No więc zaczęło się, a właściwie to się nie zaczęło bo trwa to już od jakiegoś czasu tylko dopiero teraz chyba już nawet przeciętny przedstawiciel tzw. "ciemnego ludu";
zwykła gospodyni domowa jak to lubią nas określać miłościwie nam panujący, zauważył, że
król jest nagi.
Co prawda planeta Nimabimbru nie przyleciała, nie zostaliśmy ustrzeleni strumieniem promieni gamma z jakieś niedalekiej gwiazdy, najeźdźcy z Planety X nas jeszcze nie najechali, a przebiegunowania brak więc kompasy nadal działają, jednak świat nieuchronnie i coraz prędzej pogrąża się w szaleństwie i chaosie, jak można się było spodziewać, finansowym. W sumie miałem napisać, że w końcu jest wesoło ale nie jest, robi się coraz bardziej straszno.
Wielki Brat triumfalnie ogłosił, że jest już ok. i może się zadłużać coraz bardziej tym razem do skromnego poziomu 14 bilionów i 300 miliardów dolarów. Świat został zatem przez USA uratowany już któryś tam raz, i to nawet zanim do akcji wkroczył Superman i chłopaki US Army, przynajmniej na skalę globalną. Niestety, chętnych do wykupu obligacji nawet na te skromne kwoty brak więc 2/3 trzeba będzie dodrukować, po cichu robiąc
QE3. Jakoś świat nie odpowiedział na to zbyt optymistycznie, zapewne za podszeptami defetystycznie nastawionych Iluminatów
Ciężko cokolwiek sensownego powiedzieć o czekającej nas przyszłości. Myślę, że już nawet cyganki nie potrafią nic wywróżyć, a co dopiero ciemny ludek Ciek. Od mówienia sensownie są przecież profesjonaliści; Expander, OpenFinance i inni, którzy chętnie doradzą
stabilny i bezpieczny kredyt , na inwestycję, która
nigdy nie traci na wartości z funduszowym zabezpieczeniem, które pomimo okresowych wahań zawsze wzrasta, bo giełda zawsze rośnie, jak rak. To, że np. Nikkei spada nieprzerwanie od ćwierć wieku to właściwie tylko wyjątek od reguły, poza tym pewne kiedyś wzrośnie, bo w końcu nic nie trwa wiecznie

I to wszystko za symboliczną tylko prowizję, więc warto
Myśląc co się będzie żarło za jakiś tam czas trzeba zawsze wziąć pod uwagę, że lokalnie nasza kondycja przedstawia się
znakomicie, a i długookresowo dzięki mądremu planowaniu i rozsądnemu gospodarowaniu nasz byt jest
zapewniony. Trzeba przyznać, że fundamenty mamy solidne, a jak wiadomo bez mocnych fundamentów dobrobytu nikt nie zbuduje. Mamy duże rezerwy walutowe w
najsilniejszej i najstabilniejszej walucie świata – 45% i 40% w lokalnym tytanie stabilności - euro. No ale złoto też mamy, całe 103 tony, co lokuje nas per capita nieco dalej niż lokalne mocarstwo gospodarcze - Rumunia i jeszcze dalej niż imperium kontynentalne – Grecja ale jest to ilość spora.
W stosunku do PKB wypadamy nieco gorzej bo za Mozambikiem, Seszelami, Senegalem i Vanuatu (???) ale też nie jest w sumie źle bo 87 miejsce w światowym rankingu to całkiem niezły wynik. Można powiedzieć, że mieszkańcy pokryzysowej Argentyny, Suazi i Kostaryki tylko wąchają nasz smród gdy niemiłosiernie wyprzedzamy ich w światowym wyścigu do powszechnego dobrobytu i szczęścia
. Drobne problemy organizacyjne sprawiły, że na naszych 300 tysiącach kilometrów kwadratowych Ojczyzny nie byliśmy stanie wygospodarować kilku metrów sześciennych powierzchni magazynowej i nasze rezerwy złota trzymać musimy w
Londynie ale to się chyba w sumie szczęśliwie składa. Jak wiadomo, Polak to złodziej, a na Brytyjczykach zawsze mogliśmy polegać jak, nie przymierzając,
na Zawiszy więc jest okej bo depozyt w banku jest pewny jak … właściwie jak
depozyt w banku bo nic pewniejszego nie ma. I te wszystkie czynniki znajdują odzwierciedlenie w
dynamicznych i gwałtownych wzrostach na giełdzie bo ekonomia pretenduje do tytułu nauki ścisłej, a zatem nic bez powodu się w niej nie dzieje
No, to tyle tytułem drobnej, codziennej złośliwości. Właściwie to można byłoby naśmiewać się praktycznie bez końca nad paranoją otaczającego nas świata ale jest to bezsensowne marnowanie własnej energii. Lepiej sobie coś z Monty Pythona pooglądać w wolnym czasie. Żaden człowiek nie jest w stanie powstrzymać lawiny, która go porwała, pozostaje tylko próbować rozpaczliwie utrzymać się blisko powierzchni.
Temat odświeżam bo wydarzenia gwałtownie nabierają tempa. Nie boję się przyznać, że myliłem się wiele razy będąc przekonanym, że mamy przed sobą jeszcze kilka w miarę stabilnych lat względnego spokoju zanim wszyscy pokażą puste kieszenie, zbankrutują i wrócimy najprawdopodobniej do jakieś formy feudalizmu, różniącej się od poprzedniej głównie tym, że zamiast dziesięciny będzie dziewięćdziesięcina ale nie doceniałem tempa współczesnej gospodarki. Miałem też cichą nadzieję na jako taką niezależność Polszy od gospodarki światowej co pozwoliłoby nam spokojnie dociągnąć przynajmniej do igrzysk w 2012 r. ale i to wydaje się chyba coraz mniej realne. ot, takie uroki globalizacji.
Myślę, że ze względu na dynamikę zmian współczesnego świata warto chyba zmienić nawyki rozmyślania nad swoim życiem i czynienia solidnych postanowień tylko noworocznie

Temat o globalnym survivalu jest wciąż aktualny, a koniec świata nie jest zjawiskiem hipotetycznym, on cały czas trwa. Historia cywilizacji zawsze przedstawiała się sinusoidalnie, po oświeconym czasie starożytności przyszło ponad tysiąc lat mroków średniowiecza. Wydaje się, że formuła państwa demokratycznego, w którym osobiście upatruję przyczyn kryzysu o czym napisałem w kilku zdaniach w komentarzach z drugiego linku, a nie chcę się powtarzać, doszła do ściany, a kryzys finansowy jest kwestią wtórną. Trzeba tylko pamiętać o trzech rzeczach. Po pierwsze, że zanim
gruby schudnie, chudy zdechnie i żadne klikanie w Pajacyka mu nie pomoże. Po drugie, że jak ktoś umie liczyć to powinien liczyć na siebie. Po trzecie, że oglądając film z wypadku samochodowego, przeciętny odbiorca twierdzi, że widzi wypadek, a w przypadku relacji poklatkowej większość twierdzi, że ogląda pokaz slajdów. Nie dajcie się zatem nabrać, że widzicie pokaz slajdów, bo w rzeczywistości oglądamy wypadek i jesteśmy w czarnej du…e, a światła w tunelu nie widać
