Jak nie przepłacać za sprzęt
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
Dziul, z całym szacunkiem, ale Twój sprzet nie odpowiada klasie - jak nie przepłacac - tylko jak to można zrobić najtaniej.
Co do namiotów noname z marketów - byłbym dość ostrożny, nie raz byłem swiadkiem, że podczas prawdziwej zlewy próbowano ratować się jakimiś plandekami, foliami malarskimi itp. z miernym skutkiem.
Gotowanie w puszkach bo brzoskwiniach - moze i sie da, ale to nie jest to, co normalna miseczka. Nawet taka stalowa za 3 zł wyglada dużo bardziej apetycznie niż jakieś smieci.
Nie każdy, chce wyglądac i pachnieć jak wsiowy lump, jeśli za naprawdę niewielkie pieniadze ma coś, co pozwala żyć jak człowiek. Nie mówiąc o tej grupie sprzętów których nie da się zastąpić tańszymi odpowiednikami. Bo są drogie lub bardzo drogie.
Co do namiotów noname z marketów - byłbym dość ostrożny, nie raz byłem swiadkiem, że podczas prawdziwej zlewy próbowano ratować się jakimiś plandekami, foliami malarskimi itp. z miernym skutkiem.
Gotowanie w puszkach bo brzoskwiniach - moze i sie da, ale to nie jest to, co normalna miseczka. Nawet taka stalowa za 3 zł wyglada dużo bardziej apetycznie niż jakieś smieci.
Nie każdy, chce wyglądac i pachnieć jak wsiowy lump, jeśli za naprawdę niewielkie pieniadze ma coś, co pozwala żyć jak człowiek. Nie mówiąc o tej grupie sprzętów których nie da się zastąpić tańszymi odpowiednikami. Bo są drogie lub bardzo drogie.
To raczej był żart z dziula strony wydaje mi się.Zirkau pisze:Nie każdy, chce wyglądac i pachnieć jak wsiowy lump
Zresztą pozytywnie odebrałem go.
Puszki są jak najbardziej ok. Sam czasem korzystam, chociaż mam "ładny" szpej.
Ot tak , bo kiedyś nie miałem , więc z sentymentu.
Uważam zatem, że grubo przesadziłeś z tonem.
Zaś rozpiska dziula wydaje mi się w tym temacie bardzo na miejscu.
Po prostu każdy początkujący powinien sobie dać na wstrzymanie, zanim pobiegnie do sklepu po tytanowe gary i hajtekowe majtasy do lasu. Oczywiście - jak go stać i żona go z domu nie wygna z zakupami, to niech kupuje. Ale najczęściej to ta pasja dopada ludzi niezbyt zasobnych, i lektura takiego forum pomaga rozpocząć praktycznie bez nakładów. A potem to już latami naskłada się klamotów tak czy siak.
Sprzęt dobiera się do potrzeb - nie ma uniwersalnych klamotów, które obskoczą wszelkie możliwe okoliczności przyrody.
Osobiście w las idę kilka razy do roku, raczej nigdy zimą (nocleg). Na takie wypady zabieram to, co mam w domu i tyle. Nóż z kuchni, albo scyzoryk, koc, karimatę i namiot z "Biedronki". Na większą ulewę można się wspomóc plandeką - dobrze naciągnięta nad namiotem nie pozwoli mu przemięknąć, a już moją sprawą jest tak wybrać miejsce, by mnie od dołu nie podtapiało. Latem można całkiem zrezygnować z namiotu, ale warto mieć moskitierę, choćby z firanki. Inaczej komary i meszki spać nie dadzą.
Sprzęt dobiera się do potrzeb - nie ma uniwersalnych klamotów, które obskoczą wszelkie możliwe okoliczności przyrody.
Osobiście w las idę kilka razy do roku, raczej nigdy zimą (nocleg). Na takie wypady zabieram to, co mam w domu i tyle. Nóż z kuchni, albo scyzoryk, koc, karimatę i namiot z "Biedronki". Na większą ulewę można się wspomóc plandeką - dobrze naciągnięta nad namiotem nie pozwoli mu przemięknąć, a już moją sprawą jest tak wybrać miejsce, by mnie od dołu nie podtapiało. Latem można całkiem zrezygnować z namiotu, ale warto mieć moskitierę, choćby z firanki. Inaczej komary i meszki spać nie dadzą.
Być może sprzęt jest dobry, ale ja doszedłem do tego, że biednego (mnie) nie stać na tak tani sprzęt. Być może dla początkujących, którzy chcą się rozeznać czy to zajęcie jest dla nich to jest dobra rzecz, ale nie dla mnie.dziul pisze:Ja pomykam z
- namiotem z "Biedronki" za ok 30 zł
- śpiworek letni też "markowy" czyli Biedronkowy, ,
Druga sprawa. Obszedłem dzisiaj całą Biedronkę i nie znalazłem ani jednego śpiwora, a tym bardziej namiotu. Wypatrzyłem tylko łopatkę ogrodniczą z nierdzewki za 5,99. To jedyny sprzęt który mógł się przydać. Może kiedyś były w Biedronce takie rzeczy, ale na razie nie ma :-/ No chyba, że sprzęt marki "Biedronka" to niekoniecznie musi być ze sklepu Biedronka

Z mojej strony polecam demobil (jak komuś nie szkoda pleców i kolan). Mundur, menażka, karimata, śpiwór i poncho za około 200zł. Jak się komuś poszczęści to wyłapie wszystko na 1 aukcji i przesyłka będzie tańsza.
“All good things are wild and free.” Henry David Thoreau
Takie okazje pojawiają się w Biedronce czy Lidlu parę razy w roku, i wtedy się je kupuje - zamiast paru paczek papierosów, czy flaszki gorzały. A potem są jak znalazł na jakiś wypadzik.
Rozróżnijmy ludzi, którzy włóczą się w terenie notorycznie, od takich jak ja, co w las wybierają się sporadycznie, na krótko, i bez parcia na wytrzymanie w terenie niezależnie od warunków atmosferycznych.
Jeżeli leje i zanosi się na trzydniówkę, to ja po prostu zostaję w domu. A jak będę musiał kiedyś przetrwać oberwanie chmury w terenie, to z tym co mam, poradzę sobie, będę miał tylko więcej pracy, żeby się do tego kataklizmu przygotować.
Rozróżnijmy ludzi, którzy włóczą się w terenie notorycznie, od takich jak ja, co w las wybierają się sporadycznie, na krótko, i bez parcia na wytrzymanie w terenie niezależnie od warunków atmosferycznych.
Jeżeli leje i zanosi się na trzydniówkę, to ja po prostu zostaję w domu. A jak będę musiał kiedyś przetrwać oberwanie chmury w terenie, to z tym co mam, poradzę sobie, będę miał tylko więcej pracy, żeby się do tego kataklizmu przygotować.

Dużo apetyczniej wygląda posiłek na trawie podany na zastawie z miśnieńskiej porcelany... przebijesz to ?? Możesz też w czasie "wyprawy w dzikie lasy mazurskie" stołować się w hotelu Gołębiewski lub "Zamek Ryn"Zirkau pisze:Gotowanie w puszkach bo brzoskwiniach - moze i sie da, ale to nie jest to, co normalna miseczka. Nawet taka stalowa za 3 zł wyglada dużo bardziej apetycznie niż jakieś smieci.

Czasem też używam misek co widać np http://www.23hq.com/dziul/photo/6463189 ... id=6221074
Jednak jeśli już dźwigam puchę brzoskwiń (bo czasem lubię), jako zapas pożywnych owoców, to wolę spożytkować opakowanie jako naczynie niż dublować to subtelną miseczką choćby najtańszą i najładniejszą

Jedno jest pewne...
Zirkau pisze: Twój sprzet nie odpowiada klasie - jak nie przepłacac - tylko jak to można zrobić najtaniej.
Nie używam "klasowego" sprzętu bo nie widzę potrzeby użytkowania sprzętu typu tytanowy garnek, kosmiczny śpiwór do -40 , nóż za 300 zł , czy namiot za 1000.
Przeżyłem ulewy (zalało mi dupsko deszczem) ... Przetrwałem wichury ( ściągałem tropik z drzewa a rower zwiało mi do rzeki) ... i pytam co z tego ?...
Tak ekstremalne sytuacje zdarzają mi się raz na kilka lat ... a na co dzień nie potrzebuję śpiwora sprawdzającego się jedynie w Himalajach, maczety na tropikalną dżunglę ( bo w naszych lasach jest ona potrzebna chyba jedynie do szturmu na miejscowych pijaczków), namiotu który wytrzyma atak niedźwiedzia, czy kuchenki wyprawowej która "odpala" nawet przy -40...
Jeśli kiedyś będę się wybierał na odpowiednią wyprawę np w Himalaje to zabiorę (może) odpowiedni sprzęt... :-/
Być może nawet nie zapomnę gustownego talerzyka z miśnieńskiej porcelany i szlafmycy z pomponikiem

Oczywiście Zirkau potraktuj moje posty troszkę mniej poważnie

[ Dodano: 2011-05-19, 21:37 ]
Jesoooo... PRAWDZIWY surwajwalowciec tak nie mówi ... Teraz jest promocja na te sprzęty w Carrefure ... Tobie to wszystko na tacy i będzie cacy ??kalyk3 pisze:Obszedłem dzisiaj całą Biedronkę i nie znalazłem ani jednego śpiwora, a tym bardziej namiotu.

Jak Ty po tym lesie chodzisz to jak czegoś nie ma to już bieda ??

Ja nie ruszając dupska z krzesła znalazłem http://www.carrefour.pl/page/pl/tanie-p ... f20110517/ :p
PS jak mi napiszesz że nie pojedziesz do KUTNA (bo akurat taki adres Carefura się ustawił) po te rzeczy bo za daleko od Ciebie to Cię kliknę


PS2
Fakt ... najważniejsze w lesie to wyglądacZirkau pisze:Nie każdy, chce wyglądac i pachnieć jak wsiowy lump


Dziul, jakbym potrzebował kupić któryś z tych sprzętów to bym się inaczej zabrał za szukanie. Na razie nie potrzebuję, więc szukanie bardziej zwiedzanie przypominało.dziul pisze: kalyk3 napisał/a:
Obszedłem dzisiaj całą Biedronkę i nie znalazłem ani jednego śpiwora, a tym bardziej namiotu.
Jesoooo... PRAWDZIWY surwajwalowciec tak nie mówi ... Teraz jest promocja na te sprzęty w Carrefure ... Tobie to wszystko na tacy i będzie cacy ??
Jak Ty po tym lesie chodzisz to jak czegoś nie ma to już bieda ??
Ja nie ruszając dupska z krzesła znalazłem http://www.carrefour.pl/p...katcrf20110517/

Do pierwszego lepszego Carrefoura nie chce mi się specjalnie jechać tylko po to, aby zobaczyć namiocik którego i tak nie mam zamiaru kupić. Może jak będę kiedyś mijać to wstąpię i się rozejrzę

“All good things are wild and free.” Henry David Thoreau
I wtedy koniecznie mi napisz że byłeś i nie znalazłeś nawet pod regałamikalyk3 pisze:Do pierwszego lepszego Carrefoura nie chce mi się specjalnie jechać tylko po to, aby zobaczyć namiocik którego i tak nie mam zamiaru kupić. Może jak będę kiedyś mijać to wstąpię i się rozejrzę


Bardzo dużo rzeczy kupiłem u niejakiego Friedlandera na allegro. Nie "sparzyłem" się i zawsze wszystko było w dobrym gatunku i tanio w miarę .kalyk3 pisze:Z mojej strony polecam demobil
- Dragonfly
- Posty: 313
- Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
- Lokalizacja: Mazowsze
- Tytuł użytkownika: Sceptyk
- Płeć:
Jestem za a także przeciw ! 
Na początek przykład - kuchenka, którą ze sobą noszę, wożę, spławiam:

Żeby była pełna jasność - w chwili obecnej posiadam jeszcze kilka innych kuchenek, niektóre zgoła niebudżetowe, a niektóre nader ciekawe, oparte o własne patenty (niedowiarkom, na żądanie natychmiast wysyłam fotki "uwierzytelniające"). Tym niemniej, po latach doświadczeń z tymi kuchenkami, które mam i tymi, których się już pozbyłem - doszedłem do przekonania, że prezentowane rozwiązanie jest dla mnie najlepsze. Nie dlatego, że Bleuet 206 czasem można kupić za kilka zetów. Nie dlatego, że kartusz kosztuje poniżej 5 zetów i jest dostępny wszędzie, nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, Azji, Ameryce, czy Australii...
Kiedyś już o tym pisałem - ta kucheneczka jest c o m p a k t o w a... Wyjmuję, odpalam, gaszę, chowam. Nie ma przykręcania, odkręcania, ew. szukania w trawie, rozdeptywania, etc... To jedna jej zaleta. Druga - ma umiarkowaną moc ale dobrze dobrany palnik. Jest więc ekonomiczna i łatwo "sterowalna". Oczywiście - żeby te zalety wykorzystać, trzeba umieć się nią posługiwać - rozkręcenie na full, bo zimno i chcę szybko to nie ta metoda. Ale tak jest z dosłownie każdą miniaturową kuchenką - potrzebna głowa.
Ma wady - ciężar i konstrukcja "rusztu". Jedno z drugim się wiąże - od kiedy tę kuchenkę eksploatuję, myślę, żeby zastąpić fabryczną konstrukcję czymś innym, co nie powinno być trudne, ale jakoś nie mogę zacząć...
Co z powyższego wynika ? Są trzy sposoby, żeby nie przepłacać:
Kupować okazyjnie, tanio, sprzęt markowy...
Kupować tanio sprzęt niemarkowy...
Wykorzystać doświadczenie innych i swoje, żeby ustalić czego n a p r a w d ę potrzebujemy w konkretnych warunkach...
Sposób pierwszy jest oczywisty - zwracamy uwagę na stan i jeżeli jest OK...
Sposób drugi - mniej oczywisty... Tym niemniej jednak skuteczny, bowiem z własnego doświadczenia wiem, że istnieje wiele produktów markowych, których ceny szybują wysoko, a które (lub ich funkcjonalność) z powodzeniem da się zastąpić kilka razy tańszymi odpowiednikami. Dla przykładu: mój uśmiech zawsze wzbudzają "nalgenki", czy czołówki Petzla - te ostatnie szczególnie kiedy słyszę, że firma baaardzo sprawnie załatwia reklamacje...
Sposób trzeci - to naprawdę wyzwanie intelektualne. Trzeba poroztrząsać literalnie każdy element zabieranego wyposażenia i to pod wieloma względami, a najpierwszy z nich to odpowiedź na pytanie - czy to w ogóle potrzebne, czy nie mogę się bez tego obejść, a jeśli tak - to kiedy... Weżmy np. namiot... Kiedyś nosiłem zawsze i wszędzie, potem podpatrzyłem u innych, że można spać pod gwiazdami ale kilka razy się na tym sparzyłem... Dzisiaj uważam, że namiot na dwu, trzydniowe wypady jest zbędnym obciążeniem. Jednak na dłużej - warto go zabrać, bowiem pozwala zabezpieczyć niezbędny komfort wówczas, kiedy pogoda sprawi niespodziankę. Pozostaje rozstrzygnąć kwestię - jaki namiot ? Ja doszedłem do wniosku, że powinien być w miarę lekki, bardzo łatwy w rozbijaniu i zwijaniu, niezawodny. Przećwiczyłem kilka bardzo markowych a pozostałem przy kupionym z przypadku, dosyć budżetowym namiociku. I posłuży mi on zapewne jeszcze długie lata... Jednak z tych wszystkich testów najwyraźniej w pamięci pozostały mi namioty Khyam, ze względu na ciekawy sposób rozkładania i składania... Niestety - odporność na wiatr i waga...
I bardzo ciekawe moje doświadczenie - namiot, podczas prawdziwej zimy jest całkowicie zbędny. Zdecydowanie szybciej i nakładem mniejszych kosztów zorganizuję sobie inny rodzaj skutecznego schronienia. Namiot zimą to nierozwiązywalny problem...
Reasumując: nie ma prostej drogi, żeby nie przepłacać, generycznego wzorca... Osobiście proponowałbym zacząć od trzeciego, z przedstawionych sposobów... I dopiero po ustaleniu, że to, czego chcemy, jest tym, czego naprawdę potrzebujemy - zacząć szukać... A czy w "Skalniku", czy w "Biedronce"... Moim zdaniem - warto zacząć od tej ostatniej... Z własnego doświadczenia jednak wiem, że to wcale nie łatwe. Tak zrezygnować z poszpanowania palniczkiem MSR i zastąpienia go prymitywnym Bluetem...
Sławek - wiesz, jak jednak myślę, że Dziul robi, co mówi - dosłownie... I wie, co robi...

Na początek przykład - kuchenka, którą ze sobą noszę, wożę, spławiam:

Żeby była pełna jasność - w chwili obecnej posiadam jeszcze kilka innych kuchenek, niektóre zgoła niebudżetowe, a niektóre nader ciekawe, oparte o własne patenty (niedowiarkom, na żądanie natychmiast wysyłam fotki "uwierzytelniające"). Tym niemniej, po latach doświadczeń z tymi kuchenkami, które mam i tymi, których się już pozbyłem - doszedłem do przekonania, że prezentowane rozwiązanie jest dla mnie najlepsze. Nie dlatego, że Bleuet 206 czasem można kupić za kilka zetów. Nie dlatego, że kartusz kosztuje poniżej 5 zetów i jest dostępny wszędzie, nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, Azji, Ameryce, czy Australii...

Kiedyś już o tym pisałem - ta kucheneczka jest c o m p a k t o w a... Wyjmuję, odpalam, gaszę, chowam. Nie ma przykręcania, odkręcania, ew. szukania w trawie, rozdeptywania, etc... To jedna jej zaleta. Druga - ma umiarkowaną moc ale dobrze dobrany palnik. Jest więc ekonomiczna i łatwo "sterowalna". Oczywiście - żeby te zalety wykorzystać, trzeba umieć się nią posługiwać - rozkręcenie na full, bo zimno i chcę szybko to nie ta metoda. Ale tak jest z dosłownie każdą miniaturową kuchenką - potrzebna głowa.
Ma wady - ciężar i konstrukcja "rusztu". Jedno z drugim się wiąże - od kiedy tę kuchenkę eksploatuję, myślę, żeby zastąpić fabryczną konstrukcję czymś innym, co nie powinno być trudne, ale jakoś nie mogę zacząć...

Co z powyższego wynika ? Są trzy sposoby, żeby nie przepłacać:
Kupować okazyjnie, tanio, sprzęt markowy...
Kupować tanio sprzęt niemarkowy...
Wykorzystać doświadczenie innych i swoje, żeby ustalić czego n a p r a w d ę potrzebujemy w konkretnych warunkach...
Sposób pierwszy jest oczywisty - zwracamy uwagę na stan i jeżeli jest OK...
Sposób drugi - mniej oczywisty... Tym niemniej jednak skuteczny, bowiem z własnego doświadczenia wiem, że istnieje wiele produktów markowych, których ceny szybują wysoko, a które (lub ich funkcjonalność) z powodzeniem da się zastąpić kilka razy tańszymi odpowiednikami. Dla przykładu: mój uśmiech zawsze wzbudzają "nalgenki", czy czołówki Petzla - te ostatnie szczególnie kiedy słyszę, że firma baaardzo sprawnie załatwia reklamacje...

Sposób trzeci - to naprawdę wyzwanie intelektualne. Trzeba poroztrząsać literalnie każdy element zabieranego wyposażenia i to pod wieloma względami, a najpierwszy z nich to odpowiedź na pytanie - czy to w ogóle potrzebne, czy nie mogę się bez tego obejść, a jeśli tak - to kiedy... Weżmy np. namiot... Kiedyś nosiłem zawsze i wszędzie, potem podpatrzyłem u innych, że można spać pod gwiazdami ale kilka razy się na tym sparzyłem... Dzisiaj uważam, że namiot na dwu, trzydniowe wypady jest zbędnym obciążeniem. Jednak na dłużej - warto go zabrać, bowiem pozwala zabezpieczyć niezbędny komfort wówczas, kiedy pogoda sprawi niespodziankę. Pozostaje rozstrzygnąć kwestię - jaki namiot ? Ja doszedłem do wniosku, że powinien być w miarę lekki, bardzo łatwy w rozbijaniu i zwijaniu, niezawodny. Przećwiczyłem kilka bardzo markowych a pozostałem przy kupionym z przypadku, dosyć budżetowym namiociku. I posłuży mi on zapewne jeszcze długie lata... Jednak z tych wszystkich testów najwyraźniej w pamięci pozostały mi namioty Khyam, ze względu na ciekawy sposób rozkładania i składania... Niestety - odporność na wiatr i waga...
I bardzo ciekawe moje doświadczenie - namiot, podczas prawdziwej zimy jest całkowicie zbędny. Zdecydowanie szybciej i nakładem mniejszych kosztów zorganizuję sobie inny rodzaj skutecznego schronienia. Namiot zimą to nierozwiązywalny problem...
Reasumując: nie ma prostej drogi, żeby nie przepłacać, generycznego wzorca... Osobiście proponowałbym zacząć od trzeciego, z przedstawionych sposobów... I dopiero po ustaleniu, że to, czego chcemy, jest tym, czego naprawdę potrzebujemy - zacząć szukać... A czy w "Skalniku", czy w "Biedronce"... Moim zdaniem - warto zacząć od tej ostatniej... Z własnego doświadczenia jednak wiem, że to wcale nie łatwe. Tak zrezygnować z poszpanowania palniczkiem MSR i zastąpienia go prymitywnym Bluetem...

Sławek - wiesz, jak jednak myślę, że Dziul robi, co mówi - dosłownie... I wie, co robi...

Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Mistyk wystygł, wynik - cynik...

Wrzucałem już w nowych zabawkach, ale pasuje i tutaj. Plecak armii austriackiej, II gatunek - w moim przypadku o drugogatunkowości zadecydowało chyba parę ognisk korozji na zaczepach szelek plecaka.
Kosztowało toto 15 zł, drożej wyszła wysyłka - 18 zł. Musiałem obciąć 4 niepotrzebne paski szelek - nie będę tego nigdy troczył do pasa taktycznego.
W efekcie mam solidny kawał worka z mocnego, nieprzemakalnego nylonu, w środku kieszeń w którą można wsadzić np karimatę BW jako usztywnienie pleców. Dwie spore kieszenie po bokach i jedna z przodu plecaka pozwalają rozmieścić racjonalnie ładunek, tak, by to co najpotrzebniejsze było pod ręką. Po rozwinięciu komina plecak ma ok 80 l pojemności - jak dla mnie akurat, by nie musieć niczego troczyć na zewnątrz.
Przetestowałem na zakupach i w akcji "złomowisko" - nieraz po powrocie ze spaceru w tamtym kierunku miałem uczucie, że mi się ręce po ziemi wloką, jak zacząłem chodzić z plecakiem, mogę sobie spokojnie przytargać do domu i 30 kg materiału na moje dłubanki. A to ponad dwa kilometry jakby nie patrzył...
Oczywiście - to nie jest plecak wyprawowy. Jakbym miał z nim iść na dwa tygodnie w wysokie góry, to bym się pewnie pochlastał. Ale na to, by z nim dojść do określonego punktu, posiedzieć parę godzin, czy dni, i wrócić - nic lepszego nie potrzeba.
- Dragonfly
- Posty: 313
- Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
- Lokalizacja: Mazowsze
- Tytuł użytkownika: Sceptyk
- Płeć:
Miki - akurat z tym plecakiem poszedłbym na dwa tygodnie w wysokie góry.
Chodziłem z gorszymi... 
Kalyk - jeżeli piszesz, że
Sądzę, że błądzisz - jestem w stanie przytoczyć Ci dziesiątki przykładów, że sprzęt drogi może być totalnym bublem, czy wręcz oszustwem, kilkanaście konkretnych przykładów, że sprzęt renomowanej firmy, sprzedawany za ciężkie pieniądze jest funkcjonalnie i jakościowo gorszy, niż tani odpowiednik firmy uważanej za kiepską...
Wydaje mi się, że chcesz lansować hasło: "tylko rzeczy drogie są dobre"... Mylisz się...
[ Dodano: 2011-05-19, 23:03 ]


Kalyk - jeżeli piszesz, że
, to znaczy, że Ciebie interesuje tylko sprzęt drogi.kalyk3 pisze:że biednego (mnie) nie stać na tak tani sprzęt
Sądzę, że błądzisz - jestem w stanie przytoczyć Ci dziesiątki przykładów, że sprzęt drogi może być totalnym bublem, czy wręcz oszustwem, kilkanaście konkretnych przykładów, że sprzęt renomowanej firmy, sprzedawany za ciężkie pieniądze jest funkcjonalnie i jakościowo gorszy, niż tani odpowiednik firmy uważanej za kiepską...
Wydaje mi się, że chcesz lansować hasło: "tylko rzeczy drogie są dobre"... Mylisz się...
[ Dodano: 2011-05-19, 23:03 ]
- no, tak nie można... Dziul nie gotuje w śmieciu (poniewierającym się odpadzie niewiadomego pochodzenia) tylko w puszce, którą sam otworzył i opróżnił z dotychczasowej zawartości... Oczywiście, inaczej wygląda żywność np. w nierdzewnej miseczce, niż w puszce po brzoskwiniach - to truizm... Czy jednak, Zirkau, w tej miseczce wygląda lepiej ? Rzecz gustu - jest bizantyjski przepych w cerkwiach, są amisze... Może Dziul ma coś z amisza w sobie ?Zirkau pisze:Gotowanie w puszkach bo brzoskwiniach - moze i sie da, ale to nie jest to, co normalna miseczka. Nawet taka stalowa za 3 zł wyglada dużo bardziej apetycznie niż jakieś smieci

Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Dragonfly - Pewnie, że i z takim się da
Ale ogólnie mi chodzi o to, że potrzebowałem plecaka, który będzie tani i dobry - i taki mam. Nie ma bajerów - stelaża, pasa piersiowego, pasa biodrowego, wentylacji na plecach etc. Ale waży ~2 kg, a nie 5. Po spięciu paskami na moich plecach wygląda niepozornie - jak jest pusty. Słowem - mogę z nim chodzić swobodnie po mieście, iść po zakupy etc.
Pewnie można tak i z Wolverinem 70l - ale wyglądało by to cokolwiek komicznie
Nie mówiąc już o takim szczególe, jak zapakowanie do takiego plecaka sterty pordzewiałego złomu, czy paru metrów pasa transmisyjnego - pakuję jak w reklamówkę z marketu, w domu pralka wypierze i plecak jak nowy. Który posiadacz plecaka za kilkaset zyla tak potraktuje swojego przyjaciela? 

Pewnie można tak i z Wolverinem 70l - ale wyglądało by to cokolwiek komicznie


- Dragonfly
- Posty: 313
- Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
- Lokalizacja: Mazowsze
- Tytuł użytkownika: Sceptyk
- Płeć:
Miki - doskonale Cię rozumiem ! 
Myślę, że to jest tak: powszechnie uważa się, że Wolverine daje komfort i niezawodność. Ktoś, kto kupuje ten plecak liczy na na to i raczej się nie zawiedzie. Tym niemniej komfort i niezawodność podczas użytkowania plecaka można osiągnąć w nieco inny sposób, zdecydowanie taniej... A przy tym osiągnąć walory, których żaden plecak Wolverine nie posiada - fenomenalna łatwość konserwacji (pralka) i totalna nonszalancja podczas ekploatacji... Niestety, nad plecaczkiem Wolverine mocno się wytrząsałem - żeby się nie zabłocił, nie porysował, żeby nie zedrzeć impregnatu wewnątrz, żeby nie to, żeby nie tamto... Itp...

Myślę, że to jest tak: powszechnie uważa się, że Wolverine daje komfort i niezawodność. Ktoś, kto kupuje ten plecak liczy na na to i raczej się nie zawiedzie. Tym niemniej komfort i niezawodność podczas użytkowania plecaka można osiągnąć w nieco inny sposób, zdecydowanie taniej... A przy tym osiągnąć walory, których żaden plecak Wolverine nie posiada - fenomenalna łatwość konserwacji (pralka) i totalna nonszalancja podczas ekploatacji... Niestety, nad plecaczkiem Wolverine mocno się wytrząsałem - żeby się nie zabłocił, nie porysował, żeby nie zedrzeć impregnatu wewnątrz, żeby nie to, żeby nie tamto... Itp...

Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
- puchalsw
- Posty: 1742
- Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
- Lokalizacja: Zielona Białołęka
- Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
- Płeć:
Wszystko fajnie. Tylko wystarczy pojechać na parę dni w teren, połazić w ujemnych temperaturach (i nie mam na myśli -15), pomęczyć się parę wieczorów pod rząd z przygotowywaniem biwaku, i okazuję się że nie zawsze patenty, czy oszczędnościowo się sprawdzają.dziul pisze:nie widzę potrzeby użytkowania sprzętu typu tytanowy garnek, kosmiczny śpiwór do -40 , nóż za 300 zł , czy namiot za 1000.
Przeżyłem ulewy (zalało mi dupsko deszczem) ... Przetrwałem wichury ( ściągałem tropik z drzewa a rower zwiało mi do rzeki) ... i pytam co z tego ?...
Inaczej sprawa wygląda na jednodniowym biwaku a inaczej na dłuższym wypadzie. Pozwólcie, że przytoczę z życia (własnego) wzięte przykłady:
- Słońce zaszło już o 17:00, a już w ciągu dnia mróz mroził gingle w nosie. Wiem że będzie w nocy -20 ale noc nie muszę się okutać w wiele warstw polarów. Śpię w "kosmicznym" śpiworze, kalesonkach i koszulce, mam komfort snu, więcej miejsca (mniej ubrań do zabrania) w plecaku - AP i Jaca wiedzą o jakiej sytuacji mówię.
- kupiłem sobie legendarną siekierkę i wiem że nigdy mnie nie zawiedzie. Nie muszę jej wciąż ostrzyć, nie ma tandetnego lakierowanego toporzyska, i nie wyleci mi z łapy podczas rąbania drewna w wilgotny dzień. A i najważniejsze. Mój syn ją po mnie odziedziczy

- mam plecak ze średniej półki, i jest wygodny jak ta lala na kozetce. Mogę łazić z dużym obciążeniem, i pas biodrowy przenosi ciężar bez obcierania. Wiem co piszę, bo mam plecak budżetowy (ale kurde czarny jest, taktyczny

- sytuacja jaką mieliśmy z Doczem w Biesach. Po całym dniu napierania, okazało się że nie wejdziemy na planowany szczyt. Było już dawno po zachodzie słońca, wiatr urywał nam głowy (ja zgubiłem czapkę, na szczęście arafatka mi zatoki uratowała), było zimno, byliśmy zmęczeniu. Doczu jak zawsze, kiedy siada mu psycha zaczynał na mnie warczeć.
No to robimy biwak. I co? Ja kozakuję że narąbię drewna, rozepnę płachtę. A tu wielkie g-ie! Jesteśmy w lesie absolutnie liściastym, żadnych wiatrołomów, śniegu metrowa warstwa. Gałęzie drzew liściastych całkowicie zmrożone na szkło.
Tylko dzięki "kosmicznemu" namiotowi Docza, naszym UL kuchenkom na paliwo, poszliśmy spać w dobrych humorach, napojeni, i niewyziębieni (niestety Doczu chrapał)
Rozumiesz co mam na myśli?
Nie jestem pozerem, nie nie lubię wydawać kosmiczny kwot na sprzęt. Ale z drugiej strony nie mam dużego doświadczenia, pozwalającego mi iść w trudniejsze tereny, na dłuższe wypady tylko z nożem w zębach i NRCtką w kieszeni.
Cenię sobie komfort zachwycania się widokami, fajnym towarzystwem, atmosfera otoczenia. A jak jest źle, to psych może wszystko popsuć.
Mam swoje cztery ulubione elementy ekwipunku. Wręcz wielbię je, to ww. siekierka, plecak, i menażka nerkówka za 15 pln. Cena nie zawsze jest wyznacznikiem. Ale pójście na skróty, i oszczędności nie tam gdzie trzeba mogą popsuć humor.
Tak więc, sens mojego posta jest taki: uważam że źle pojęte oszczędności, zmienią się w wymierne straty i problemy. Kiedyś może się okazać, że śpiwór za 15PLN sprzeda nam przeziębienie, zadzior z puszki skaleczy nas w palec (kaman Panowie! Menażki kosztują już od 7PLN!), ultra tanie ponczo nasiąknie wilgocią i już nie wyschnie, a plandeka z marketu nie ochroni nas przed podmokłym terenem (co z tego że nam na głowę nie leci, jak grunt namaka).
I nie popadajmy w przesadę. Bo jak tak dalej pójdzie, to kolega który długo oszczędzał na wypasiony nożyk od Tlima będzie wstydził go pokazać w "towarzystwie"
Rozsądku, i wyważenia życzę a nie popadania w przesadę... z obu stron
F..k it, I'll Do It Myself!
- Darayavahus
- Posty: 8
- Rejestracja: 28 kwie 2011, 14:19
- Lokalizacja: Szczecin
- Tytuł użytkownika: Dziki Kvik
- Płeć:
- Kontakt:
- Dragonfly
- Posty: 313
- Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
- Lokalizacja: Mazowsze
- Tytuł użytkownika: Sceptyk
- Płeć:
Aha... Zapomniałem ! Moim zdaniem - pasek piersiowy to mądry wynalazek, kiedy system nośny nie do końca da się dobrze dopasować... Niestety, w każdym z plecaków, które nosiłem, pociły mi się plecy i na tej podstawie, oraz na podstawie "zeznań" w tym temacie wszystkich znajomych, zaryzykuję tezę, iż opowieści o skutecznym systemie "przewietrzania" pleców można włożyć między bajki... Co do pasa biodrowego - zupełną bzdurą jest stosowanie tego patentu w plecakach poniżej 40 l - stanowi rodzaj kwiatka, przypietego do kożucha... W większych plecakach, szczególnie mocniej obciążonych, pas biodrowy może pomóc. Pod warunkiem, że system nośny jest wyregulowany idealnie, plecak spakowany ściśle zgodnie z zasadami i idziemy po terenie równym, lub pod górę... Bo przy schodzeniu to już całkiem inna historia... 
Tak więc - kupując plecak warto zastanowić się, czy nie przepłacamy za nonsensowny gadżet, jakim jest pas biodrowy, który może okazać się całkowicie nieprzydatny, lub wręcz dyskomfortowy w naszych warunkach...

Tak więc - kupując plecak warto zastanowić się, czy nie przepłacamy za nonsensowny gadżet, jakim jest pas biodrowy, który może okazać się całkowicie nieprzydatny, lub wręcz dyskomfortowy w naszych warunkach...

Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
- Darayavahus
- Posty: 8
- Rejestracja: 28 kwie 2011, 14:19
- Lokalizacja: Szczecin
- Tytuł użytkownika: Dziki Kvik
- Płeć:
- Kontakt:
I tylko wtedyDragonfly pisze:Aha... Zapomniałem ! Moim zdaniem - pasek piersiowy to mądry wynalazek, kiedy system nośny nie do końca da się dobrze dopasować...

Częściowo zgoda, ale nie tyle w funkcji pojemności, co ciężaru.Co do pasa biodrowego - zupełną bzdurą jest stosowanie tego patentu w plecakach poniżej 40 l
Oczywiście, poprawna regulacja to podstawa, chyba na tym forum nie trzeba tego nikomu tłumaczyć...
"Ekspansja jednego gatunku zawsze musi skończyć się katastrofą, gdyż żaden nie może żywić się własnymi odpadami"
- Lynn Margulis
- Lynn Margulis
- Dragonfly
- Posty: 313
- Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
- Lokalizacja: Mazowsze
- Tytuł użytkownika: Sceptyk
- Płeć:
Puchal - nie pogniewaj się, ale nie masz racji... Bywałem po kilka dni w lesie, w temp. -20, gdy śniegu było ponad metr. Powiem Ci tak: namiot w takich warunkach jest rzeczą zbędną, niekiedy, gdy klient wyjątkowo uparty i innego rozwiązania nie widzi - namiot zabiera mu siły, czas i środki. Nie wiem, jak poradziłbym sobie w tym konkretnym miejscu, w którym wy byliście. Ale ostatnią rzeczą po którą bym sięgnął, byłby namiot. Dalej - w tym lesie, zimą, bywałem z myśliwymi... Gdyby któryś, w ciągu tych kilku dni użył siekiery - pozostali by go zastrzelili, bo mogliby się zwinąć i wrócić do domu... Pomimo tego - mrozu, śniegu i lasu dębowo-bukowego - opału było w bród. Widzisz, trzask łamanych gałęzi i gałązek jakoś nie płoszy zwierzyny... 
W tych samych warunkach, kilka km od obozu bazowego, gdzie płonęło ognisko, na zasiadkach w powszechnym użyciu były palniczki typu pepsi can stove, które sprawdzały się znakomicie podczas gotowania kubka wody. A tutejsi, forumowi spece twierdzą, że tego rodzaju rozwiązania nie mają żadnej racji bytu...
Oprócz tych polowań przewędrowałem spory szmat Norwegii i Karelii zimą. Naprawdę wiem, co mówię... Plecak bywa przydatny, aczkolwiek na wyprawy canoe raczej go chyba nie zabierasz ? Sądzę, że gdybyś zdecydował się powłóczyć zimą z pulkami bo bezkresnych równinach - też byś plecaka nie zabrał. Wybrałbyś raczej worek nieprzemakalny, który zabierasz na canoe (chociaż ja znam tańszy i lepszy patent zamiast tego worka). Siekierka jest rzeczą raczej zbędną, chyba, że szałasy chcesz budować lub robić coś w tym stylu. Menażka - no, co kto lubi... Ja wolę swój zestaw naczyń...
Puchal - masz fantastyczne szczęście, że było Ci dane posiedzieć w lesie mroźną zimą, czy poszwędać się po Biesach w ciekawych okolicznościach.
Ilu ludziom było dane to przeżyć ?
To raz...
Dwa - sposób, w jaki dałeś/daliście sobie radę jest dobry, oczywiście... Bo radę sobie daliście... Niekoniecznie jednak jest najlepszy z możliwych i wyczerpuje wszelkie mozliwości. Warto poszukiwać, prawda ?
Trzy - Twoi przedmówcy, opisując to, co zabierają na wyprawy, wyraźnie zastrzegli, do jakich warunków ma zastosowanie to, co proponują... Ani o -20 stopniach, ani o zimowych Biesach ani mowy było... Więc ?

W tych samych warunkach, kilka km od obozu bazowego, gdzie płonęło ognisko, na zasiadkach w powszechnym użyciu były palniczki typu pepsi can stove, które sprawdzały się znakomicie podczas gotowania kubka wody. A tutejsi, forumowi spece twierdzą, że tego rodzaju rozwiązania nie mają żadnej racji bytu...

Oprócz tych polowań przewędrowałem spory szmat Norwegii i Karelii zimą. Naprawdę wiem, co mówię... Plecak bywa przydatny, aczkolwiek na wyprawy canoe raczej go chyba nie zabierasz ? Sądzę, że gdybyś zdecydował się powłóczyć zimą z pulkami bo bezkresnych równinach - też byś plecaka nie zabrał. Wybrałbyś raczej worek nieprzemakalny, który zabierasz na canoe (chociaż ja znam tańszy i lepszy patent zamiast tego worka). Siekierka jest rzeczą raczej zbędną, chyba, że szałasy chcesz budować lub robić coś w tym stylu. Menażka - no, co kto lubi... Ja wolę swój zestaw naczyń...

Puchal - masz fantastyczne szczęście, że było Ci dane posiedzieć w lesie mroźną zimą, czy poszwędać się po Biesach w ciekawych okolicznościach.


Dwa - sposób, w jaki dałeś/daliście sobie radę jest dobry, oczywiście... Bo radę sobie daliście... Niekoniecznie jednak jest najlepszy z możliwych i wyczerpuje wszelkie mozliwości. Warto poszukiwać, prawda ?

Trzy - Twoi przedmówcy, opisując to, co zabierają na wyprawy, wyraźnie zastrzegli, do jakich warunków ma zastosowanie to, co proponują... Ani o -20 stopniach, ani o zimowych Biesach ani mowy było... Więc ?

Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Przy minus 20 stopniach namiot z Biedronki sprawi się dokładnie tak samo, jak "kosmiczny". Nie ma mowy, żeby przemókł... Wiadomo, że i śpiwór trzeba lepszy, i ciuchy. Ale dalej - jak ktoś ma zamiar robić zimowe wypady systematycznie, to warto się zaopatrzyć w puchowy śpiwór, czy specjalistyczne ciuchy. Na jeden wypad w roku - nie warto, i co ważniejsze - nie ma potrzeby.
Nie mam nic przeciwko gadżeciarstwu. Co najwyżej do łez bawi mnie, gdy gadżeciaż twierdzi, że bez tytanowej podstawki pod tytanowy palnik do lasu nie pójdzie. Lasowi to jest obojętne
Nie mam również nic przeciwko minimalizmowi - o ile nikt mnie nie zmusza, bym do lasu szedł w przepasce biodrowej z krzemiennym nożem jako jedynym rekwizytem. Ale z przyjemnością popatrzę, jak sobie taki radzi
Reasumując - kupujmy najlepszy sprzęt, na jaki nas aktualnie stać. Czytajmy forum, by wiedzieć, co kupujemy i dlaczego.
Natomiast zawsze warto pamiętać, że sprzęt, który kupiliśmy, ma nam służyć w konkretnych sytuacjach, a nie głównie do zadawania szyku. Do lasu biorę tani nóż, i tanią siekierkę - bo nigdy nie wiem, do czego ich będę musiał użyć, i nie szkoda mi ich zniszczyć w razie czego. Podobnie jest z ciuchami i innym szpejem. Mogę w razie czego cały swój "ekwipunek" porzucić, i na kolejną wyprawę wyruszę z podobnym kompletem bez konieczności zaciągania kredytu hipotecznego. Bez większego problemu zostawię ten "majątek" w dowolnym miejscu w lesie, np na biwaku, gdy wybiorę się po zakupy w kierunku cywilizacji. Straty stu, czy dwustu złotych opłakiwał długo nie będę. Ale jak wpakuję w te klamoty kilka, lub kilkanaście tysięcy, to się do nich na amen uwiążę...
Nie mam nic przeciwko gadżeciarstwu. Co najwyżej do łez bawi mnie, gdy gadżeciaż twierdzi, że bez tytanowej podstawki pod tytanowy palnik do lasu nie pójdzie. Lasowi to jest obojętne

Nie mam również nic przeciwko minimalizmowi - o ile nikt mnie nie zmusza, bym do lasu szedł w przepasce biodrowej z krzemiennym nożem jako jedynym rekwizytem. Ale z przyjemnością popatrzę, jak sobie taki radzi

Reasumując - kupujmy najlepszy sprzęt, na jaki nas aktualnie stać. Czytajmy forum, by wiedzieć, co kupujemy i dlaczego.
Natomiast zawsze warto pamiętać, że sprzęt, który kupiliśmy, ma nam służyć w konkretnych sytuacjach, a nie głównie do zadawania szyku. Do lasu biorę tani nóż, i tanią siekierkę - bo nigdy nie wiem, do czego ich będę musiał użyć, i nie szkoda mi ich zniszczyć w razie czego. Podobnie jest z ciuchami i innym szpejem. Mogę w razie czego cały swój "ekwipunek" porzucić, i na kolejną wyprawę wyruszę z podobnym kompletem bez konieczności zaciągania kredytu hipotecznego. Bez większego problemu zostawię ten "majątek" w dowolnym miejscu w lesie, np na biwaku, gdy wybiorę się po zakupy w kierunku cywilizacji. Straty stu, czy dwustu złotych opłakiwał długo nie będę. Ale jak wpakuję w te klamoty kilka, lub kilkanaście tysięcy, to się do nich na amen uwiążę...
Mnie też dobijały wynalazki z tunelami, gąbkami i siateczkami które zatrzymywały wilgoć (nie to, że mokra koszulka to jeszcze sam plecak :/). Sprzedałem więc rosomaka (bluźnierstwo jak nicDragonfly pisze:Niestety, w każdym z plecaków, które nosiłem, pociły mi się plecy i na tej podstawie, oraz na podstawie "zeznań" w tym temacie wszystkich znajomych, zaryzykuję tezę, iż opowieści o skutecznym systemie "przewietrzania" pleców można włożyć między bajki...


Rama została odchudzona stosownie do M-ki, pomalowana, wszystko złożone do kupy wraz z szelkami i pasem stanowi zestaw, który pokochały moje nie przyklejone do plecaka suche plecy




Na większą ilość szpeju mam Alice L na nieco inaczej customizowanej ramie polimerowej.
- wolfshadow
- Posty: 1050
- Rejestracja: 17 kwie 2008, 07:30
- Lokalizacja: Jaworzno
- Tytuł użytkownika: tuptuś leśny
- Płeć:
- Kontakt:
O ile po nasączeniu od wewnątrz skraplającą się parą nie zacznie zachowywać się jak stare płyty vinylowe po zgięciu.MlKl pisze:Przy minus 20 stopniach namiot z Biedronki sprawi się dokładnie tak samo, jak "kosmiczny". Nie ma mowy, żeby przemókł...

Wszystko zależy od tego jakie materiały zostały użyte i na czym skośnoocy zaoszczędzili.
Tanie jest dobre bo jest tanie ale świadomość konsumencka musi być. Głupio byłoby się o tym przekonać leżąc w przytlonym śpiworze, przy -20 i pod osmalonymi pałąkami bo świeczka którą się dogrzewaliśmy poleciała na materiał sypialni.
.:fortes fortuna adiuvat - Terencjusz:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
Byłem kiedyś świadkiem jak goście na Świnicy otwarli plecaczek, wyciągli kocyk, rozstawili taką porcelanę, nalali sobie kawy z termosu w kwiatki... Te kubeczki zrobiły na wszystkich wrażeniedziul pisze:
Dużo apetyczniej wygląda posiłek na trawie podany na zastawie z miśnieńskiej porcelany... przebijesz to ??Zirkau pisze:Gotowanie w puszkach bo brzoskwiniach - moze i sie da, ale to nie jest to, co normalna miseczka. Nawet taka stalowa za 3 zł wyglada dużo bardziej apetycznie niż jakieś smieci.

Mnie wystarczy, że na co dzień wyglądam jak wsiowy lump, a podczas wyprawy, kiedy to w naszym kraju nie ma możliwości nie spotkać się z ludźmi to nie chce się mi ich straszyć. Nie każda wyprawa to ucieczka w gęstwiny. Nie chodzi o to, by odwalać gejowiznę, lansować się, ale by schludnie wyglądać, nawet w lesie.dziul pisze:Fakt ... najważniejsze w lesie to wyglądacZirkau pisze:Nie każdy, chce wyglądac i pachnieć jak wsiowy lump![]()
zapomniałem ... :-/
Chodzi o to jak nie przepłacać. Dzielicie się swoimi spostrzeżeniami, ale tylko z sensu wypowiedzi wynika w jakich warunkach go użytkujecie. Przecież każdy z nas, inaczej się spakuje idąc na 2-3 dni głeboko w las, inaczej na 7 dniową pieszą wyprawę szlakiem turystycznym, inaczej jadąc autostopem i biwakując gdzies tam w mieście czy nad morzem a inaczej na zimową wyprawę - a pomimo to zawsze zadawać będziemy sobie pytanie jak nie przepłacać. Dlatego idąc tropemklasy KORZYSTNY (jakość/cena) określić który z naszych sprzetów można spokojnie do tego zaliczyć. Nie wiem jak WY, ale staram się posiadać taki sprzęt uniwersalny, bo nigdy nie wiem gdzie mnie nogi czy woda poniesie.
Kubek jest takim przykładem: można kupić już za 3 zł i jest tak samo funkcjonalny jak ten za 30 zł. Róznice są dość minimalne, ewentualnie w grę zaczynają wchodzić takie szczegóły jak zbicie 5g wagi czy inny uchwyt by byl bardzie pakowny.
Przykład z nożami przytoczyłem już wyżej. Owszem znajdą się tacy, co napiszą że można zrobić nawet z wieczka od puszki, ale... czy warto jeśli porządny nóż mamy już za 30 zł ?
Kuchenki: taki Bluet 206 jest naprawdę fajny, w przeciętnych wakacyjnych warunkach taki benzynowy MSR jest już przerostem formy letniej.
Ale prawda jest też taka - ze sprzętem klasy Dziul, z góry wiesz że nie zapuścisz się w trudniejsze warunki. - choć długość trasy nie ma tu znaczenia, bo i podróż dookoła świata można z tym uskutecznić - ale tu nie sprzęt mu pomaga a myślenie i przewidywanie - ktore może nas także zawieść jak niskiej jakości sprzęt. ( jakość nie cena).
Ostatnio zmieniony 20 maja 2011, 09:45 przez Zirkau, łącznie zmieniany 3 razy.
- wolfshadow
- Posty: 1050
- Rejestracja: 17 kwie 2008, 07:30
- Lokalizacja: Jaworzno
- Tytuł użytkownika: tuptuś leśny
- Płeć:
- Kontakt:
Nie twierdzę, że wszystkie są palne. Obecnie nowoczesne tkaniny namiotowe nie palą się a topią. Biznes kręci się jednak dzięki obniżaniu kosztów produkcji. Firmie noname łatwiej na rynek wpuścić bubel szukając oszczędności niż firmie o ugruntowanej marce.Ciek pisze:wolfshadow, znaczy się tanie namioty są palne, a droższe nie?
Na pewnym wypadzie podziwiałem działania ekipy, która zakupiła sobie "trójeczkę w marketowej promocji" i w czasie deszczu asekurowała się folią malarską

Ja spałem w dwójce (też marketowej), która akurat wytrzymała nawałnicę. Czyli ja zyskałem na zakupie a oni przepłacili. Namiot kupowałem wiedząc, że ryzykuję zmoknięcie i awaryjnie miałem ze sobą poncho. Pewnie mógłbym spać na glebie pod ponchem ale teren był tak "zakleszczony", że codziennie rano zrzucałem kilkanaście osobników łażących po zewnętrznej części powłoki sypialni.
.:fortes fortuna adiuvat - Terencjusz:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
Nie koniecznie tak samo - tani namiot po odjęciu źródła ognia i tak cały spłonie, dobry namiot przestanie się palić. Sprawdź czy nie masz właśnie tak wykończonego materiału w swoim FNCiek pisze:wolfshadow, znaczy się tanie namioty są palne, a droższe nie? Mój namiot FN za 300 zł jest tak samo palny jak namiot z Tesco za 30.

EDIT
Wolf był szybszy
