Quazimodo - żeby Cię ubawić:
"Ścieżki Króla" bez podstawowego sprzetu wspinaczkowego (uprzęży, lonży, etc) nie zrobisz, nawet na nią nie wejdziesz - jeśli nie jesteś samobójcą. Jeżeli jednak tam potrafisz i możesz się ubezpieczyć, to porównywanie El Camino do Orlej nie ma sensu.
W Tatrach czasem wystarczy trochę zimnego deszczu żeby co poniektórym przez głowę przewijała się historia ich życia. Niekoniecznie na Orlej nawet, wszędzie tam, gdzie kawałek pochylonej skały a z niej dłuuugi zjazd...
El Camino zaliczyłem całą raz, jeszcze przed zamknięciem, potem cały dolny odcinek i kilka innych, niewielkich, "turystycznych" fragmentów. Pozory mylą...
Twoje znajome, o ile Orlą zaliczyły w całości - bo pomijając charakter szlaku, jest on długi i wymaga kondycji - miały szczęście. Takie samo szczęście mają rok w rok tysiące nieprzygotowanych osób wybierających się w Tatry. Rok w rok kilku osobom tego szczęścia zabraknie. Przy czym na Orlej przydarzało się to również naprawdę doświadczonym turystom.
Orla Perć to już wyzwanie...
Jeżeli chodzi o ogólny charakter Twojej wycieczki - Tatry to raczej nieodpowiedni teren na kilkudniowe bytowanie wśród dzikiej przyrody. Tam chodzi się po konkretnych, opisanych i wymierzonych szlakach, rejestruje wyjścia i powroty a "skacząc w bok" można napytać sobie biedy, nie tylko po spotkaniu z filancami, ale też dlatego, że zachęcające zbocze, czy żlebik często jest drogą bez powrotu. Prowadzi wyłącznie w dół... Owszem, czasem można zaliczyć noc w kolibie, jak się ma trochę doświadczenia i wie się gdzie i kiedy... Raz... Ale tydzień ?
Rzaz dobrze Ci wyliczył - z tym, że ja na takiej diecie dostałbym ciężkiego rozstroju żołądka.

Ale, jak chcesz i tam, gdzie to bezpieczne - spróbuj sobie coś w Tatrach upolować, bez broni palnej, oczywiście... Życzę powodzenia !
Taka fraszka jest, Waligórskiego:
Napadł raz turystkę
w górach, niedźwiedź dziki.
Trafił na artystkę,
musi brać zastrzyki...