jestem Adam, lat 32, obecnie mieszkam w Warszawie na Ursusie i brak mi jaj żeby wyjść i się sprawdzić w survivalu i tak od lat
 oto moje historia...
 oto moje historia... Mam taki problem - Mam sprzęt który gromadziłem latami, mam książki o survivalu których nie lubię czytać, bo jak zaczynam to mi się wydaje, że tylko marnuję czas, zamiast przeżywać przygodę i dodatkowo od razu mam wyobrażenie, że survivalowo to tylko w bezludnych miejsca, gdzie trzeba sobie samemu zdobyć jedzenie i wodę, zbudować schronienie. do tego mam tendęcję do komplikowania i przemyślania najprostszych sprawy
 i koniec końców boję się wyjść i działać bo nie mam wiedzy, nie sprawdziłem swoich umiejętności, nie pójdę do najbliższego lasu/na łąkę, bo co to za survival, oj i błędne koło się zamyka, dużo by tak kminić.
 i koniec końców boję się wyjść i działać bo nie mam wiedzy, nie sprawdziłem swoich umiejętności, nie pójdę do najbliższego lasu/na łąkę, bo co to za survival, oj i błędne koło się zamyka, dużo by tak kminić.   i jest jeszcze jedna ostatnia rzeczy, nie chce mi się tego robić samemu
 i jest jeszcze jedna ostatnia rzeczy, nie chce mi się tego robić samemu  
 A co lubię i po co mi survival - wiem, że lubię chodzić/jeździć na rowerze, ogólnie przemieszczać się, lubię też dostać fizycznie w kość bo wtedy czuję, że żyję. Chciałbym to robić niezależnie od pory roku i pogody i terenu, jak najtaniej, ale bezpiecznie i odpowiedzialnie dla środowiska i w zgodzie z innymi ludźmi... jakieś pomysły jak wybrnąć z impasu? z góry piękne dzięki i pozdrawiam

tak i nawet nie wiem jak wątki wprowadzać na forum, no klapa... ale dzięki niszka za zwrócenie uwagi, na wyjazd chętnie się wybiorę

 
			














 Ale nic straconego, ze stolycy to nic tylko łapać pociąg/autobus/aeroplan i można w takie fajne mca się dostać! Więc hajda do puszczy na weekend i po pierwszym wyjeździe jest już plan na następny, bo wiem, czego nie wiem/zapomniałem/nie dopracowałem. Poza tym, surwiwalu/bushcraftu są różne gałęzie, specjalizacje i osobiste preferencje. A że nie można, ani nie trzeba, mieć i umieć wszystkiego, to można się zająć czymś wybranym, jak np u mnie są to dzikie rośliny jadalne, zioła i grzyby, a nie np woda, czółna i rybołówstwo. Dla każdego coś miłego.
 Ale nic straconego, ze stolycy to nic tylko łapać pociąg/autobus/aeroplan i można w takie fajne mca się dostać! Więc hajda do puszczy na weekend i po pierwszym wyjeździe jest już plan na następny, bo wiem, czego nie wiem/zapomniałem/nie dopracowałem. Poza tym, surwiwalu/bushcraftu są różne gałęzie, specjalizacje i osobiste preferencje. A że nie można, ani nie trzeba, mieć i umieć wszystkiego, to można się zająć czymś wybranym, jak np u mnie są to dzikie rośliny jadalne, zioła i grzyby, a nie np woda, czółna i rybołówstwo. Dla każdego coś miłego.