Ciekawe. Cóż, wpisując w google "sugar wound" wyskakują takie podpowiedzi, jak "sugar dressing wound care czy sugar glider wound care", więc może coś w tym jest.
Według tego, co jest napisane w necie, wyglada to tak: oczyszczasz ranę - wyciągasz cały syf i inne piaski, smarujesz miodem i zasypujesz cukrem (lub tylko zasypujesz cukrem), zabezpieczasz ranę bandażem. Jesli dalej jest źle to zrywasz bandaż szybkim ruchem, sypiesz znów cukier i jeszcze raz bandażujesz. Takie "leczenie" trwa długo.
Kurde, ja bym prędzej sypała sól

Na scholar google (wyszukiwarka artykułów naukowych) znalazłam też info, że cukier zapobiega bliznowaceniu i zapewnia czyste środowisko, co sprzyja angiogenezie (tworzeniu się naczyń włosowatych).
Sama nie praktykowałam takich rzeczy, ale też i specjalnie nic nie działo mi się w terenie (tj. z dala od domowej apteczki...).