Dawno temu zmajstrowałem sobie taki oto zestawik.
Zrobiony właściwie z odpadków. Samo krzesiwo to połamany stary polski pilnik, daje naprawdę dobrą iskrę. Pochewka zrobiona ze skóry, która stanowiła wcześniej futrówkę starego buta wojskowego. Reszta wiadomo.

Krzemień czarny, zwęglona bawełenka ze starych koszulek i dżinsów. I akurat reszta wygotowanego w popiele drzewnym hubiaka. Dorzuciłem jeszcze trochę sznurka jutowego co by mieć już gotową rozpałkę w razie nie znalezienia niczego suchego. Bawełna, hubiak i sznurek zabezpieczyłem dodatkowo i trzymam je w woreczku strunowym. Cała sakiewka z zawartością jest wielkości zaciśniętej pięści. Można łatwo ją przenosić. Radocha z rozpalenia tym sposobem ognia nie oceniona.
Jeszcze planuje przetestować próbę rozpalenia ognia przy pomocy próchna "punk wood".
Zobaczymy co z tego wyjdzie...