Orzesz.... Orzesz ku...
Zaraziłem się. Od Orzeszka.

Czasem wpadałem na jej stronkę i patrzyłem co tam dziubie w skórze. Ale już kompletnie zaraziłem się na ostatnim Zlocie, kiedy patrzyłem, jak Orzeszek tworzy portfelik dla (niestety) Bubla chyba...
Mega fajne rzemiosło!
Pociągło! Postanowiłem spróbować!
Także ten, tego...
Podziałałem. Pierwszy raz. Zupełnie pierwszy! Zabawa jest przednia! Podoba mi się.
Oczywiście pierwszy wyrób skopałem, ma mankamenty...
Ale po kolei...
Wziąłem kawałek skóry z konika, grubość - 1.3mm.
[center]

[/center]
Pociąłem na odpowiedniej wielkości, małe, wesołe kawałeczki.
[center]

[/center]
Złożyłem kawałki do kupy, skleiłem butaprenem. Tu pierwszy ZONK. Albo coś nierówno pociąłem albo nierówno złożyłem albo jedno i drugie, bo po złożeniu elementy nie były idealne. Nie pokrywały się ze sobą. Niewielkie odchyły - max. 1mm ale trzeba było podcinać i podszlifować.
Drugi ZONK - nie poćwiczyłem wcześniej grooverem wycinania rowka i z jednej strony jakoś mi poleciało nierówno. Oczywiście szew z jednej strony nie trafił w tę krzywiznę.
[center]

[/center]
No jakoś poszło. Zszyłem.
Szycie jest fajne. Prawie jak picie. Można więc rzec - szycie to życie.

[center]

[/center]
Produkt wyszedł zacny lecz trochę ciasny. Tragedii nie ma ale milimetr w szerokości by się przydał.

Szerokość etui wg projektu miała wynosić 68mm. Teraz wiem, że dobrem byłoby 69. Albo nawet 70.
[center]

[/center]
Wyszło jak wyszło.
[center]

[/center]
[center]

[/center]
Nie wykończyłem, nie pieściłem krawędzi. Jeszcze nie mam czym. W zasadzie to chyba ten egzemplarz już tak zostawię.
Co teraz z tym zrobić?
Tłuszczem chyba potraktuję.
.