Co robić kiedy wojna wybuchnie?
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
Co robić kiedy wojna wybuchnie?
Witam wszystkich. Chciałem zacząć dyskusję na temat: Co robić kiedy wybuchnie wojna. No, niby że to teraz niemożliwe ale nic nie wiadomo. Co wy byście zrobili?
Wielu by chciało uciec od razu za granicę, wielu by uciekło na wieś bo niby tam są bardzo słabe działania wojenne.
Ja bym chciał uciec od miast, jak najdalej. Jakaś wieś, las czy coś takiego. Następnie udać się na zieloną granicę, na wschód. Dlaczego nie na zachód? bo tam gdzie miliony uciekinierów to nie ma żywności, schronienia itp. Jak wy myślicie o takim planie awaryjnym? Myśleliście o czymś takim? Proszę być wyrozumiałym w stosunku do mnie i do tematu.
Wielu by chciało uciec od razu za granicę, wielu by uciekło na wieś bo niby tam są bardzo słabe działania wojenne.
Ja bym chciał uciec od miast, jak najdalej. Jakaś wieś, las czy coś takiego. Następnie udać się na zieloną granicę, na wschód. Dlaczego nie na zachód? bo tam gdzie miliony uciekinierów to nie ma żywności, schronienia itp. Jak wy myślicie o takim planie awaryjnym? Myśleliście o czymś takim? Proszę być wyrozumiałym w stosunku do mnie i do tematu.
Ostatnio zmieniony 10 mar 2010, 10:11 przez Kobra, łącznie zmieniany 1 raz.
Taaa, a kto by bronił ojczyzny
Zaraz uzbroił bym się, w cokolwiek, ( bynajmniej nie widły, jakieś takie nieporęczne )
i na wroga. Wolę zginąć za kraj, niż żyć w cieniu okupacji. ( tak przykładowo mówiąc )
Bo dzisiejsza nowoczesna wojna, raczej przypuszczam wyglądała by inaczej. Atomówka tu, atomówka tam i nie ma połowy polski... :-/

Zaraz uzbroił bym się, w cokolwiek, ( bynajmniej nie widły, jakieś takie nieporęczne )
i na wroga. Wolę zginąć za kraj, niż żyć w cieniu okupacji. ( tak przykładowo mówiąc )
Bo dzisiejsza nowoczesna wojna, raczej przypuszczam wyglądała by inaczej. Atomówka tu, atomówka tam i nie ma połowy polski... :-/
Re: Co robić kiedy wojna wybuchnie?
Jak się tak zastanowić to to też surviwalowe zagadnienie. Z tym, że nie ma na nie moim zdaniem jednoznacznej odpowiedzi. Jak wybuchnie wojna z którymś z naszych wschodnich sąsiadów (celowo nie bawię się w wyrocznię, z którym ...) to ucieczka na wschód raczej mało rozsądną jest. Ja akurat mam już zapewnioną "posadkę" na wypadek wybuchu wojny - kurier MRA, czyli inaczej mówiąc goniec dostarczający wezwania mobilizacyjne żołnierzom rezerwy na wypadek wybuchu wojny. To na początek - później pewnie wcielony byłbym do jakiegoś plutonu wojsk łączności, bo w takich wojskach służyłem. I to tyle... A co każdy by zrobił to pewnie zależy w jakich okolicznościach by się akurat znajdował. Przypuszczam, że pewnie sam byś nie uciekał z kraju objętego działaniami wojennymi, chciałbyś zabrać np. matkę. Twoja matka chciała by zabrać swoją matkę, która mogła by nie mieć siły uciekać, więc sprawa i Twoje plany zaczęły by się komplikować. Tak więc naprawdę nie wiadomo, co kto by zrobił w takim przypadku.
ja zacząłem uprawiać survival tylko po to by dać sobie rade w razie wojny czy katastrofy i moim zdaniem najlepsze miejsce na ucieczkę są góry im głębiej tym lepiej bo mało wojsk tam dotrze bo za duże koszty i straty a góry to niezliczona ilość kryjówek fakt trudniej w nich przetrwać ale za to bezpieczniej. na wsi bym się w życiu nie osiedlił co ci da jak cię w nocy zaskoczą nawet nie zdążysz uciec do lasu a jak wjadą czołgami to i z lasu nic nie zostanie. a co do rodziny moja zawsze krzywo patrzyła na moje zainteresowania że poco mi to strata czasu wiec jak przyjdzie co do czego nie będzie mi ich żal a nie będę ryzykował bo babcia nie umie przejść 2 kilometrów. Dla mnie wojna jest dla debili a za Polskę walczyć nie będę bo to ciemnogród rządzony przez baranów.
- Mazazel
- Posty: 84
- Rejestracja: 02 sty 2010, 20:36
- Lokalizacja: Łódź
- Gadu Gadu: 9008350
- Płeć:
- Kontakt:
Zapewne, jak większość nas, ponosi konsekwencje tego, że nasi rodzice uznali to miejsce za odpowiednie, by tu sprowadzić dzieci na świat. Ja je takim nie widzę, temu dzieci nie mam. I za wybory, na które nie mamy wpływu, nie możemy odpowiadać.to co jeszcze robisz w tym kraju?
Co do meritum, nie wydaje mi się, żeby w przypadku wojny w kraju, istniały jakieś "bezpieczne miejsca" typu las, wioska, czy góry. Ze współczesnym sprzętem wojskowym namierzenie tam człowieka nie jest problemem. Oczywiście zachodzi tu pytanie o masowość i rodzaj działań wojennych; może być tak, że jakimś tam "robaczkiem" mieszkającym sob w szałasie nikt sie nie przejmie. Już grupą prędzej- ale znów w górach zima grupka ludzi ma większe szanse przetrwania, niż 'samotny wilk'. Jednocześnie, w wypadku długotrwałego, wyniszczającego konfliktu możliwe, że lepiej nie być na jego uboczu, a właśnie mieć pracę np w wojsku (oczywiście nie rozumiem przez to bycia mięsem armatnim;)) z uwagi na łatwiejszy dostęp do informacji i zaopatrzenia. W razie głodu tam najłatwiej jeszcze sie będzie używić.
A faktycznie, to nie sposób przewidzieć, co sie uczyni, i co będzie możliwe do zrobienia- ucieczka tu czy tam wymaga środków transportu i mozliwości swobodnego poruszania sie po drogach, co może być wielce utrudnione przecież....Ale biorąc pod uwagę, co to państwo "robi" dla mnie, ratować będę, co mogę- siebie i bliskich.
zlotykon.pl
Panowie zalezy z kim byla by wojna...Obstawiam Rosje
wiec jesli bylo by mi dane przezyc pierwsze dni konfliktu i jakims cudem dostal bym AKMSa ( watpliwe ) i ammo..to bym zostal i walczyl o Ojczyzne...ale nie jako zolnierz tylko jako partyzant ! zreszta nie ma co gdybac...sytuacja polityczna z sasiadami jest w miare spokojna a Polska nie posiada poteznych zloz ropy czy innych cennych surowcow

wiec jesli bylo by mi dane przezyc pierwsze dni konfliktu i jakims cudem dostal bym AKMSa ( watpliwe ) i ammo..to bym zostal i walczyl o Ojczyzne...ale nie jako zolnierz tylko jako partyzant ! zreszta nie ma co gdybac...sytuacja polityczna z sasiadami jest w miare spokojna a Polska nie posiada poteznych zloz ropy czy innych cennych surowcow

Żeby dyskutować na taki temat, potrzebna jest odrobina orientacji na temat tego, jak wygląda współczesny konflikt zbrojny - jego uwarunkowania militarne i polityczne oraz społeczne.
Możliwe są dwa rodzaje wojny, jeśli chodzi o rozróżnienie pod kątem użytej broni:
A) wojna nuklearna (ew. z użyciem innej broni masowego rażenia, np. biologicznej)
B) wojna konwencjonalna
W razie A - wojny nuklearnej - wszelkie rozważania są dość abstrakcyjnymi spekulacjami, gdyby Polska stała się celem ataku na pełną skalę, zapewne większość ludności zginęłaby od razu i w męczarniach, a co by było potem - pokazują filmy typu "Mad Max"
W razie B - wojny konwencjonalnej - jest bardzo wiele różnych wariantów tego jak ta wojna może wyglądać.
Zanim zaczniemy rozważać "co robić w razie wojny" trzeba wyjaśnić sobie kilka kwestii wstępnych: jaka byłaby skala tej wojny, cele agresora, zakres kontroli kraju przez okupanta, rozwój sytuacji do wojny, sytuacja w krajach sąsiednich.
Po pierwsze, po 1945 było bardzo niewiele wojen takich jak agresja III Rzeszy na Polskę w 1939, to znaczy takich, gdzie agresor atakuje jakieś państwo z zamiarem jego całkowitego podboju: można tu wymienić napaści państw arabskich na Izrael w 1967 i 1973, inwazję iracką na Kuwejt w 1990 i ewentualnie (choć to kwestia dyskusyjna) zajęcie Tybetu przez ChRL oraz wojny Korei Płn. z Koreą Płd. i Wietnamu Płn. z Wietnamem Płd. W przypadku dzisiejszej Polski taki wariant w stylu powtórki okupacji hitlerowskiej jest bardzo mało prawdopodobny, wymagałby ogromnych nakładów sił od ewentualnego agresora i zupełnie nie mieści się w dzisiejszych realiach stosunków międzynarodowych,
Ogromna większość wojen po 1945 z udziałem czynnika zewnętrznego to interwencje w wewnętrzne sprawy innego państwa, np. popierające jedną ze stron w wojnie domowej. Typowe przykłady: interwencja radziecka i amerykańsko-natowska w Afganistanie, amerykańska w Iraku (na Grenadzie, Panamie itd.), radziecka na Węgrzech w 1956, izraelskie operacje w Libanie 1982 i 2006, naloty NATO na Jugosławię w 1999 czy nawet wojna rosyjsko-gruzińska 2008. Przykładów takich możnaby wymienić jeszcze z kilkadziesiąt. Celem agresora/interwenta nie jest podbój zaatakowanego kraju, ale wymuszenie na tym kraju jakichś ustępstw i/lub najczęściej także zainstalowanie tam uległego rządu. Celem rosyjskiego ataku na Gruzję w 2008 przecież nie było podbicie Gruzji, ale wymuszenie na Gruzji rezygnacji z prób reintegracji zbuntowanych regionów i być może także (choć to tylko spekulacje) obalenie Saakaszwilego i zainstalowanie tam jakiegoś prorosyjskiego rządu.
Taki wariant od biedy sobie można wyobrazić w odniesieniu do Polski - proszę mnie nie posądzać o jakieś oszołomstwo - to tylko przykłady myślowe (mam nadzieję że czysto spekulacyjne):
np.:
A) w Polsce dochodzi do głębokiego kryzysu politycznego, np. opozycja zarzuca partii rządzącej sfałszowanie wyborów prezydenckich, mamy dwóch prezydentów - obaj uważają się za legalnych, sytuacja rozwija się tak jak na Ukrainie w 2004 tyle że uzyta jest przemoc, powstają bojówki, armia i policja się rozpadają np. dowództwo policji jest lojalne wobec prezydenta Iksińskiego, a sztab generalny wobec Igrekowskiego, do Polski wkraczają wojska rosyjskie pod pretekstem ochrony gazociągów...
B) Mniejszość niemiecka na Opolszczyźnie ogłasza niepodległość, Polska oczywiście tego nie uznaje, Niemcy wystosowują ultimatum, po czym bombardują główne miasta, elektrownie, mosty, węzły kolejowe, stacje telewizyjne itd. i blokują nasze porty, nie wysyłając do Polski wojsk lądowych.
Najbardziej prawdopodobny wariant konfliktu zbrojnego który może dotknąć Polskę, to jakiś lokalny konflikt o charakterze takim, że trudno powiedzieć czy to już wojna lokalna, czy tylko jeszcze akty terroryzmu, zamieszki lub zmasowany bandytyzm. Np. teoretycznie (przykład czysto teoretyczny, proszę mnie nie posądzać o podżegania wojenne czy do waśni narodowościowych): w Polsce jakieś oszołomy tworzą Armię Wyzwolenia Kresów Wschodnich i zaczynają podkładać bomby we Lwowie, ukraińscy nacjonaliści tworzą Armię Wyzwolenia Zakerzonii i robią to samo w Przemyślu i Chełmie, po terytorium pogranicza zaczynaja latać jakieś bandy w kominiarkach, oba rządy się od tego odcinają i wspólnie próbują zwalczyć te ugrupowania --> mamy sytuację jak w Ulsterze, tymczasem jednak np. w Poznaniu, Gdańsku, Łodzi, a także w Odessie, Charkowie czy Dniepropietrowsku żyje się całkiem normalnie.
We wszystkich tych wariantach konfliktu stopień zagrożenia dla zwykłej rodziny byłby bardzo różny, i wszelkie rozważania o uciekaniu do lasu czy w góry trzeba sobie poprzedzić założeniem o jaki rodzaj chodzi.
Są jeszcze dwa ważne aspekty: wojna nigdy nie wybucha ni z tego ni z owego, i nie dzieje się w próżni tylko w pewnym otoczeniu międzynarodowym.
Polska i cała Europa jest w tej chwili dość bezpieczna i stabilna. Ewentualny konflikt zbrojny musiałby być poprzedzony kryzysem politycznym i wyraźnymi oznakami destabilizacji - tak jak było w Jugosławii w 1991: zanim wybuchła wojna były conajmniej 2 lata politycznego kryzysu, narastanie napięcia, zamieszki narodowościowe na meczach, powstawały bojówki i inne formacje paramilitarne, były strzelaniny - początkowo bezkrwawe, potem zaczęli ginąc ludzie, było blokowanie dróg, ruchy wojsk i dopiero w końcu wojna na pełną skale.
Państwa ościenne (i cała Europa) też na takie coś reagują - boją się napływu uchodźców, handlu bronią i przeniesienia konfliktu na swoje terytorium, w związku z czym podejmują działania prewencyjne,
Dlatego we wszelkich rozważania "co ja bym zrobił" też należy wziąć pod uwagę "co ze mną zrobi państwo". Wojna na ogół jest poprzedzona stanami nadzwyczajnymi (np. stan wyjatkowy), a obywatele maja swe obowiązki, a państwo ma od tego żandarmerię i inne służby by je wyegzekwowac. Następuje mobilizacja do wojska, militaryzacja niektórych działów gospodarki i infrastruktury (np. transport, łączność). Wyjechanie z kraju też nie będzie takie proste - po pierwsze nasze państwo raczej nie wypuści, a sąsiedzi raczej nie będą wpuszczać - przecież mnóstwo młodych Gruzinów, Macedończyków, Bośniaków, Mołdawian, Serbów itd. nie miało ochoty służyć w armii swej ojczyzny i chciało dać dyla za granicę, ale to nie znaczy że wszystkim się to udało.
Możliwe są dwa rodzaje wojny, jeśli chodzi o rozróżnienie pod kątem użytej broni:
A) wojna nuklearna (ew. z użyciem innej broni masowego rażenia, np. biologicznej)
B) wojna konwencjonalna
W razie A - wojny nuklearnej - wszelkie rozważania są dość abstrakcyjnymi spekulacjami, gdyby Polska stała się celem ataku na pełną skalę, zapewne większość ludności zginęłaby od razu i w męczarniach, a co by było potem - pokazują filmy typu "Mad Max"
W razie B - wojny konwencjonalnej - jest bardzo wiele różnych wariantów tego jak ta wojna może wyglądać.
Zanim zaczniemy rozważać "co robić w razie wojny" trzeba wyjaśnić sobie kilka kwestii wstępnych: jaka byłaby skala tej wojny, cele agresora, zakres kontroli kraju przez okupanta, rozwój sytuacji do wojny, sytuacja w krajach sąsiednich.
Po pierwsze, po 1945 było bardzo niewiele wojen takich jak agresja III Rzeszy na Polskę w 1939, to znaczy takich, gdzie agresor atakuje jakieś państwo z zamiarem jego całkowitego podboju: można tu wymienić napaści państw arabskich na Izrael w 1967 i 1973, inwazję iracką na Kuwejt w 1990 i ewentualnie (choć to kwestia dyskusyjna) zajęcie Tybetu przez ChRL oraz wojny Korei Płn. z Koreą Płd. i Wietnamu Płn. z Wietnamem Płd. W przypadku dzisiejszej Polski taki wariant w stylu powtórki okupacji hitlerowskiej jest bardzo mało prawdopodobny, wymagałby ogromnych nakładów sił od ewentualnego agresora i zupełnie nie mieści się w dzisiejszych realiach stosunków międzynarodowych,
Ogromna większość wojen po 1945 z udziałem czynnika zewnętrznego to interwencje w wewnętrzne sprawy innego państwa, np. popierające jedną ze stron w wojnie domowej. Typowe przykłady: interwencja radziecka i amerykańsko-natowska w Afganistanie, amerykańska w Iraku (na Grenadzie, Panamie itd.), radziecka na Węgrzech w 1956, izraelskie operacje w Libanie 1982 i 2006, naloty NATO na Jugosławię w 1999 czy nawet wojna rosyjsko-gruzińska 2008. Przykładów takich możnaby wymienić jeszcze z kilkadziesiąt. Celem agresora/interwenta nie jest podbój zaatakowanego kraju, ale wymuszenie na tym kraju jakichś ustępstw i/lub najczęściej także zainstalowanie tam uległego rządu. Celem rosyjskiego ataku na Gruzję w 2008 przecież nie było podbicie Gruzji, ale wymuszenie na Gruzji rezygnacji z prób reintegracji zbuntowanych regionów i być może także (choć to tylko spekulacje) obalenie Saakaszwilego i zainstalowanie tam jakiegoś prorosyjskiego rządu.
Taki wariant od biedy sobie można wyobrazić w odniesieniu do Polski - proszę mnie nie posądzać o jakieś oszołomstwo - to tylko przykłady myślowe (mam nadzieję że czysto spekulacyjne):
np.:
A) w Polsce dochodzi do głębokiego kryzysu politycznego, np. opozycja zarzuca partii rządzącej sfałszowanie wyborów prezydenckich, mamy dwóch prezydentów - obaj uważają się za legalnych, sytuacja rozwija się tak jak na Ukrainie w 2004 tyle że uzyta jest przemoc, powstają bojówki, armia i policja się rozpadają np. dowództwo policji jest lojalne wobec prezydenta Iksińskiego, a sztab generalny wobec Igrekowskiego, do Polski wkraczają wojska rosyjskie pod pretekstem ochrony gazociągów...
B) Mniejszość niemiecka na Opolszczyźnie ogłasza niepodległość, Polska oczywiście tego nie uznaje, Niemcy wystosowują ultimatum, po czym bombardują główne miasta, elektrownie, mosty, węzły kolejowe, stacje telewizyjne itd. i blokują nasze porty, nie wysyłając do Polski wojsk lądowych.
Najbardziej prawdopodobny wariant konfliktu zbrojnego który może dotknąć Polskę, to jakiś lokalny konflikt o charakterze takim, że trudno powiedzieć czy to już wojna lokalna, czy tylko jeszcze akty terroryzmu, zamieszki lub zmasowany bandytyzm. Np. teoretycznie (przykład czysto teoretyczny, proszę mnie nie posądzać o podżegania wojenne czy do waśni narodowościowych): w Polsce jakieś oszołomy tworzą Armię Wyzwolenia Kresów Wschodnich i zaczynają podkładać bomby we Lwowie, ukraińscy nacjonaliści tworzą Armię Wyzwolenia Zakerzonii i robią to samo w Przemyślu i Chełmie, po terytorium pogranicza zaczynaja latać jakieś bandy w kominiarkach, oba rządy się od tego odcinają i wspólnie próbują zwalczyć te ugrupowania --> mamy sytuację jak w Ulsterze, tymczasem jednak np. w Poznaniu, Gdańsku, Łodzi, a także w Odessie, Charkowie czy Dniepropietrowsku żyje się całkiem normalnie.
We wszystkich tych wariantach konfliktu stopień zagrożenia dla zwykłej rodziny byłby bardzo różny, i wszelkie rozważania o uciekaniu do lasu czy w góry trzeba sobie poprzedzić założeniem o jaki rodzaj chodzi.
Są jeszcze dwa ważne aspekty: wojna nigdy nie wybucha ni z tego ni z owego, i nie dzieje się w próżni tylko w pewnym otoczeniu międzynarodowym.
Polska i cała Europa jest w tej chwili dość bezpieczna i stabilna. Ewentualny konflikt zbrojny musiałby być poprzedzony kryzysem politycznym i wyraźnymi oznakami destabilizacji - tak jak było w Jugosławii w 1991: zanim wybuchła wojna były conajmniej 2 lata politycznego kryzysu, narastanie napięcia, zamieszki narodowościowe na meczach, powstawały bojówki i inne formacje paramilitarne, były strzelaniny - początkowo bezkrwawe, potem zaczęli ginąc ludzie, było blokowanie dróg, ruchy wojsk i dopiero w końcu wojna na pełną skale.
Państwa ościenne (i cała Europa) też na takie coś reagują - boją się napływu uchodźców, handlu bronią i przeniesienia konfliktu na swoje terytorium, w związku z czym podejmują działania prewencyjne,
Dlatego we wszelkich rozważania "co ja bym zrobił" też należy wziąć pod uwagę "co ze mną zrobi państwo". Wojna na ogół jest poprzedzona stanami nadzwyczajnymi (np. stan wyjatkowy), a obywatele maja swe obowiązki, a państwo ma od tego żandarmerię i inne służby by je wyegzekwowac. Następuje mobilizacja do wojska, militaryzacja niektórych działów gospodarki i infrastruktury (np. transport, łączność). Wyjechanie z kraju też nie będzie takie proste - po pierwsze nasze państwo raczej nie wypuści, a sąsiedzi raczej nie będą wpuszczać - przecież mnóstwo młodych Gruzinów, Macedończyków, Bośniaków, Mołdawian, Serbów itd. nie miało ochoty służyć w armii swej ojczyzny i chciało dać dyla za granicę, ale to nie znaczy że wszystkim się to udało.
Jeszcze wrócą wiosny przypływy i zaświecą zorze rankami
Wilki przecież polują stadami i dopadną kiedyś myśliwych
(Otton Żupancić)
Wilki przecież polują stadami i dopadną kiedyś myśliwych
(Otton Żupancić)
Wiadomo wojna nuklearna nie gra roli... skutki są bardzo ciężkie a promieniowanie mogłoby pójść nawet na teren Rosji i innych krajów. W państwie zostać to na nic bo jest nie bezpiecznie. Można uciec w dzicz w jakieś gęste lasy czy góry aby agresja wroga troszkę ucichła a potem można myśleć aby uciec za granicę ale nie z innymi gdzieś w punkty uchodźca bo gdzie dużo ludzi tam mało pożywienia, wody itp. Wielu by uciekało na wschód tak jak ja ,ale wiadomo gdyby Rosja nas napadła to Białoruś odpada. Ich stosunki są bardzo dobre i gdyby nas złapali na pewno by Rosjanom nas oddali no i tam by dużo wojska było bo tamtędy by wojsko Rosyjskie by się przemieszczało na Polskę. Nie wiem jak z Ukrainą.
Dzisiejsza technologia wykrycia ludzi w jakiś górach czy lasach to już nie problem. Różnego rodzaje noktowizory itp. to nas spokojnie znajdą ale po co mieliby się pchać w góry? Wielu ludzi by nie poszło daleko bo nie znają sztuki survivalu lub nie mają potrzebnych rzeczy, wielu by wierzyło mediom i rządowi który by pewnie prosił aby zostać w domach bo sytuacja jest pod kontrolą... Mi się wydaję że gdyby wojna wybuchła to by najpierw atakowali miasta a potem by wjeżdżali na wsie gdzie by była mała aktywność agresji wroga.
Dzisiejsza technologia wykrycia ludzi w jakiś górach czy lasach to już nie problem. Różnego rodzaje noktowizory itp. to nas spokojnie znajdą ale po co mieliby się pchać w góry? Wielu ludzi by nie poszło daleko bo nie znają sztuki survivalu lub nie mają potrzebnych rzeczy, wielu by wierzyło mediom i rządowi który by pewnie prosił aby zostać w domach bo sytuacja jest pod kontrolą... Mi się wydaję że gdyby wojna wybuchła to by najpierw atakowali miasta a potem by wjeżdżali na wsie gdzie by była mała aktywność agresji wroga.
Nuklearna nie, ale do niszczenia miast,baz wojskowych. Spokojnie wystarczy: http://wyborcza.pl/1,86738,4483298.htmlKobra pisze:Wiadomo wojna nuklearna nie gra roli
Główną siłą niszczącą bomb próżniowych jest gwałtownie zmieniające się ciśnienie. Taka bomba rozpyla w powietrzu dużą ilość materiału wybuchowego i potem za pomocą małego ładunku inicjuje eksplozję tej chmury aerozolu lub pyłu. Dochodzi do gwałtownego spalania, które zasysa tlen z powietrza, a na wielkim terenie powoduje powstanie fali uderzeniowej. Rozprzestrzenia się ona od centrum ku krawędziom chmury materiału wybuchowego z prędkością ponaddźwiękową, powodując wielkie zniszczenia, zwłaszcza na równinach. I do tego Ruska, jeśli rozmawiamy tu o możliwości ataku naszych najbliższych sąsiadów.
Po kłopocie, nie ma skażenia, jest tylko krater.
- Hakas
- Posty: 209
- Rejestracja: 03 lip 2008, 00:08
- Lokalizacja: Pomorze Zachodnie
- Tytuł użytkownika: KAPKANCZYK
- Płeć:
Witaj!
Kobra obiecałeś, że zanim coś napiszesz to pomyślisz a zakładasz tak durne wątki, że aż boli
Jaka wojna ??
Hakas
Kobra obiecałeś, że zanim coś napiszesz to pomyślisz a zakładasz tak durne wątki, że aż boli

Jaka wojna ??
Hakas
Wędruję poprzez świat polując, walcząc
i uzdrawiając
Przeklęty, kto miecz swój trzyma z dala od krwi - Bellicosa anima
Damnatus, qui gladio suo ab sanguem reservat - Bellicosa anima
i uzdrawiając
Przeklęty, kto miecz swój trzyma z dala od krwi - Bellicosa anima
Damnatus, qui gladio suo ab sanguem reservat - Bellicosa anima
Ponoć nieudane zamachy w Londynie (furgonetki z odkręconymi butlami z gazem) miały być również próbą skopiowania zasady działania takiej bomby. Co do wojny - jakiś analityk stwierdził, że obecnie i w przyszłości możliwe są już tylko 3 rodzaje wojen:
1. Plemienne masakry dokonywane przy użyciu kałasznikowów i maczet
2. Chirurgiczne naloty USAF
3. Zamachy terrorystyczne
(Aczkolwiek sprawa Gruzji jakoś tu nie pasuje
)
1. Plemienne masakry dokonywane przy użyciu kałasznikowów i maczet
2. Chirurgiczne naloty USAF
3. Zamachy terrorystyczne
(Aczkolwiek sprawa Gruzji jakoś tu nie pasuje

Właśnie w Gruzji jest normalna wojna... A wojna zawsze może wybuchnąć i nie bądźmy tacy pewni... USA by nie nastawiło za nas tyłka przeciwko Rosji bo teraz się co raz lepiej dogadują a gdyby USA stanęli w naszej obronie wszystkie te stosunki zostały by zniszczone... Zawsze można pomyśleć co trzeba zrobić na wypadek wojny, nikomu to nie zaszkodzi...
Co robić kiedy wojna wybuchnie?
Wyrywać do lasu i w najgęstszej dziczy wykopać sobie ziemiankę. Ustawić w niej aparaturę i zacząć pędzić bimber.
Wtedy każda Armia będzie Ci przyjacielem, (no chyba że napadną na nas islamiści
) a i w postępach frontowych będziesz na bieżąco bo będziesz wiedział jaka armia aktualnie jest w Twojej okolicy
O to że Cię w twojej "głuszy" nie znajdą się nie martw. Każda Armia wyniucha bimber z odległości nieosiągalnej w naszych nawet największych kompleksach leśnych i nawet kopalniach węgla
no chyba że to będą islamiści
I teraz jasne dlaczego "cywilizowany" świat tak się boi Islamu
Wyrywać do lasu i w najgęstszej dziczy wykopać sobie ziemiankę. Ustawić w niej aparaturę i zacząć pędzić bimber.
Wtedy każda Armia będzie Ci przyjacielem, (no chyba że napadną na nas islamiści


O to że Cię w twojej "głuszy" nie znajdą się nie martw. Każda Armia wyniucha bimber z odległości nieosiągalnej w naszych nawet największych kompleksach leśnych i nawet kopalniach węgla


I teraz jasne dlaczego "cywilizowany" świat tak się boi Islamu

Polska nie ma na swoim terytorium zbuntowanych jednostronnie proklamowanych państewek. Na terenie Gruzji takowe istnieją od 1991 i stan napięcia jest tam od tamtego czasu wysoki. W swoim przydługim poście starałem się wytłumaczyć , że wojna nie bierze się tak o z powietrza.Kobra pisze:Właśnie w Gruzji jest normalna wojna... A wojna zawsze może wybuchnąć i nie bądźmy tacy pewni...
Realnie - tak przynajmniej sądzę - najwyższy stopień zmasowanej przemocy jaki zagraża na terytorium Polski, to bijatyki kibiców takie jak niedawno na derbach Łodzi. Ewentualnie jakiś zamach terrorystyczny w odwecie za udział w operacji afgańskiej, ale i tu prawdopodobieństwo nie jest specjalnie wysokie.
Jeszcze wrócą wiosny przypływy i zaświecą zorze rankami
Wilki przecież polują stadami i dopadną kiedyś myśliwych
(Otton Żupancić)
Wilki przecież polują stadami i dopadną kiedyś myśliwych
(Otton Żupancić)
Nie ma czegoś takiego, jak ''wzorowe'' państwo, a jeśli ktoś za takie uważa USA to ma nie równo pod sufitem...Do tej pory myślałem że USA to wzorowe państwo, pomaga Afganistanowi i Irakowi żeby nim pomóc, że nie mordują nic złego ludziom nie robią.
Co takiego? Obejrzałeś ''Zeitgeist'' i ''Fahrenheit 9/11'' ? Te filmy to stek bzdur. Nie chodzi o to, że nie mają racji, bo sporo prawdy w tym jest. Chodzi o fakt, że twórcy tych filmów przeginają pałę w drugą stronę - wszędzie spisek, jesteśmy straceni, bla bla bla, dać im oscara, bo odkryli tajemnicę XXI wiekuAle przez ostatnio tydzień się wielu rzeczy o nich dowiedziałem że aż szkoda gadać...

Druga sprawa to twój wiek. Masz 14 lat i niestety mało rozumiesz(czego przykładem jest m. in ten temat), a poza tym jesteś podatny na manipulację. Fajnie, że interesują cię takie tematy, ale przez kilka najbliższych lat powinieneś zostać biernym słuchaczem i wyciągać wnioski.
- Hillwalker
- Posty: 271
- Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
- Płeć:
Dla Europy widzę dwa zagrożenia:
1. Powrót nacjonalizmów. Ludzie będą mieli dość rządów tych osłów z Brukseli, które prędzej czy później doprowadzą kolejne państa do niewypłacalności. Jak zareagowali Grecy na swoje problemy gospodarcze? Tamtejsze władze wypomniały Niemcom, że nie wypłaciły im należnych odszkodowań za straty wojenne.
2. Konflikt pomiędzy Chrześcijaństwem a Islamem. On już zbiera krwawe żniwo, tylko jeszcze nie na naszym kontynencie. Dzisiaj na telewizyjnej migawce widziałem manifestujących muzułmanów, machających transparentami z napisami w rodzaju: "Islam will conquer Rome".
Obydwa zagrożenia mogą doprowadzić do zamieszek na większą lub mniejszą skalę, trudno to ocenić, w każdym razie nie będzie to wojna, tak jak ją większość z nas rozumie. Zdecydowanie więcej chaosu, mniej strategii.
1. Powrót nacjonalizmów. Ludzie będą mieli dość rządów tych osłów z Brukseli, które prędzej czy później doprowadzą kolejne państa do niewypłacalności. Jak zareagowali Grecy na swoje problemy gospodarcze? Tamtejsze władze wypomniały Niemcom, że nie wypłaciły im należnych odszkodowań za straty wojenne.
2. Konflikt pomiędzy Chrześcijaństwem a Islamem. On już zbiera krwawe żniwo, tylko jeszcze nie na naszym kontynencie. Dzisiaj na telewizyjnej migawce widziałem manifestujących muzułmanów, machających transparentami z napisami w rodzaju: "Islam will conquer Rome".
Obydwa zagrożenia mogą doprowadzić do zamieszek na większą lub mniejszą skalę, trudno to ocenić, w każdym razie nie będzie to wojna, tak jak ją większość z nas rozumie. Zdecydowanie więcej chaosu, mniej strategii.