Odpicowałem go więc, zaoctowałem, i teraz wisi koło kozy, jako toporek salonowy. Służy do sporadycznego rozszczepiania drewienek, i dla klimatu.

Następnie kupiłem Gransfors Bruks - Mini Hatchet.

Nie jest to toporek w cenie tej powyżej, ale każda złotówka wydana na to narzędzie jest dobrze wydana. Wygląda jak niedokończona, widać że kuta ręcznie, powierzchnia ma spore nierówności. Convex też wydaje się być nierówny. Ale jak to pracuje! Dopiero raz była ostrzona. Właściwie to podostrzana. Więc jeśli pytacie mnie, Co bym zabrał na wyprawę? TO bez wahania wskazuję na Mini Hatchet.
Mój świętej pamięci dziadek zawsze powtarzał, że byłby kuternogą gdyby nie pracował ostrym niemieckim toporem. W młodości podczas rozrąbywania tuszy (moja rodzina ma wielopokoleniowe tradycje rzeźnickie) topór zsunął się z kości półtuszy i ostrze wbiło mu się w stopę. Ukośnie, od małego palca w kierunku śródstopia. Topór był czysty, ostry jak pierun i niemiecki. Rana szybko się zrosła, kości były przecięte ale nie zmiażdżone. Dziadek powiadał mi, że jeśli by pracował lichym narzędziem, to stopa była by zmiażdżona.
Teraz wiem że ostrza dzielą się na ostre i niebezpieczne.