Prawie Babia Góra (majówka)
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- Młody
- Posty: 894
- Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
- Lokalizacja: Tychy
- Gadu Gadu: 9281692
- Płeć:
- Kontakt:
Prawie Babia Góra (majówka)
Jak wszystkim wiadomo wybraliśmy się z Driverem na majówkę w Beskid Żywiecki.
A teraz jak to było od początku do końca...
Piątek 6:40 spotkaliśmy się na dworcu PKP w Katowicach i udaliśmy się na dworzec PKS w celu zakupienia biletów na autobus do Korbielowa. Po zakupie biletu musieliśmy jeszcze troszkę czekać bo autobus odjeżdżał o godz 7:36, w tym czasie jeszcze rozglądałem się za automatem z kawą. Jak go znalazłem to okazało się, że jest zepsuty. Potem jeszcze szybka wizyta w WC i pójście na przystanek. Gdy zobaczyliśmy ile osób ma zamiar jechać tym autobusem to nam szczęki opadły, podjechał autobus a my swoje wszystkie manatki zapakowaliśmy do bagażnika autokaru. Podróż szybko nam zleciała bo na przejściu granicznym w Korbielowie byliśmy już o godz 10:15. Nawet nie odczuliśmy kiedy to zleciało... w Korbielowie kolejny raz skorzystaliśmy z WC i poszliśmy do naszych Słowackich znajomych z nadzieją że mają otwarty sklep...ale nic z tego, wróciliśmy się na przejście graniczne. Jeszcze raz obejrzeliśmy mapę wraz z trasą jaką chcemy iść.
Ok 10:40 wyruszamy... pierwsze podejście na Student i ostatnie widoki na cywilizacje. Driver na drodze zauważył jakiegoś padalca albo innego zaskrońca i zrobił mu fotkę a ten podłużny kolega ładnie pozował.
Po dojściu na szczyt Student(935 m.n.p.m) zrobiliśmy sobie pierwszy postój i stwierdziliśmy że zapomnieliśmy zabrać z domu podstawowej rzeczy... KONDYCJI. Następnie udaliśmy się na Beskid Korbielowski (955 m.n.p.m) po drodze mijając dość wielkie skały i liczne stare drewniane domki. Nieco wyżej za Beskidem Korbielowskim było rozwidlenie szlaków ale My dalej szliśmy szlakiem czerwonym i tak szliśmy aż doszliśmy do Beskidu Krzyżowskiego(923 m.n.p.m) z tego miejsca udaliśmy się na Jaworzynę (1047 m.n.p.m) w połowie drogi robiąc dłuższą przerwę na przygotowanie obiadu.
Po dojściu na Jaworzynę podziwialiśmy piękne widoki no ale na widokach się nie skończyło bo trzeba było iść dalej przed siebie. Z Jaworzyny mieliśmy ostre zejście na Przełęcz Głuchaczki która znajdowała się na wysokości 830 m.n.p.m i na tej przełęczy znajdowało się pole namiotowe bez namiotów...na środku stała tylko taka wiata w której był dach ale dziury pomiędzy deskami na ścianie miały odstępy 10 cm... więc te miejsce odpadało z planowanego miejsca noclegu, ale nie tylko to zadecydowało o pójściu jeszcze wyżej. Musieliśmy wyjść jeszcze wyżej ponieważ w naszych manierkach słychać było echo chlupoczącej wody... w prawdzie na mapie były zaznaczone 2 strumienie ale ich nie znaleźliśmy. W wiacie na polu namiotowym, spotkaliśmy turystów którzy powiedzieli nam że niedaleko łączenia naszego szlaku z szlakiem żółtym płynie mały potok. Więc bez zastanowienia ruszyliśmy na poszukiwanie życiodajnej wody. Po znalezieniu wody od razu poprawiły nam się morale bo to oznaczało że możemy się spokojnie rozbijać i spędzić noc... po napełnieniu wodą wszystkiego co się dało wróciliśmy do miejsca w którym było łącznie szlaków bo widzieliśmy tam ławkę i miejsce na ognisko oraz jakieś resztki po obozowisku.
W tym miejscu założyliśmy obóz wykorzystując to co zastaliśmy. Zawiesiliśmy jedną płachtę na dach i uzupełniliśmy braki w ścianach bocznych wypełniając je gałęziami igliwia które leżało jakieś 10 metrów od naszej miejscówki. Po wykonaniu dachu i ścian Driver postanowił sobie również łoże wyścielać igliwiem. Ja w tym czasie zbierałem drewno na opał i rozpaliłem ognisko. Po rozpaleniu ogniska Driver namówił mnie żebym ja też sobie wyścielił igliwiami łoże. Początkowo miałem małe opory ale jednak dałem się namówić i też zrobiłem sobie iglastą wyściółkę. Następnie na te igły rozłożyłem sobie pałatkę WP a na to karimatę oraz śpiwór. No to spanie mamy już gotowe, więc spokojnie mogliśmy zacząć robić nasze kulinarne wybryki no i się zaczęło pichcenie . Pojedzeni i wypici zabraliśmy się za zmianę ubrań i powolutku szykowaliśmy się do spania. Driver jeszcze w między czasie dorobił jedną ścianę do naszego kempingu zostawił tylko małe wejście i odpływ powietrza. Ok godz 22 kładliśmy się spać. Ja po 20 min spałem jak dziecko Driver zasnął nieco później. W nocy obudził mnie deszcz ale miałem to szeroko w poważaniu bo wiedziałem że nasza willa nas obroni przed atakiem deszczu, więc znowu tłem komara i spałem do ok 6 rano bo obudził mnie Driver który się przekulał po moim ciele bo musiał iść się odpryskać. Moje poranne przebudzenie nie trwało zbyt długo bo szybko znowu usnąłem i obudziłem się ok 7.
Wiedziałem że, już nie zasnę kolejny raz, więc wstałem porozciągałem kości i zacząłem zbierać drewno i rozpaliłem ogień aby jak Driver wstał to było już wszystko tip top. Potem szybko zacząłem rozbierać naszą wille w której spał nie świadomy niczego Driver . Po przebudzeniu Drivera poszedłem do rzeczki z której wieczorem braliśmy wodę i tam umyłem swoją menażkę i napełniłem wodą butelkę bo mogło by nam braknąć wody do śniadanka. Gdy przyszedłem do obozowiska to Driver nazbierał znowu pełno drewna. Wtedy mogliśmy się znowu popisywać naszymi kulinarnym wybrykami . Po zjedzeniu śniadań nadszedł czas na kulanie banocków oraz ich wypiek. Kiedy bułki rosły przed ogniem My zajęliśmy się końcowym pakowaniem sprzętu i destrukcją dachu i spakowaniem go do placaka ;p. Ok godz 10 ruszyliśmy w drogę żółtym szlakiem by zaoszczędzić sobie kilku kilometrów i ominąć 2 góry, bo chcieliśmy wejść jeszcze na Babią Górę. Po zejściu szlakiem który prowadził w lesie trafiliśmy na leśną drogę utwardzoną i nią kierowaliśmy się w dół by potem znowu iść do góry. Po drodze skorzystaliśmy z możliwości i zrobiliśmy sobie poranną toaletę i napełniliśmy zbiorniki wodą. Po toalecie ruszyliśmy przed siebie... idąc ok 4 km leśnymi drogami utwardzonymi trafiliśmy na pewnego rodzaju domek i tam zrobiliśmy sobie przerwę na 10 min. Po tej krótkiej przerwie ruszyliśmy na Jałowcowy Garb (1017 m.n.p.m) następnie udaliśmy się w stronę małej babiej góry... z metra na metr robiło się coraz zimniej i wiał zimniejszy wiatr. Wszystko to za sprawą pogorszenia pogody które nastąpiło z piątku na sobotę a My nie byliśmy na to przygotowani. Ok godz 14 dotarliśmy na Przełęcz Jałowiecką Płd i doszliśmy do wniosku że, nie damy rady wejść na babią górę a następnie wyjść z Babiogórskiego Parku Narodowego do godz 18 aby rozbić się poniżej 1000 m.n.p.m, więc postanowiliśmy w tym momencie zakończyć naszą wyprawę ( proszę nie mówić że,to frajerstwo i że się poddaliśmy bo to był ZDROWY ROZSĄDEK) więc udaliśmy się z powrotem na Jałowcowy Garb by z tego miejsca ruszyć czarnym szlakiem do Zawoi.
Po zejściu do cywilizacji udaliśmy się do sklepu w celu zakupienia 2 litrów ziółek chmielowych i ruszeniem w poszukiwaniu transportu do Suchej Beskidzkiej. Po dość długiej wędrówce po asfalcie dotarliśmy do przystanku PKS z którego odjechaliśmy do Suchej Beskidzkiej. Z Suchej Beskidzkiej udaliśmy się do Bielska Białej. W tym mieście mieliśmy 40 min do pociągu na Tychy więc korzystając z okazji...wstąpiliśmy do baru i zjedliśmy szybkie jedzonko (pies pomielony razem z budą z jakimiś dodatkami) i dalszym uzupełnieniem płynów. Oczywiście nie mogliśmy zapomnieć że, do Tychów daleka droga więc zabraliśmy napoje na drogę. W Tychach byliśmy o godz 20. Ja autobus do domu miałem o 20:35 a Driver nieco wcześniej, więc trochę ze mną posiedział obmawiając cały wypad. Na koniec podaliśmy sobie ręce i udaliśmy się w swoje strony... THE END
Wnioski:
1: Góry to nie rurki z kremem
2: Dobre przygotowanie fizyczne to podstawa
3: Zawrócić z szlaku to żaden wstyd
4: Pogoda zmienia się z godziny na godzinę
5: Tachanie 20 i 25 kg plecaków nie jest łatwe w górach
6: Oznaczenia czasu przebywania drogi na szlakach jest mierzona na motocyklach albo przed wytrawnych traperów z plecakiem ważącym do 5 kg
a tu kilka fotek z wyjazdu
http://picasaweb.google.pl/Driver197882/PrawieBabiaGora#
A teraz jak to było od początku do końca...
Piątek 6:40 spotkaliśmy się na dworcu PKP w Katowicach i udaliśmy się na dworzec PKS w celu zakupienia biletów na autobus do Korbielowa. Po zakupie biletu musieliśmy jeszcze troszkę czekać bo autobus odjeżdżał o godz 7:36, w tym czasie jeszcze rozglądałem się za automatem z kawą. Jak go znalazłem to okazało się, że jest zepsuty. Potem jeszcze szybka wizyta w WC i pójście na przystanek. Gdy zobaczyliśmy ile osób ma zamiar jechać tym autobusem to nam szczęki opadły, podjechał autobus a my swoje wszystkie manatki zapakowaliśmy do bagażnika autokaru. Podróż szybko nam zleciała bo na przejściu granicznym w Korbielowie byliśmy już o godz 10:15. Nawet nie odczuliśmy kiedy to zleciało... w Korbielowie kolejny raz skorzystaliśmy z WC i poszliśmy do naszych Słowackich znajomych z nadzieją że mają otwarty sklep...ale nic z tego, wróciliśmy się na przejście graniczne. Jeszcze raz obejrzeliśmy mapę wraz z trasą jaką chcemy iść.
Ok 10:40 wyruszamy... pierwsze podejście na Student i ostatnie widoki na cywilizacje. Driver na drodze zauważył jakiegoś padalca albo innego zaskrońca i zrobił mu fotkę a ten podłużny kolega ładnie pozował.
Po dojściu na szczyt Student(935 m.n.p.m) zrobiliśmy sobie pierwszy postój i stwierdziliśmy że zapomnieliśmy zabrać z domu podstawowej rzeczy... KONDYCJI. Następnie udaliśmy się na Beskid Korbielowski (955 m.n.p.m) po drodze mijając dość wielkie skały i liczne stare drewniane domki. Nieco wyżej za Beskidem Korbielowskim było rozwidlenie szlaków ale My dalej szliśmy szlakiem czerwonym i tak szliśmy aż doszliśmy do Beskidu Krzyżowskiego(923 m.n.p.m) z tego miejsca udaliśmy się na Jaworzynę (1047 m.n.p.m) w połowie drogi robiąc dłuższą przerwę na przygotowanie obiadu.
Po dojściu na Jaworzynę podziwialiśmy piękne widoki no ale na widokach się nie skończyło bo trzeba było iść dalej przed siebie. Z Jaworzyny mieliśmy ostre zejście na Przełęcz Głuchaczki która znajdowała się na wysokości 830 m.n.p.m i na tej przełęczy znajdowało się pole namiotowe bez namiotów...na środku stała tylko taka wiata w której był dach ale dziury pomiędzy deskami na ścianie miały odstępy 10 cm... więc te miejsce odpadało z planowanego miejsca noclegu, ale nie tylko to zadecydowało o pójściu jeszcze wyżej. Musieliśmy wyjść jeszcze wyżej ponieważ w naszych manierkach słychać było echo chlupoczącej wody... w prawdzie na mapie były zaznaczone 2 strumienie ale ich nie znaleźliśmy. W wiacie na polu namiotowym, spotkaliśmy turystów którzy powiedzieli nam że niedaleko łączenia naszego szlaku z szlakiem żółtym płynie mały potok. Więc bez zastanowienia ruszyliśmy na poszukiwanie życiodajnej wody. Po znalezieniu wody od razu poprawiły nam się morale bo to oznaczało że możemy się spokojnie rozbijać i spędzić noc... po napełnieniu wodą wszystkiego co się dało wróciliśmy do miejsca w którym było łącznie szlaków bo widzieliśmy tam ławkę i miejsce na ognisko oraz jakieś resztki po obozowisku.
W tym miejscu założyliśmy obóz wykorzystując to co zastaliśmy. Zawiesiliśmy jedną płachtę na dach i uzupełniliśmy braki w ścianach bocznych wypełniając je gałęziami igliwia które leżało jakieś 10 metrów od naszej miejscówki. Po wykonaniu dachu i ścian Driver postanowił sobie również łoże wyścielać igliwiem. Ja w tym czasie zbierałem drewno na opał i rozpaliłem ognisko. Po rozpaleniu ogniska Driver namówił mnie żebym ja też sobie wyścielił igliwiami łoże. Początkowo miałem małe opory ale jednak dałem się namówić i też zrobiłem sobie iglastą wyściółkę. Następnie na te igły rozłożyłem sobie pałatkę WP a na to karimatę oraz śpiwór. No to spanie mamy już gotowe, więc spokojnie mogliśmy zacząć robić nasze kulinarne wybryki no i się zaczęło pichcenie . Pojedzeni i wypici zabraliśmy się za zmianę ubrań i powolutku szykowaliśmy się do spania. Driver jeszcze w między czasie dorobił jedną ścianę do naszego kempingu zostawił tylko małe wejście i odpływ powietrza. Ok godz 22 kładliśmy się spać. Ja po 20 min spałem jak dziecko Driver zasnął nieco później. W nocy obudził mnie deszcz ale miałem to szeroko w poważaniu bo wiedziałem że nasza willa nas obroni przed atakiem deszczu, więc znowu tłem komara i spałem do ok 6 rano bo obudził mnie Driver który się przekulał po moim ciele bo musiał iść się odpryskać. Moje poranne przebudzenie nie trwało zbyt długo bo szybko znowu usnąłem i obudziłem się ok 7.
Wiedziałem że, już nie zasnę kolejny raz, więc wstałem porozciągałem kości i zacząłem zbierać drewno i rozpaliłem ogień aby jak Driver wstał to było już wszystko tip top. Potem szybko zacząłem rozbierać naszą wille w której spał nie świadomy niczego Driver . Po przebudzeniu Drivera poszedłem do rzeczki z której wieczorem braliśmy wodę i tam umyłem swoją menażkę i napełniłem wodą butelkę bo mogło by nam braknąć wody do śniadanka. Gdy przyszedłem do obozowiska to Driver nazbierał znowu pełno drewna. Wtedy mogliśmy się znowu popisywać naszymi kulinarnym wybrykami . Po zjedzeniu śniadań nadszedł czas na kulanie banocków oraz ich wypiek. Kiedy bułki rosły przed ogniem My zajęliśmy się końcowym pakowaniem sprzętu i destrukcją dachu i spakowaniem go do placaka ;p. Ok godz 10 ruszyliśmy w drogę żółtym szlakiem by zaoszczędzić sobie kilku kilometrów i ominąć 2 góry, bo chcieliśmy wejść jeszcze na Babią Górę. Po zejściu szlakiem który prowadził w lesie trafiliśmy na leśną drogę utwardzoną i nią kierowaliśmy się w dół by potem znowu iść do góry. Po drodze skorzystaliśmy z możliwości i zrobiliśmy sobie poranną toaletę i napełniliśmy zbiorniki wodą. Po toalecie ruszyliśmy przed siebie... idąc ok 4 km leśnymi drogami utwardzonymi trafiliśmy na pewnego rodzaju domek i tam zrobiliśmy sobie przerwę na 10 min. Po tej krótkiej przerwie ruszyliśmy na Jałowcowy Garb (1017 m.n.p.m) następnie udaliśmy się w stronę małej babiej góry... z metra na metr robiło się coraz zimniej i wiał zimniejszy wiatr. Wszystko to za sprawą pogorszenia pogody które nastąpiło z piątku na sobotę a My nie byliśmy na to przygotowani. Ok godz 14 dotarliśmy na Przełęcz Jałowiecką Płd i doszliśmy do wniosku że, nie damy rady wejść na babią górę a następnie wyjść z Babiogórskiego Parku Narodowego do godz 18 aby rozbić się poniżej 1000 m.n.p.m, więc postanowiliśmy w tym momencie zakończyć naszą wyprawę ( proszę nie mówić że,to frajerstwo i że się poddaliśmy bo to był ZDROWY ROZSĄDEK) więc udaliśmy się z powrotem na Jałowcowy Garb by z tego miejsca ruszyć czarnym szlakiem do Zawoi.
Po zejściu do cywilizacji udaliśmy się do sklepu w celu zakupienia 2 litrów ziółek chmielowych i ruszeniem w poszukiwaniu transportu do Suchej Beskidzkiej. Po dość długiej wędrówce po asfalcie dotarliśmy do przystanku PKS z którego odjechaliśmy do Suchej Beskidzkiej. Z Suchej Beskidzkiej udaliśmy się do Bielska Białej. W tym mieście mieliśmy 40 min do pociągu na Tychy więc korzystając z okazji...wstąpiliśmy do baru i zjedliśmy szybkie jedzonko (pies pomielony razem z budą z jakimiś dodatkami) i dalszym uzupełnieniem płynów. Oczywiście nie mogliśmy zapomnieć że, do Tychów daleka droga więc zabraliśmy napoje na drogę. W Tychach byliśmy o godz 20. Ja autobus do domu miałem o 20:35 a Driver nieco wcześniej, więc trochę ze mną posiedział obmawiając cały wypad. Na koniec podaliśmy sobie ręce i udaliśmy się w swoje strony... THE END
Wnioski:
1: Góry to nie rurki z kremem
2: Dobre przygotowanie fizyczne to podstawa
3: Zawrócić z szlaku to żaden wstyd
4: Pogoda zmienia się z godziny na godzinę
5: Tachanie 20 i 25 kg plecaków nie jest łatwe w górach
6: Oznaczenia czasu przebywania drogi na szlakach jest mierzona na motocyklach albo przed wytrawnych traperów z plecakiem ważącym do 5 kg
a tu kilka fotek z wyjazdu
http://picasaweb.google.pl/Driver197882/PrawieBabiaGora#
Ostatnio zmieniony 03 maja 2009, 22:53 przez Młody, łącznie zmieniany 2 razy.
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
- marynarz89
- Posty: 30
- Rejestracja: 27 sie 2007, 16:50
- Lokalizacja: Łaziska Górne
- Gadu Gadu: 3979171
- Płeć:
- Rzez
- Posty: 667
- Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
- Lokalizacja: Mölndal
- Gadu Gadu: 2437677
- Tytuł użytkownika: F&L
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Prawie Babia Góra (majówka)
Ad.5 Trzeba było brać mniej, skoro 20 i 25 kg to za dużo. Poza tym, bez jaj, co tam spakowaliście, żeby ważyło wszystko razem 25 kg?Młody pisze:5: Tachanie 20 i 25 kg plecaków nie jest łatwe w górach
6: Oznaczenia czasu przebywania drogi na szlakach jest mierzona na motocyklach albo przed wytrawnych traperów z plecakiem ważącym do 5 kg
Ad6. Czas na trasie jest zazwyczaj podawany dla spokojnego spaceru osoby, która nie posiada plecaka. Nie mając wybitnej kondycji zazwyczaj osoba z cięższym plecakiem spokojnie mieści się +-10% w tym czasie (z mojego doświadczenia). Mowa o warunkach, gdy pokrywy śniegowej nie ma lub jest mała.
Przed wrzuceniem relacji przeczytaj ją sam lub wprowadź korekty w edytorze tekstu, bo niektóre ortografy aż biją po oczach.
Zadanie przed kolejnym wyjazdem - przemyśleć co się zabiera, pochodzić wcześniej po lesie/pobiegać, odpowiednio zaplanować trasę
Gratsy, ważne że się chciało dupsko ruszyć!:D
pozdrawiam
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
- Lokalizacja: Górny Śląsk
- Tytuł użytkownika: DD Hammocks
- Kontakt:
- Driver
- Posty: 315
- Rejestracja: 02 mar 2009, 15:53
- Lokalizacja: Tychy
- Gadu Gadu: 6876158
- Tytuł użytkownika: Supertramp
- Płeć:
Rzez pisze:Ad.5 Trzeba było brać mniej, skoro 20 i 25 kg to za dużo. Poza tym, bez jaj, co tam spakowaliście, żeby ważyło wszystko razem 25 kg?
Ad6. Czas na trasie jest zazwyczaj podawany dla spokojnego spaceru osoby, która nie posiada plecaka. Nie mając wybitnej kondycji zazwyczaj osoba z cięższym plecakiem spokojnie mieści się +-10% w tym czasie (z mojego doświadczenia). Mowa o warunkach, gdy pokrywy śniegowej nie ma lub jest mała.
Rzez pisze:Zadanie przed kolejnym wyjazdem - przemyśleć co się zabiera, pochodzić wcześniej po lesie/pobiegać, odpowiednio zaplanować trasę
To są akurat pytania do mnie ponieważ mój plecak ważył 25 kilo, zabrałem drugi komplet ubrania,pałatkę BW,śpiwór który był pokazany też na stronie waga nie jest mała ale jak już pisałem lubię demobil,saperka,polar i bieliznę na każdy dzień,mały zestaw palnikowy bo w parku nie wolno palić ogniska,i może trochę przesadziłem z jedzeniem bo było wzięte na dwa dodatkowe dni,była to moja pierwsza większa wyprawa.Plus woda (manierka i camelbag) plecak i inne duperele jednakoż wszystkie potrzebne i jak by nie ważył wychodziło 25 kilo +/- 3 ponieważ ważone na wadze łazienkowej.A co do kondycji to mogła by być lepsza nie powiem i DOKŁADNIE PRZEMYŚLELIŚMY CO ZABIERAMY taka mała aluzja nic zbędnego nie było, do następnej przygotuję się lepiej a będzie to Puszcza Pilicka.PozdrawiamTreasure Hunter pisze:Jeśli z wyjazdu można wyciągnąć jakieś wnioski to znaczy , że warto było.
To 25 kg też mnie ciekawi
Gdybym schował ręce do kieszeni,skazali by mnie za ukrywanie broni.
- Młody
- Posty: 894
- Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
- Lokalizacja: Tychy
- Gadu Gadu: 9281692
- Płeć:
- Kontakt:
hmm co do tych moich 20 kg... sam plecak ważył 2,5 kg... do tego dolicz śpiwór, menażkę, manierkę którą muszę zmienić na plastykową bo obecnie mam z aluminium...z takich cięższych to jeszcze woda, siekierka, niezbędnik, łachy itp itd... gram do grama i się nazbierało 20 kg...
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
- Rzez
- Posty: 667
- Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
- Lokalizacja: Mölndal
- Gadu Gadu: 2437677
- Tytuł użytkownika: F&L
- Płeć:
- Kontakt:
Nie mam jakiegoś ultralekkiego sprzętu, ale 15-16 kg ważyło moje nosidło z zawartością na zimowy (planowany na 5 dni, wyszły 4, a jedzenie zostało jeszcze spokojnie na 1-2 dni) wypad w Biesy. To co miałem w plecaku 40 L:Młody pisze:hmm co do tych moich 20 kg... sam plecak ważył 2,5 kg... do tego dolicz śpiwór, menażkę, manierkę którą muszę zmienić na plastykową bo obecnie mam z aluminium...z takich cięższych to jeszcze woda, siekierka, niezbędnik, łachy itp itd... gram do grama i się nazbierało 20 kg...
Sprzęt:
- namiot 2 osobowy
- śpiwór
- mata samopompująca
- termos z herbatą
- łopata
- kuchenka benzynowa z 0,5 L benzyny
- menażka stalowa, kubek stalowy, łyżka stalowa
- plecak
- czołówka
- dziennik + ołówek
- + jeszcze jakieś graty
Jedzenie
Ubrania:
- kurtka puchowa
- kalesony
- kurtka membranowa (użyta praktycznie raz, wzięta niepotrzebnie)
- dodatkowa para skarpet grubych; bardzo cienkie skarpety
- grubsze rękawice
- kominiarka
Warto redukować niepotrzebne rzeczy, często nie ma sensu brać ubrań na zmianę, bo od stęchłego powietrza jeszcze chyba nikt nie umarł, a od świeżego już niejedna armia . Tylko trzeba znać swój organizm, żeby wiedzieć kiedy ma się komfort temperaturowy.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
- Lokalizacja: Górny Śląsk
- Tytuł użytkownika: DD Hammocks
- Kontakt:
Rzez- wszystko miałeś w plecaku czy coś troczyłeś?
Ja teraz właśnie pracuje nad odchudzeniem plecaka- nawracająca kontuzja kolana mnie to tego zmusza. I dobrze. Pewnych rzeczy teraz nie przeskoczę z powodu braku finansów ale dużo wagi można zaoszczędzić na pierdółkach.
Mój plecak na zimowy wypad w Góry Słonne ( opisany na forum) ważył 21kg. I to było cholernie dużo w moim odczuciu. A ważyło żarcie na 5 dni, sam plecak ważył 4kg ( Molle II- chce ktoś kupić ??? ) kolejne 4 kg śpiwór+bivy. I już z tych elementów miałem 11kg. Do tego 2l wody, termos, schronienie, trochę za dużo ciuchów, siekierka, kuchenka, menażka i inne pierdoły. I waga leci.
Młody- piszesz, że gram do grama i robią się te kilogramy. Tyle, że to działa też w drugą stronę- zaczniesz odejmować gramy i po chwili zaczną ubywać kilogramy.
Wiadomo- nie można popadać w skrajność. Ja nie zrezygnuję i pewnych elementów cięższych dlatego, że oferują zdecydowanie większą odporność na zużycie/nadużycie.
Ale w ostatnim czasie posiedziałem trochę nad ekwipunkiem i teraz z ciężkim śpiworem, ciężkim ponchem, z wodą i żarciem mieszczę się w 10-11kg. A jeszcze mam pewne pole do manewru.
Ja teraz właśnie pracuje nad odchudzeniem plecaka- nawracająca kontuzja kolana mnie to tego zmusza. I dobrze. Pewnych rzeczy teraz nie przeskoczę z powodu braku finansów ale dużo wagi można zaoszczędzić na pierdółkach.
Mój plecak na zimowy wypad w Góry Słonne ( opisany na forum) ważył 21kg. I to było cholernie dużo w moim odczuciu. A ważyło żarcie na 5 dni, sam plecak ważył 4kg ( Molle II- chce ktoś kupić ??? ) kolejne 4 kg śpiwór+bivy. I już z tych elementów miałem 11kg. Do tego 2l wody, termos, schronienie, trochę za dużo ciuchów, siekierka, kuchenka, menażka i inne pierdoły. I waga leci.
Młody- piszesz, że gram do grama i robią się te kilogramy. Tyle, że to działa też w drugą stronę- zaczniesz odejmować gramy i po chwili zaczną ubywać kilogramy.
Wiadomo- nie można popadać w skrajność. Ja nie zrezygnuję i pewnych elementów cięższych dlatego, że oferują zdecydowanie większą odporność na zużycie/nadużycie.
Ale w ostatnim czasie posiedziałem trochę nad ekwipunkiem i teraz z ciężkim śpiworem, ciężkim ponchem, z wodą i żarciem mieszczę się w 10-11kg. A jeszcze mam pewne pole do manewru.
- Rzez
- Posty: 667
- Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
- Lokalizacja: Mölndal
- Gadu Gadu: 2437677
- Tytuł użytkownika: F&L
- Płeć:
- Kontakt:
Poza plecakiem miałem namiot, łychę od łopaty i matę samopompującą. Sądzę, że do środka wepchałbym jeszcze pewnie namiot.
Niepotrzebnie wziąłem sypialnię do namiotu, następnym razem tylko tropik i ewentualnie podłogę. Matę zazwyczaj wkładam na okrętkę do plecora, zamuje to sporo miejsca, ale zapewnia odpowiedni kształt no i nie trzeba troczyć.
Kurtka puchowa też nie była konieczna (lepszy byłby lekki sweterek puchowy, a takowego nie mam); następnym razem bym nie brał.
Najwięcej wbrew pozorom zaoszczędza się na rzeczach, których się nie bierze - głównie ubraniu. Opróćz tego najpierw warto zaczynać zmniejszać wagę plecaka/śpiwora/schronienia, a dopiero na koniec bawić się w ucinanie szczoteczki do zębów czy tytanowe niezbedniki.
Niepotrzebnie wziąłem sypialnię do namiotu, następnym razem tylko tropik i ewentualnie podłogę. Matę zazwyczaj wkładam na okrętkę do plecora, zamuje to sporo miejsca, ale zapewnia odpowiedni kształt no i nie trzeba troczyć.
Kurtka puchowa też nie była konieczna (lepszy byłby lekki sweterek puchowy, a takowego nie mam); następnym razem bym nie brał.
Najwięcej wbrew pozorom zaoszczędza się na rzeczach, których się nie bierze - głównie ubraniu. Opróćz tego najpierw warto zaczynać zmniejszać wagę plecaka/śpiwora/schronienia, a dopiero na koniec bawić się w ucinanie szczoteczki do zębów czy tytanowe niezbedniki.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
- Lokalizacja: Górny Śląsk
- Tytuł użytkownika: DD Hammocks
- Kontakt:
- Doczu
- Posty: 1284
- Rejestracja: 25 mar 2009, 10:25
- Lokalizacja: Pinecity
- Tytuł użytkownika: Litewski Cham
- Płeć:
Kurcze chłopaki powiem tak - nie wiem co wpakowaliście do plecaka że wazyl tyle, ale kurde nie bardzo wiem po co Wam częśc z tego sprzętu ? Saperka ? Siekiera ? No siekierę jestem w stanie zrozumieć, ale saperka ?
To lżejszy plecak zabieram na tygodniowe wyjazdy w Bieszczady
No ale jak mawiają - czlowiek uczy się na błędach. Następnym razem weźmiecie tego mniej
Moja rada jak odchudzić plecak - zabierajcie tylko to bez czego nie można się będzie obyć. To co "może się przydać" zostawcie w domu bo z reguły się nie przydaje.
Jak pisze Rzez - najwięcej można zaoszczedzić na duperelach oraz ciuchach.
Acha co do sprzetu demobilowego - niestety nierzadko jest to sprzęt cięższy od "cywilnego", najcześciej śpiwory są cięższe.
To lżejszy plecak zabieram na tygodniowe wyjazdy w Bieszczady
No ale jak mawiają - czlowiek uczy się na błędach. Następnym razem weźmiecie tego mniej
Moja rada jak odchudzić plecak - zabierajcie tylko to bez czego nie można się będzie obyć. To co "może się przydać" zostawcie w domu bo z reguły się nie przydaje.
Jak pisze Rzez - najwięcej można zaoszczedzić na duperelach oraz ciuchach.
Acha co do sprzetu demobilowego - niestety nierzadko jest to sprzęt cięższy od "cywilnego", najcześciej śpiwory są cięższe.
- Młody
- Posty: 894
- Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
- Lokalizacja: Tychy
- Gadu Gadu: 9281692
- Płeć:
- Kontakt:
Doczu, po co saperka ? np: żeby wykopać dziurę pod ognisko, okopać namiot(schronienie) jest wiele zastosowań saperki ale nie chce mi się tego pisać.
Ostatnio zmieniony 07 maja 2009, 02:53 przez Młody, łącznie zmieniany 1 raz.
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
- Doczu
- Posty: 1284
- Rejestracja: 25 mar 2009, 10:25
- Lokalizacja: Pinecity
- Tytuł użytkownika: Litewski Cham
- Płeć:
A kto teraz okopuje namiot ? Poza tym namiot/schronienie okopywalo się gdy biwakowało się dłużej w jednym miejscu. Przy takim wypadzie jak Wasz to zabieranie saperki uważam za malo sensowny pomysł. Wiem że ma jeszcze wiele innych zastosowań, ale akurat w turystyce spokojnie mozna ją zastąpić innymi elementami wysposażenia.Młody pisze:Doczu po co saperka ? np: żeby wykopać dziurę pod ognisko, okopać namiot(schronienie) jest wiele zastosowań saperki ale nie chce mi się tego pisać.
Kopanie dołu pod ogień saperką ? No daj spokój - jak robicie ognisko na 2 to taki dołek można wykopać spokojnie kijkiem i rękoma. Zresztą na prezentowanych zdjęciach nie widze abyście kopali dołek pod ogień.
Nie moja sprawa jak ktoś lubi dźwigać, ale akurat saperka jest ostatnia rzeczą jaką spakowałbym na wyjazd. Tym bardziej na wyjazd tak krótki. No chyba że jak jeździłem na "wykopki" z wykrywką.
- Młody
- Posty: 894
- Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
- Lokalizacja: Tychy
- Gadu Gadu: 9281692
- Płeć:
- Kontakt:
kto okopuje namiot ?... pamiętam jak na Woodstocku 2008 któregoś dnia lał deszcz i z naszej ekipy tylko Ja miałem okopany namiot...wprawdzie łyżką ale był. Jaki był tego finał ? inni pływali a ja miałem sucho. Ale mniejsza z tym... mamy nauczki i przestrogę na przyszłość iż trzeba dobrze przemyśleć co i ile się bierze... ale doszedłem do wniosku że, jak ma się większy plecak to człowiek bierze więcej niepotrzebnych rzeczy...
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
- Doczu
- Posty: 1284
- Rejestracja: 25 mar 2009, 10:25
- Lokalizacja: Pinecity
- Tytuł użytkownika: Litewski Cham
- Płeć:
Dzisiejsze materiały sprawiają, że namiot można postawić w kałuży i będzie w nim sucho.Młody pisze:kto okopuje namiot ?... pamiętam jak na Woodstocku 2008 któregoś dnia lał deszcz i z naszej ekipy tylko Ja miałem okopany namiot...wprawdzie łyżką ale był. Jaki był tego finał ? inni pływali a ja miałem sucho.
Nie raz miałem sytuację, że składając namiot pod nim dostrzeglem kałużę, lub nawet drobny strumyczek wody, a w namiocie było sucho. Naprawdę okopywanie uważam za stratę czasu, energii i niepotrzebne niszczenie środowiska.
A tutaj to jest prawda. Dlatego sprzedałem plecak 65L bo nie potrafiłem się oprzeć pokusie zabierania rzeczy zupełnie zbędnychMłody pisze:... ale doszedłem do wniosku że, jak ma się większy plecak to człowiek bierze więcej niepotrzebnych rzeczy...
No właśnie, a dlaczego tylko na dwa dni?
Dobrze, że mnie tam nie było! Na kopniakach zaprowadziłbym was na szczyt. Jak mawia stare ludowe przysłowie "nie ma złej pogody tylko są źle przygotowani ludzie", no ale jak dziatwa nie czuła się an siłach to lepiej nie ma co!
Dobrze, że mnie tam nie było! Na kopniakach zaprowadziłbym was na szczyt. Jak mawia stare ludowe przysłowie "nie ma złej pogody tylko są źle przygotowani ludzie", no ale jak dziatwa nie czuła się an siłach to lepiej nie ma co!
Ostatnio zmieniony 04 maja 2009, 10:39 przez Gryf, łącznie zmieniany 1 raz.
A tak z ciekawości to co to zdjęcie przedstawia ?
http://picasaweb.google.pl/Driver197882 ... 7138745618
http://picasaweb.google.pl/Driver197882 ... 7138745618
- Młody
- Posty: 894
- Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
- Lokalizacja: Tychy
- Gadu Gadu: 9281692
- Płeć:
- Kontakt:
slaq, to są brudne spodnie Dirvera który właśnie zaliczył piękną glebę na śnieg z błotem.
A dlaczego nie podeszliśmy na górę... jak już mówiłem nie byliśmy przygotowani na tak zimne warunki które pogarszały się z godziny na godzinę i nie mieliśmy szans wejść na babią i potem z niej zejść i wydostać się z babiogórskiego parku narodowego do godz 18 aby rozbić obozowisko
A dlaczego nie podeszliśmy na górę... jak już mówiłem nie byliśmy przygotowani na tak zimne warunki które pogarszały się z godziny na godzinę i nie mieliśmy szans wejść na babią i potem z niej zejść i wydostać się z babiogórskiego parku narodowego do godz 18 aby rozbić obozowisko
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
- Driver
- Posty: 315
- Rejestracja: 02 mar 2009, 15:53
- Lokalizacja: Tychy
- Gadu Gadu: 6876158
- Tytuł użytkownika: Supertramp
- Płeć:
To nie patrzałeś dokładnie wszak nie był to dołek na ogień a na butlę z palnikiem.Doczu pisze:Zresztą na prezentowanych zdjęciach nie widze abyście kopali dołek pod ogień.
Tu jest racja napisana ponieważ żołnierze nie wszystko noszą na grzbiecie część rzeczy jest wożona i choć spełniają tą samą rolę to ważą więcej.Doczu pisze:Acha co do sprzetu demobilowego - niestety nierzadko jest to sprzęt cięższy od "cywilnego", najcześciej śpiwory są cięższe.
Jak już pisał Młody czepiasz się chłopie a co do tych kopniaków to zawsze możesz spróbować nie tacy byli,z dwiema rzeczami mogę się zgodzić,pierwsza że może za dobrze nie byliśmy przygotowani sprzętowo(chodzi o pogodę).A na siłach to żeśmy się czuli i to bardzo dobrze a z drugą rzeczą jaką mogę się zgodzić to dobrze że cię tam nie było. Chyba lepiej zrezygnować i wrócić cało do domu, jak usłyszeć o sobie w wiadomościach że dwoje turystów ratował GOPR pomyśl trochę.Gryf pisze:No właśnie, a dlaczego tylko na dwa dni?
Dobrze, że mnie tam nie było! Na kopniakach zaprowadziłbym was na szczyt. Jak mawia stare ludowe przysłowie "nie ma złej pogody tylko są źle przygotowani ludzie", no ale jak dziatwa nie czuła się an siłach to lepiej nie ma co!
Gdybym schował ręce do kieszeni,skazali by mnie za ukrywanie broni.
Gryf wyluzuj troszku chłopaki wyszli w teren i dostali lanie od gór normalna sprawa! ja zawsze dostaję ! ty jak pojedziesz bez latarki i bez mapy to też pewnikiem dostaniesz ważne, że się zgadali wyruszyli w teren ! I nie czepiaj się ludzi po tylko sobie szkode robisz. Też młody byłeś i też jakieś porażki masz za sobą. pozdrawiam.
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
- Lokalizacja: Górny Śląsk
- Tytuł użytkownika: DD Hammocks
- Kontakt:
Rafał- ale się uczepiłeś Zwróciłeś uwagę na błędy- okej. Reszta to już działka moderatorów. Ale po co te docinki i złośliwości- takie rzeczy załatwiaj na pw. A usprawiedliwianie złośliwości cytatami z Pisma Świętego pozostawię bez komentarza.
Więcej pożytku byłoby z dobrej rady. Wytykanie błędów to prosta sprawa ale warto też spojrzeć czy samemu się ich nie popełnia.
Wracając ad rem. Takie rzeczy jak saperka, siekierka nie są konieczne na weekendowy wypad. Zimą przydają się bardziej. Tutaj dobry nóż wystarczy.
Jeśli podliczymy (miejscami z dużym zapasem):
- plecak 2kg
- śpiwór 2kg
- schronienie 2kg
- menażka 0,5kg
- woda 2kg
- jedzenie na dwa dni ok. 1kg
- nóż, apteczka, kompas, higiena,latarka, ogień itp. 1,5kg
- nawet ciuchy na zmianę 1kg
Wychodzi 12 kg- nawet z siekierą i saperką będzie nie więcej niż 14kg- 14,5kg. Więcej chyba nic nie trzeba.
Spoko. Każdy z nas kiedyś tachał obładowany plecak Ja w każdym razie wolę popracować nad odchudzeniem plecak niż pracować nad kondycją Za dużym leniem jestem
Więcej pożytku byłoby z dobrej rady. Wytykanie błędów to prosta sprawa ale warto też spojrzeć czy samemu się ich nie popełnia.
Wracając ad rem. Takie rzeczy jak saperka, siekierka nie są konieczne na weekendowy wypad. Zimą przydają się bardziej. Tutaj dobry nóż wystarczy.
Jeśli podliczymy (miejscami z dużym zapasem):
- plecak 2kg
- śpiwór 2kg
- schronienie 2kg
- menażka 0,5kg
- woda 2kg
- jedzenie na dwa dni ok. 1kg
- nóż, apteczka, kompas, higiena,latarka, ogień itp. 1,5kg
- nawet ciuchy na zmianę 1kg
Wychodzi 12 kg- nawet z siekierą i saperką będzie nie więcej niż 14kg- 14,5kg. Więcej chyba nic nie trzeba.
Spoko. Każdy z nas kiedyś tachał obładowany plecak Ja w każdym razie wolę popracować nad odchudzeniem plecak niż pracować nad kondycją Za dużym leniem jestem