Witam dziś z nudów zrobiłem sobie taką puszkę czas raptem bez żadnego pośpiechu 25min,koszt he he 4zł a później przyjemność zjedzenie zawartości w moim przypadku brzoskwinie,puszka jest szersza od ananasów jutro mały wypad na herbatkę do lasu .
A moze mi ktos odpowiedziec w jaki sposob wykonac otwory w tej puszce-mam na mysli narzedzia. Mam juz odpowiednia puszke tylko nie bardzo wiem co dalej.
Witam.
Zrobiłem sobie tą kuchenkę (z puszki po papu dla psa) i kuchenkę na gaz drzewny (trochę mniejsza puszka, ale dużej różnicy nie ma).
Poszedłem z kolegą do lasu coby wypróbować owe kuchenki.
Kuchenka na gaz drzewny mogła z powodzeniem służyć za kadzidło, tak dymiła. Woda została lekko podgrzana
Natomiast kuchenka przedstawiona w tym wątku zagotowała wodę w puszce po konserwie (ok 200 ml) w 9 minut i 55 sekund.
Teraz czas na moje refleksje:
Do kuchenki na gaz drzewny trudniej znaleźć opał (drewno musi być suche i nie spróchniałe), przy identycznej wielkości ma mniejszą komorę spalania.
Kuchenka z tego tematu może być zasilana prawie wszystkim. Nawet udało mi się ostatnio rozgrzać ścianki miejscami do czerwoności (tu trzeba wspomnieć, że wspomagałem ją dmuchając do środka).
Ulepszenia, które bym zastosował w tym wynalazku:
-zamiast otworu na dole zrobić wiele dziurek- żar nie będzie się wysypywał,
-powiększyć górny otwór tak, aby móc dorzucać tam drewno.
Pozdrawiam i życzę miłego gotowania .
Zgodnie z moimi doświadczeniami masz rację. Po zachwycie kuchenką na gaz drzewny przeprowadziłem serię testów na własny użytek i najzwyklejszy "hobo stove" okazał się bardziej albo w najgorszym wypadku tak samo wydajny jak kuchenka na gaz drzewny.
Uspokoiłeś mnie
Wcześniej myślałem, że konstrukcja mojej kuchenki na gaz jest wadliwa i zaraz posypią się gromy pod moim adresem (heretyk )
Myślę też nad położeniem kawałka okrągłej blachy w formie rusztu zamiast śledzi. Kubek, na którym gotujemy nie okopci się (chyba), ale czas gotowania może się wydłużyć.
Jeszcze tylko chromowanie i mamy kuchenkę full wypas.
W teren tylko samo sedno, to patent na zloty wiatrówkowe - nie lubię taszczyć butli z gazem. W tej chwili kombinuję dwupalnikową - bo za tydzień znowu zlot w Kampinosie i towarzycho będzie głodne i spragnione.
Patent z wiatraczkiem niezły. Nawet nie zajmuje dużo miejsca pod warunkiem że jest dokręcany. Można by go użyć nawet do piecyka kanałowego kopanego w ziemi. Inny zasilany baterią 9V gość użył właśnie do gazowego i też huczało.
Widziałem już takie kuchenki na Jutjubie. Co mnie odrzuca w tym pomyśle to konieczność stosowania baterii. I tutaj zastanawiam się, czy zastosowanie takiej staromodnej gruszki od zraszacza, czy może małej plastikowej pompki do materaca (sprzedawane takie są w marketach - lekkie i ładnie się składają) jako mieszka, da zbliżony efekt...
To co przemawia za mikro-wiatraczkiem na baterie to jedynie sama postać płomienia. Jak widać było na filmiku to bardziej palnik niż puszka z chrustem Faktem jest że zagotowanie wody to moment, ale i tak trzeba chwile ją gotować więc w tedy można ten wiatrak wyłączyć, niech już się gotuje na wolnym ogniu. Zastanawiam się na ile to skróci czas gotowania? Inna sprawa to ładowalność takich paluszków, mam w EDC malutka ładowarkę solarną i przyznam że na 1 ogniwie 6V 125 mAh nie naładuje ich przez 2 doby, więc to patent raczej typowo wypadowy na góra 1-2 dni z zapasem baterii. Gruszka (pompka do materaca) zajmuje w plecaku za dużo miejsca, no chyba że ktoś ja nosi zawsze do materaca to co innego, ja nie przewiduję jej zabierać aby podtrzymywać wysoką temperaturę ognia. Dzisiaj oglądałem i takie wiatraczki potrafią być malutkie.
Jeśli chodzi o baterie, to chyba każdy je nosi ze sobą, choćby do czołówki, (już w niej jak i zapas), więc przełożenie na chwilę do wiatraka to nie problem. Zawsze jednak, można dmuchać z płuca.
Michal ale tu nie chodzi o dmuchanie z płuca tylko o to aby sprawnie zagotować szybko wodę. Więc ten wiatraczek nie będzie pracował godzinę, co najwyżej kilka minut. Z bateriami dokładnie się z Tobą zgadzam.
Ja tam nie wiem, ale zrobiłem sobie taką bez wiatraczka, puszkę (taka jak na zielonej kuchni) ustawiłem na najwyższym ruszcie i woda na zwykły kubek herbaty (250-300ml?) zagotowałem w naprawdę chwile. Nie wiem, czy jest sens wykładać pieniądze na wiatrak, męczyć się, a potem jeszcze kupować do tego baterie, jak i tak czas gotowania jest błyskawiczny...
w terenie całkiem efektywna, choć pewnie są i lepsze rozwiązania. Niestety akurat wtedy było tak zimno, że nijak nie mogłem rozpalić szwedzkiego palnika na dyktę. I tutaj ta kuchenka pokazała klasę (palone korą brzozową i próchnem), zagotowała zupę w dosyć krótkim czasie. Jedyny minus to taki, że nie ma dostępu do paleniska z zewnątrz bez zdejmowania garnka.
Jak się uda dotrzeć na zlot to wam pokażę, może wymyślicie co by tu ulepszyć Nie chciało mi się kupować specjalnie tej puchy z dziurami w IKEA, poza tym miałem kilka puszek na zbyciu. A kuchenka okazała się wystarczająca.
Zamiast dmuchania z płuca można kupić mieszek do rozpalania grila za kilka złotych
"Nie ma nikt na świecie domu jak my mamy, jest zielony latem , zimą śnieżnobiały, mamy dach z gałęzi, z mchu miękkiego łóżko, lampą jest nam księżyc ponad leśną dróżką. Idą, idą leśni, kompas mają z gwiazd ... "
Odn. wiatraka - puszka na baterie to tzw. shit machine - działa nawet na wysuszonym nawozie roślinożerców, stąd jest popularne w górach.
Wiatrak może też zmniejszyć, nie zwiększyć masę pieca przy danej mocy wyjściowej - nie trzeba generować dużego ciągu, używać dużej puszki:
Nie, żebym to jakoś zachwalał, sam nie lubię, po prostu nie jest tak, że to zawsze dokłada wagi. Może zmniejszyć i wagę i objętość plecaka.
Dmuchać można przez rurkę, jak ktoś ma coś takiego przy systemie hydratacyjnym albo przy filtrze, to może się nadać. ew. do tego można dołożyć kawałek metalu na koniec, żeby się nie stopiło.
Nie byłem w stanie wytworzyć konstrukcji typu "puszka w puszce" (niektórzy dokładają jeszcze trzecią w środek). Zawsze mi się z tego strasznie kopciło i ciężko było rozpalić jak należy - znaczy tak, żeby drewno spalało się z góry na dół, a nie od dołu do góry. próbowałem wszystkiego, ale zawsze koniec był raczej smutny: kreozot na garnkach, mokre kolana, pół godziny stracone na gimnastyce. Może nie mam skila po prostu, nie wiem.
Koniec końców jeżeli używałbym czegokolwiek, to jednowarstwowych kuchenek ze stali nierdzewnej - najtańsze źródło to blaszane kubki z marketu - obrabia się to fatalnie, ale nie rdzewieją. Albo rury z kwasówki, jak ktoś sobie robi komin.
Na razie śmigam z palnikiem na denaturat i nie widzę specjalnej różnicy w wadze (palnik waży poniżej 20g, zużycie paliwa latem w granicach 10-15 ml/kubek 400 ml, pewnie wielu z Was może tyle zużyć, żeby rozpalić wilgotne drewno po pół godzinie krzesania i dokłądaia do puszki coraz drobniejszych patyków), za to mam ciepłą wodę szybciej, niezależnie od pogody, bez zmartwień i kombinowania, łamania gałązek, dęcia przez pół godziny w puszkę, pamiętania o zebraniu kawałka kory brzozowej po drodze, bo bez tego będzie ciężko, bez sadzy w plecaku i bez absolutnie wszystkiego pachnącego wędzonką. Z drugiej strony - komary jakoś mniej się tego boją. No i jedyne, do czego denaturat się nadaje to grzanie wody, ew. zrobienie sobie jajecznicy na małej patelence. Co kto lubi.
Q_x pisze:
Koniec końców jeżeli używałbym czegokolwiek, to jednowarstwowych kuchenek ze stali nierdzewnej...
Na razie śmigam z palnikiem na denaturat ..., pewnie wielu z Was może tyle zużyć, żeby rozpalić wilgotne drewno po pół godzinie krzesania i dokłądaia do puszki coraz drobniejszych patyków), za to mam ciepłą wodę szybciej, niezależnie od pogody, bez zmartwień i kombinowania, łamania gałązek, dęcia przez pół godziny w puszkę, pamiętania o zebraniu kawałka kory brzozowej po drodze, bo bez tego będzie ciężko, bez sadzy w plecaku i bez absolutnie wszystkiego pachnącego wędzonką.
polecam jetboil , czyste, male i szybkie. Niestety drogie
jetboil - za duże, za ciężkie, do tego co robię - nie warte swojej ceny, a paliwo jest do dostania tylko w dużych ilościach i w dużych miastach. za 500 zł zorganizuję sobie zapas dykty na lata i do tego parę długaśnych wycieczek.
Poza tym denaturat i recyklingowe kuchenki są trochę przyjaźniejsze dla środowiska.
tu w temacie śmieci http://i1233.photobucket.com/albums/ff3 ... rision.png
a tu w temacie wagi (to jest prezentacja/reklama konkretnego produktu, ale gość jest w 100% uczciwy)
Przy okazji... Zrobiłem sobie trochę alkoholu w żelu (pierwszy i chyba ostatni raz w życiu), kuchenkę na drewno/wiatrochron z puszki po ananasach, palnik spirytusowy, dam znać po weekendzie co i jak, bo sprzętu do testów mam całkiem sporo - poza kuchenkami też samodziałowe poncho, jeżeli forumowicze pamiętają dyskusję w dziale giełda, filtr i prysznic w nakrętkach. Będzie padało, to już wiem na pewno.
[ Dodano: 2011-07-05, 22:26 ]
Jak obiecywałem - parę fotek palnika spirytusowego: https://picasaweb.google.com/luke.jastrzebski/Restove
Sprawdził się znakomicie w terenie - dzielnie gotował wodę po tym, jak zmoczył mnie deszcz i musiałem się ratować butelką-termoforem.
Więcej o konstrukcji - po co to i dlaczego jest takie brzydkie - znajdziecie u mnie na blogu (link w stopce) - chodzi z grubsza o to, że dokładnie takie coś można samym nożem zrobić ze znalezionej na szlaku puszki.
Jeżeli macie w kuchenkach na drewno ruszt na odpowiedniej wysokości, możecie je wykorzystać jako wiatrochron w przypadku niemożności/braku czasu/chęci palenia drewnem. Swojej kuchenki na drewno (wykonanej wg. tych samych założeń, co ta na alkohol) z racji, że było kompletnie mokro i padało, jeszcze nie testowałem - wolałem wyschnąć w cieple zamiast hasać w ulewie i zbierać i rozdrabniać gałęzie.
Alkohol w żelu - kompletna porażka. Nie był w stanie zagotować wody, tylko ją podgrzał. Teraz zamieni się w białawą, śmierdzącą octem brejkę. Wiem jak zwiększyć moc tego czegoś, ale mimo wszystko - niepraktyczne to strasznie.