 
 GALERIA
Snuliśmy się trochę drogami, więcej jednak chyba szliśmy na przełaj. Nocowanie pod tarpem, jedzonko z ogniska - kaszanka i zupki chińskie
 Woda na początku "domowa" (SmileOn mnie znienawidził za herbatę z muszynianki
 Woda na początku "domowa" (SmileOn mnie znienawidził za herbatę z muszynianki  ), później dłuuugo wyczekiwana filrtowana, zaczerpnięta z jednego z licznych rowów melioracyjnych przecinających puszczę.
), później dłuuugo wyczekiwana filrtowana, zaczerpnięta z jednego z licznych rowów melioracyjnych przecinających puszczę. Samej zwierzyny, jej śladów, tropów czy odchodów - całe mnóstwo. Od znajomego leśnika urzędującego w Puszczy wiem, że mają tam problem ze zbyt dużą ilością kopytnych; może to być prawda, bo widać, że próbuje zeżreć wszystko, co się da. Wykopane spróchniałe pniaki co krok, z obgryzionymi elegancko korzeniami, świeże wiatrołomy pięknie okorowane... Odchodów pod nogami jak na gospodarstwie hodowlanym. No i przede wszystkim zobaczenie na własne oczy niemało saren i kilka stad jeleni. Ale, dla "równowagi" - czatownie w formie zwyżek chyba co 200m
 
 I dość zaskakujący wniosek z wypadu: człowiekowi na dłuższą metę potrzeba celu...
 Snucie się trzy dni bez wyraźnego planu, założeń i zamierzeń to o dwa dni za długo; spada motywacja i zaczyna się "szukanie" celów pomniejszych, czegoś, co by motywowało do dalszego parcia na przód.
 Snucie się trzy dni bez wyraźnego planu, założeń i zamierzeń to o dwa dni za długo; spada motywacja i zaczyna się "szukanie" celów pomniejszych, czegoś, co by motywowało do dalszego parcia na przód. 
			



 Wydaje mi się, że one na tamtym torfowisku mogą być stałymi bywalcami.
 Wydaje mi się, że one na tamtym torfowisku mogą być stałymi bywalcami.