika
Pratschman
Posty: 214
Rejestracja: 01 gru 2009, 13:31
Lokalizacja: Jarocin/Poznań
Płeć:

Post autor: Pratschman »

Dzięki, że wrzucisz trasę, Piotrek!

Opisy i własciwa kolejnosć na Picasie już jest, zapraszam! :-D
Awatar użytkownika
Michal N
Posty: 1186
Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
Gadu Gadu: 9361862
Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
Płeć:

Post autor: Michal N »

birken1 pisze:Ja bym raczej obstawiał, że duża widoczność gwiazd to po prostu połączenie nowiu z wyżem.
Raczej brak łuny od wielkich miast i brak przemysłu. Onegdaj jeździłem co roku w okolice Bobolic i dla Warszawiaka widok tamtejszego nocnego nieba był wręcz szokiem. Droga mleczna jak na dłoni. Jeno jak chciałem przyświrować do dziewczyn swoją znajomością gwiazdozbiorów itd. to był problem z ich zlokalizowaniem właśnie przez nadmiar obiektów.

Gratki chłopaki za udany wyjazd i fajne fotki. Ino czemu Redneck na żadnym się nie uśmiecha?
Edyta: 88-me rokuje :-P
Obrazek
Awatar użytkownika
birken1
Posty: 832
Rejestracja: 11 sty 2010, 18:59
Lokalizacja: Świętokrzyskie
Płeć:

Post autor: birken1 »

Michal N pisze:Raczej brak łuny od wielkich miast i brak przemysłu
Chloru to, to akurat była oczywista oczywistość ;-)
Ciek pisze:przejściowy fenomen jest bo właśnie w sierpniu zaobserwowałem to u siebie na letnisku koło Dobiegniewa jakieś 15km na zachód od puszczy, a wcześniej tak fajnie nie było
o to mi chodziło.
Awatar użytkownika
Hiskiasz
Posty: 272
Rejestracja: 29 gru 2010, 19:44
Lokalizacja: Poznań
Tytuł użytkownika: Rafał
Płeć:

Post autor: Hiskiasz »

Redneck pisze: - na Pomorzu zaskoczyła mnie duża ilość ugorów i różnego rodzaju nieużytków - dla mnie, Wielkopolanina, to nowość;
Właśnie to jest powód dla którego tak bardzo lubię tamte tereny i nawet myślę o przeprowadzce gdzieś tam na starość :-D Mam nawet działke 4ha upatrzoną na takim zadupiu zupełnym, ale nie mam na nią kasy. Tam ogólnie chyba jest najmniejsza gęstość zaludnienia w całej Polsce. Mnóstwo lasów i jezior. Takie drugie Mazury w wielu miejscach. Obszar dużo ciekawszy niż Wielkopolska z jej lasami wyciętymi w pień.
Redneck pisze: - już nigdy nie wybiorę się w tamte rejony bez moskitiery na twarz i najlepiej dodatkowo takiej moskitiery do spania pod nią;
Odnośnie firanki jako moskitiery - dobrze spełniała swoją rolę, z tym że nijak nie umocowana bardzo łatwo zsuwała się z twarzy podczas snu.
Ja mam taką dużą moskitierę i zarzucam ją na całą pałatkę i mam jak w namiocie z siatką. Można kupić dość tanio na allegro (do 30 zł) Waży może z 300 gram.
Redneck pisze: Przez Twój kawałek lasu raczej nie przechodziliśmy, bo generalnie w bezpośredniej okolicy Tuczna poruszaliśmy się po polnych ścieżkach, ale kto wie, być może dosłownie się otarliśmy o Twoją ziemię ;-) Prześlij i mi na PW jej dokładne położenie.
Poszło na priw. Tam się dojeżdża lub dochodzi takimi polnymi drogami. Można się tam zimą kiedyś wybrać i legalnie sobie pobiwakować bez strachu przed leśnikiem. Zresztą leśnik jest tam w porządku z tego co go poznałem.
Survival to sztuka przetrwania w przyrodzie, ale to czy przetrwamy ostatecznie zależy od Wszechmogącego Stwórcy i Pana tej przyrody (Psalm 121)
-------
www: http://rafaldlugosz.prv.pl/ZD/ZD.html
Awatar użytkownika
Tresor
Posty: 699
Rejestracja: 28 sie 2007, 17:42
Lokalizacja: Małopolska

Post autor: Tresor »

Byliscie w Strzelinach i nie zahaczyliscie o piekne bunkry..kapitalna miejscowka do spania!
Redneck
Posty: 50
Rejestracja: 27 sie 2007, 17:09
Lokalizacja: Jarocin/Poznań
Gadu Gadu: 7740488
Tytuł użytkownika: Surwiwalowiec emeryt
Płeć:

Post autor: Redneck »

Link do obiecanej mapki z trasą:
http://tinypic.pl/4vgbd9irlrq2

Co do gwiazd - było dokładnie tak jak piszecie chłopaki - absolutny brak źródeł światła w najbliższej okolicy zgrał się z nowiem i całkowicie bezchmurnym niebem. Było widać nawet najmniejsze gwiazdki.
Michal N pisze:Ino czemu Redneck na żadnym się nie uśmiecha?
Tak już mam, że na widok obiektywu aparatu dostaję paraliżu mięśni twarzy :-P
Tresor pisze:Byliscie w Strzelinach i nie zahaczyliscie o piekne bunkry..kapitalna miejscowka do spania!
Nie za bardzo wiedzieliśmy jak dojść do tych bunkrów, a jednocześnie nie chcieliśmy zbaczać z naszej trasy i tracić czasu na poszukiwania.
A swoją drogą miejscowy grzybiarz wspominał nam, że nie jest pewien czy teraz, aby zwiedzić strzalińskie bunkry, nie trzeba gdzieś zadzwonić z odpowiednim wyprzedzeniem (bo ktoś musi przyjechać i je otworzyć, czy coś takiego).
Awatar użytkownika
earthtraveler
Posty: 79
Rejestracja: 04 cze 2010, 09:35
Lokalizacja: Kozłowo
Gadu Gadu: 6793090
Tytuł użytkownika: Lubię sobie połazić
Płeć:

Post autor: earthtraveler »

Panowie gdzie wy mieszkacie że wy gwiazd ,,dobrze,, nie widzicie :mrgreen: Warmia i Mazury tu to dopiero jest co oglądać na niebie.
Świetna wyprawa,tylko tych komarów dużo w tekscie że od samego czytania wszystko człeka swedzi :lol:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy, wyprawy oraz spacery”