
Wypad na stałe
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
Żeby się wypisać z wyścigu szczurów, nie trzeba wcale jechać na drugi koniec świata, czy koczować w lesie. 15 lat temu prowadziłem dużą firmę, zatrudniałem prawie stu ludzi, dziś jestem samozatrudnionym freelancerem. I z nikim o nic się nie muszę ścigać.
Nie ma dziś w Europie terenów bezludnych i bezpańskich. Nie da się na dłuższą metę wyżyć kradnąc i kłusując. Dotyczy to również portugalskich wysp. Sądząc po stylu pisania, jedynym językiem, jaki zresztą też słabo znasz, jest polski. Biorąc pod uwagę wszystko, coś do tej pory napisał, twoim docelowym miejscem na ziemi jest dom z oknami w kratkę...
Nie ma dziś w Europie terenów bezludnych i bezpańskich. Nie da się na dłuższą metę wyżyć kradnąc i kłusując. Dotyczy to również portugalskich wysp. Sądząc po stylu pisania, jedynym językiem, jaki zresztą też słabo znasz, jest polski. Biorąc pod uwagę wszystko, coś do tej pory napisał, twoim docelowym miejscem na ziemi jest dom z oknami w kratkę...
Spieszcie kochać moderatorów - tak szybko odchodzą...
- GawroN
- Posty: 649
- Rejestracja: 18 kwie 2012, 20:11
- Lokalizacja: Chorzów / Śląsk
- Gadu Gadu: 1519631
- Tytuł użytkownika: Szczupły blondyn
- Płeć:
Siedzę na konferencji i sobie czytam te wasze inwektywy względem kolegi, który ma jeszcze wiarę. Zalecam rzeczową dyskusję, a nie wycieczki personalne.
Całe życie z wariatami
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: https://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Co trzeba zrobić aby przyłączyć się do naszej grupy na FB - OPIS
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: https://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Co trzeba zrobić aby przyłączyć się do naszej grupy na FB - OPIS
GawroN - Wbrew pozorom dyskusja jest rzeczowa. Marzenia nie zmieniają zastanej rzeczywistości. W naszym klimacie przeżycie samotnego outsidera na łonie przyrody przez okrągły rok to już jest sport ekstremalny. Lepiej mieć brutalnie rozwiane marzenia, niż uświerknąć z głodu i chłodu gdzieś w krzakach. Klimat wysp portugalskich też nie jest taki cudowny, a tam dojdzie jeszcze brak znajomości języka i realiów lokalnych.
Spieszcie kochać moderatorów - tak szybko odchodzą...
- Michal N
- Posty: 1186
- Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Gadu Gadu: 9361862
- Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
- Płeć:
No ale co tu mówić, jak wszyscy forumowicze, mają podobne podejście do zurbanizowanej, zabetonowanej cywilizacji. Tyle, że robi się na co dzień swoje i w każdej wolnej chwili ucieka do lasu. Czasem na chwilę, ot połazić, pomyśleć, jak się da to na weekend z ekipą z pobliża. I tak se radzimy. Ale, żeby od razu wszystko rzucać i iść w pizdu... na całe życie 


Czy aby napewno trening i umiejętności a dopiero później próby?
Nie jest dobrze gdy trening staje się celem samym w sobie. Po coś w końcu trenujemy.
Chcesz trenować sztuki walki lat 20? Zanim opanujesz, Twój organizm przestanie się nadawać do realnych walk.
Tutaj jest to samo. Podstawy, owszem by nie robić głupot. Ale umiejętności szlifować w terenie, w codziennym użyciu - nie powstają wówczas bzdury dla samej sztuki.
Jedni trenują umiejętności, inni podróżują. Czasem lepiej rzucić się w ciemno, bo wiedza też bywa niezłym ograniczeniem na zasadzie "nie da się, za duże ryzyko", a Kazik nie wiedział, pojechał i zrobił. Ale aby wrócić, odrobina rozsądku musi być.
Im więcej tutaj masz, tym trudniej będzie podjąć taką decyzję. Młodym znacznie łatwiej znosić niewygody i marzyć o potędze - bo świat jeszcze przed nimi stoi otworem. Gdy masz już 50 na karku, groby towarzyszy wokół, wszyscy zgnuśnali, pozamykani w swoich domach. kto przyjmie Cię z otwartymi rękoma? Startować za młodu, na ile się da.
Dla chcącego z pozytywnym spojrzeniem na świat, nawet język nie jest przeszkodą - tylko nie można być roszczeniowym i mieć zbyt wygórowanych wymagań. Ale godność warto mieć zachowaną. Bo jak to stracisz, to z outsidera zamieniasz się od razu w kloszarda - bo poddałeś się.
Nie jest dobrze gdy trening staje się celem samym w sobie. Po coś w końcu trenujemy.
Chcesz trenować sztuki walki lat 20? Zanim opanujesz, Twój organizm przestanie się nadawać do realnych walk.
Tutaj jest to samo. Podstawy, owszem by nie robić głupot. Ale umiejętności szlifować w terenie, w codziennym użyciu - nie powstają wówczas bzdury dla samej sztuki.
Jedni trenują umiejętności, inni podróżują. Czasem lepiej rzucić się w ciemno, bo wiedza też bywa niezłym ograniczeniem na zasadzie "nie da się, za duże ryzyko", a Kazik nie wiedział, pojechał i zrobił. Ale aby wrócić, odrobina rozsądku musi być.
Im więcej tutaj masz, tym trudniej będzie podjąć taką decyzję. Młodym znacznie łatwiej znosić niewygody i marzyć o potędze - bo świat jeszcze przed nimi stoi otworem. Gdy masz już 50 na karku, groby towarzyszy wokół, wszyscy zgnuśnali, pozamykani w swoich domach. kto przyjmie Cię z otwartymi rękoma? Startować za młodu, na ile się da.
Dla chcącego z pozytywnym spojrzeniem na świat, nawet język nie jest przeszkodą - tylko nie można być roszczeniowym i mieć zbyt wygórowanych wymagań. Ale godność warto mieć zachowaną. Bo jak to stracisz, to z outsidera zamieniasz się od razu w kloszarda - bo poddałeś się.
- Michal N
- Posty: 1186
- Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Gadu Gadu: 9361862
- Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
- Płeć:
Sam chcę wyprawić się na wyspy Cooka (specjalnie sprawdzałem pisownię
) , ot, poczuć się jak Robinson. Samolotem do Australii, skąd dalej, na jakąś niezamieszkałą wyspę. Ale...
Zabrać na wyspę gadżety
, beczkę wody, i dobrze zapłacić miejscowemu rybakowi, aby nie zapomniał, żeby po tygodniu po mnie przypłynął.
Pomijam koszty przelotu z Polski, ale takie mam zamarzenie

Zabrać na wyspę gadżety

Pomijam koszty przelotu z Polski, ale takie mam zamarzenie


- Apo
- Posty: 744
- Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
- Lokalizacja: Lasy Pomorza
- Gadu Gadu: 3099476
- Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
- Płeć:
GawroN pisze:Zalecam rzeczową dyskusję, a nie wycieczki personalne.
Dokładnie. Dam sobie uciąć rękę, że nie jeden z Forumowiczów czasem myśli podobnie, jak lewygdynia, tj. marzy o tym, żeby zostawić wszystko w pizdu i uciec w głuszę. Sęk w tym, że może dzięki temu (albo przez to), że liznęli 'sztuki przetrwania' bardziej, niż przeciętny człowiek a i nie raz wypróbowali to i owo w terenie to nie mają zamiaru rzucać się na coś takiego, bo po prostu zdają sobie sprawę, jak wiele się jeszcze trzeba nauczyć (albo czego jeszcze nie wie, co sprawia trudność, jakie są problemy).MlKl pisze:GawroN - Wbrew pozorom dyskusja jest rzeczowa. Marzenia nie zmieniają zastanej rzeczywistości.
Tu nie chodzi o rezygnację z marzeń, ale o działania, które te marzenia pozwolą spełnić.
Personalnie nie mogę nic mieć do naszego nowego Użytkownika, prócz tego, że stroszy piórka i na siłę próbuje udowodnić, że da radę, chociażMichal N pisze:No ale co tu mówić, jak wszyscy forumowicze, mają podobne podejście do zurbanizowanej, zabetonowanej cywilizacji.
...trochę przykro, bo na próby samobójcze powinno się reagować.lewygdynia pisze:nie przejmuje sie co będe jadł czy pił
Proszę bardzo. Jesteś z Gdyni - skocz z nami do lasu na kilka dni. Zobaczymy, czy "dasz radę", czy to zupełnie nie dla Ciebie. Jeśli nie chcesz do lasu - ok, ustawmy się na wspólnym ognisku i pogadajmy przy browarze.lewygdynia pisze:Po prostu che coś zmienić w tym cholernie nudnym życiu,
a nie ciągle praca-dom, praca-dom weekend-flaszka trzeba zacząć coś nowego
MlKl pisze:Żeby się wypisać z wyścigu szczurów, nie trzeba wcale jechać na drugi koniec świata, czy koczować w lesie.
look deep into nature and then you will understand everything better
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
Wedle wszelkich praw fizyki trzmiel ma za małe skrzydełka by móc unieść swoje tłuste cielsko w powietrze i latać. Na szczęście trzmiele nie znają się na fizyce 
A tak na serio to ktoś tu się za dużo naoglądał "Into the wild". Ucieczka od szarej rzeczywistości, tępych schematów i wyścigu szczurów jest fajna, ale podchodząc tak idyllicznie i bez większego przygotowania kopnie w dupkę bardziej niż potrafią dogryźć szczury. Sama uciekam tak kiedy tylko mogę i to czasem nie jest taka łatwa sprawa

A tak na serio to ktoś tu się za dużo naoglądał "Into the wild". Ucieczka od szarej rzeczywistości, tępych schematów i wyścigu szczurów jest fajna, ale podchodząc tak idyllicznie i bez większego przygotowania kopnie w dupkę bardziej niż potrafią dogryźć szczury. Sama uciekam tak kiedy tylko mogę i to czasem nie jest taka łatwa sprawa

Na litość boską, królowo, czyż ośmieliłbym się nalać damie wódki? ...to czysty spirytus!
- Parthagas
- Posty: 816
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
Pewnie przytaczałem ten przykład, ale z racji zaawansowanej sklerozy, musicie mi wybaczyć.
Równolegle z TH planuję na trzy dni ruszyć z minimalnym ekwipunkiem w teren. Mimo, iż pozostał miesiąc do wyjścia, kombinuję, który nóż zabrać, jaką pałatkę, kubek, itp.
Mając 10lat dostałem na gwiazdkę rosyjski zestaw turystyczny. Zgarnąłem w torbę trochę jedzenia z wigilijnego stołu, ów zestaw, wrzuciłem na sanki i przy -15 C ruszyłem na pobliskie bagna potraperzyć. Nadciągnęły chmury, wiatr się wzmógł. W gęstych zaroślach wierzbowych, wyciąłem gniazdo, pokryłem sitowiem, zeschłym tatarakiem, gałęziami. Gdy przyszła śnieżyca, surogat szałasu już stał. Zjadłem nieco zapasów i z nudów przysnąłem. Gdy się obudziłem, była już noc. Przekąsiłem coś z zapasów i wróciłem do domu. Okazało się, że to 3 nad ranem. Zebrałem zjebki od rodziców, ale jednocześnie byli dumni, iż sobie poradziłem. Później już się nie martwili, gdy powrót nieco się przedłużał. To były czasy bez komórek, kompów, Internetu. Inspirację stanowiły książki podróżnicze, a bodziec to zwykły przedmiot, który wypadało przetestować natychmiast w terenie.
Konkluzja
Jeśli chcemy zmienić nasze życie, to zmieniamy, a nie o tym opowiadamy.
Im mniej posiadamy, tym łatwiej zaryzykować.
Człowiek młodszy i mniej wykształcony szybciej podejmie ryzyko i łatwiej pogodzi się z porażką. Wiedza czasami blokuje zamiast rozwijać.
Najcięższą kotwicą w życiu jest rodzina, w szczególności dzieci.
Kolego z Gdyni - działaj, póki możesz.
Równolegle z TH planuję na trzy dni ruszyć z minimalnym ekwipunkiem w teren. Mimo, iż pozostał miesiąc do wyjścia, kombinuję, który nóż zabrać, jaką pałatkę, kubek, itp.
Mając 10lat dostałem na gwiazdkę rosyjski zestaw turystyczny. Zgarnąłem w torbę trochę jedzenia z wigilijnego stołu, ów zestaw, wrzuciłem na sanki i przy -15 C ruszyłem na pobliskie bagna potraperzyć. Nadciągnęły chmury, wiatr się wzmógł. W gęstych zaroślach wierzbowych, wyciąłem gniazdo, pokryłem sitowiem, zeschłym tatarakiem, gałęziami. Gdy przyszła śnieżyca, surogat szałasu już stał. Zjadłem nieco zapasów i z nudów przysnąłem. Gdy się obudziłem, była już noc. Przekąsiłem coś z zapasów i wróciłem do domu. Okazało się, że to 3 nad ranem. Zebrałem zjebki od rodziców, ale jednocześnie byli dumni, iż sobie poradziłem. Później już się nie martwili, gdy powrót nieco się przedłużał. To były czasy bez komórek, kompów, Internetu. Inspirację stanowiły książki podróżnicze, a bodziec to zwykły przedmiot, który wypadało przetestować natychmiast w terenie.
Konkluzja
Jeśli chcemy zmienić nasze życie, to zmieniamy, a nie o tym opowiadamy.
Im mniej posiadamy, tym łatwiej zaryzykować.
Człowiek młodszy i mniej wykształcony szybciej podejmie ryzyko i łatwiej pogodzi się z porażką. Wiedza czasami blokuje zamiast rozwijać.
Najcięższą kotwicą w życiu jest rodzina, w szczególności dzieci.
Kolego z Gdyni - działaj, póki możesz.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
Wyścig szczurów odbywa się głownie we własnej głowie - wystarczy sobie powiedzieć, że nie muszę mieć tych wszystkich gadżetów, i potrzeby drastycznie spadają. Kilkudniowy wypad do lasu jest forma ucieczki od cywilizacji, ale nie do końca - wszak to, co ze sobą do tego lasu ciągniemy, jest w końcu wytworem owej cywilizacji.
Zupełnie inną sprawą jest całkowite odrzucenie cywilizacji na czas dłuższy. Po pierwsze - cholernie trudno ją odrzucić, bo po prostu jest wszędzie. Po drugie - jeżeli komuś trudność sprawia udział w wyścigu szczurów, tym bardziej nie poradzi sobie w codziennej walce o przeżycie.
Ze zbieractwa wyżyć nie sposób - wydatek energetyczny jest większy, niż uzyskane efekty, w dodatku dotyczy to tylko sezonu ciepłego. Zimą i wczesną wiosną w naszym klimacie znaleźć coś jadalnego niemal nie sposób. Łowiectwo odpada, chyba, że ktoś koniecznie chce zwiedzać zakłady karne. Jakimś wyjściem jest zakup działki na odludziu, na której można będzie uprawiać jakieś warzywa, chować kury etc. I koczować bez obawy, że zaraz ktoś przegoni. Ale to naprawdę ciężkie i wcale nie tak przyjemne życie...
O wiele lepszym rozwiązaniem jest urywanie się co chwila z wyścigu szczurów, i rozwijanie swoich pasji. Ja np nigdy nie brałem udziału w tym wyścigu, bo przez całe swoje życie robię tylko to, co lubię. A jak się swoją robotę lubi, to daje ona satysfakcję, i nie zniechęca.
Zupełnie inną sprawą jest całkowite odrzucenie cywilizacji na czas dłuższy. Po pierwsze - cholernie trudno ją odrzucić, bo po prostu jest wszędzie. Po drugie - jeżeli komuś trudność sprawia udział w wyścigu szczurów, tym bardziej nie poradzi sobie w codziennej walce o przeżycie.
Ze zbieractwa wyżyć nie sposób - wydatek energetyczny jest większy, niż uzyskane efekty, w dodatku dotyczy to tylko sezonu ciepłego. Zimą i wczesną wiosną w naszym klimacie znaleźć coś jadalnego niemal nie sposób. Łowiectwo odpada, chyba, że ktoś koniecznie chce zwiedzać zakłady karne. Jakimś wyjściem jest zakup działki na odludziu, na której można będzie uprawiać jakieś warzywa, chować kury etc. I koczować bez obawy, że zaraz ktoś przegoni. Ale to naprawdę ciężkie i wcale nie tak przyjemne życie...
O wiele lepszym rozwiązaniem jest urywanie się co chwila z wyścigu szczurów, i rozwijanie swoich pasji. Ja np nigdy nie brałem udziału w tym wyścigu, bo przez całe swoje życie robię tylko to, co lubię. A jak się swoją robotę lubi, to daje ona satysfakcję, i nie zniechęca.
Spieszcie kochać moderatorów - tak szybko odchodzą...
Znaczy stałeś się gadżeciarzemParthagas pisze:. Mimo, iż pozostał miesiąc do wyjścia, kombinuję, który nóż zabrać, jaką pałatkę, kubek, itp.

Tak naprawdę nie ma znaczenia jaki kubek: byle był szczelny i można było na nim zagotować. No i nie powiesisz się gdy na koniec obozu wrzucisz do kosza na śmieci z nożem pikutkiem za 12 zł. Bo przecież swojego tytanowego kubka, nie postawisz na ognisko bo go osmalisz, potem porysujesz piaskiem gdy będziesz próbował czyścić. Swego noża Made Knifmaker nie użyjesz do otwierania puszki, bo boisz się że wyszczerbisz ostrze.
Oglądałem na czarnym forum całkiem przyjemny filmik w tym klimacie. Co jest lepsze też tak naprawdę siedzi tylko w naszej głowie. Tak ja pisał MlKl. Gardzony piedzipięt jest lepszy niż wypaśna maszyna:
Nie realnym jest natomiast zerwanie z cywilizacją, chyba ze chce się popełnić samobójstwo, lub żyć na poziomie ludzi pierwotnych. Problem się robi, gdy złamiemy nogę, zaboli nas ząb, potrzebne będą okulary.
gdy chcemy spokoju, możemy rzucić się na gospodarstwo nawet w Polsce, gdzieś na uboczu i być dziwakiem, tylko, że np. u mnie takiego człowieka po 10 latach zabrał OPS do Ośrodka Opieki. Dlaczego tyle to trwało? Bo facet nie był głupi, tylko wybrał sobie życie poza systemem.
Pracować trzeba. No chyba, że ktoś ma zapewnione świadczenia europejskie a żyje w kraju gdzie za 1$ ma pokój i całodzienne wyżywienie.
Wniosek:
jesli męczy Cie wielkomiejskie życie przeprowadź się na wieś. Praca jakaś się znajdzie, ba czasem może być ta sama, zmiana otoczenia często wystarcza, by człowiek zauwazył, że też inne ważne rzeczy są w życiu i inne problemy.
2-3 dni w Polsce idzie przeżyć bez żadnego ekwipunku, z głodu nie idzie w takim czasie umrzeć. Wystarczy gdziekolwiek dorwać się do wody od czasu do czasu. Ale to co jest proste w krótkim odcinku czasu, przestaje być proste na dłuższą metę. Fajnie się ogląda filmy typu Into the Wild. Ale to tylko film, życie jest niestety mniej wspaniałe i proste.
Gostek ma 30 lat - to nie jest już młodzieniaszek naiwny i niedoświadczony. Jeżeli dla niego najważniejszym problemem jest pytanie, czy go do samolotu wpuszczą z maczetą, cienko widzę możliwość przetrwania w głuszy na dłuższą metę. Nie dlatego, że brak mu wiedzy, tylko dlatego, że ewidentnie ma problem z jej przyswajaniem, oraz z przetwarzaniem poznanych treści.
To, co tu piszemy, nie ma na celu poniżenie pytającego. Lojalnie ostrzegamy o konsekwencjach w razie podjęcia decyzji. Cywilizacja, oprócz wyścigu szczurów oferuje możliwość przeżycia na dość wysokim poziomie. Odrzucenie jej oznacza drastyczny spadek poziomu życia. I o tym należy cały czas pamiętać, planując coś takiego.
Takie myśli miewają tylko mieszczuchy - urodzonemu i wychowanemu na wsi człowiekowi coś takiego nawet przez myśl nie przemknie. On wie, jakim wysiłkiem trzeba okupić brak dostępu do dóbr, zapewnianych przez cywilizację. Ciepła woda w kranie i grzejący kaloryfer nie zwracają uwagi, dopóki działają. Dopiero blackout uświadamia mieszczuchowi, jak dużo zależy od owych zdobyczy cywilizacji, które na co dzień lekceważy.
Gostek ma 30 lat - to nie jest już młodzieniaszek naiwny i niedoświadczony. Jeżeli dla niego najważniejszym problemem jest pytanie, czy go do samolotu wpuszczą z maczetą, cienko widzę możliwość przetrwania w głuszy na dłuższą metę. Nie dlatego, że brak mu wiedzy, tylko dlatego, że ewidentnie ma problem z jej przyswajaniem, oraz z przetwarzaniem poznanych treści.
To, co tu piszemy, nie ma na celu poniżenie pytającego. Lojalnie ostrzegamy o konsekwencjach w razie podjęcia decyzji. Cywilizacja, oprócz wyścigu szczurów oferuje możliwość przeżycia na dość wysokim poziomie. Odrzucenie jej oznacza drastyczny spadek poziomu życia. I o tym należy cały czas pamiętać, planując coś takiego.
Takie myśli miewają tylko mieszczuchy - urodzonemu i wychowanemu na wsi człowiekowi coś takiego nawet przez myśl nie przemknie. On wie, jakim wysiłkiem trzeba okupić brak dostępu do dóbr, zapewnianych przez cywilizację. Ciepła woda w kranie i grzejący kaloryfer nie zwracają uwagi, dopóki działają. Dopiero blackout uświadamia mieszczuchowi, jak dużo zależy od owych zdobyczy cywilizacji, które na co dzień lekceważy.
Spieszcie kochać moderatorów - tak szybko odchodzą...
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
Może się obraził :-/
Przerabiałem podobną historię kilka lat temu jak ruszyliśmy pieszkom z Jakuszyc do Orla w Izerach, późnym wieczorem, zimą i przy -28C ( temperatura potwierdzona bo maja tam stację meteo ).
Zaraz na początku zatrzymał się przy naz gazik WOP-u ( to jeszcze te czasy ) i jak rzekła APO - postanowili zapobiec samobójstwu.
Dobrą chwilę na zeszło nim przekonaliśmy ich że nie tylko jesteśmy odpowiednio przygotowani ale i mamy doświadczenie w łazikowaniu zimą po górach.
Znajduję w tym wątku analogię do tamtego zdarzenia - przy czym gdybym to ja był wówczas WOP-ikiem i rozmawiał z lewymgdynia to zmusiłbym do zarócenia i lepszego przygotowania sie do eskapady.
Nie chcę kolegi w żaden sposób urazić ani zrazić do pomysłu, który i mi chodzi po głowie, ale już same Twoje wypowiedzi świadczą że nawet nie masz pojecia czego jeszcze nie wiesz.
Tak przy okazji - paru Ludków z forum ma swoje ( prywatny teren ) działki/gawry/siedliska - może by tak bliżej cieplejszych miesięcy zrobić na dwa tygodnie takie oderwanie od cywilizacji ?
Przerabiałem podobną historię kilka lat temu jak ruszyliśmy pieszkom z Jakuszyc do Orla w Izerach, późnym wieczorem, zimą i przy -28C ( temperatura potwierdzona bo maja tam stację meteo ).
Zaraz na początku zatrzymał się przy naz gazik WOP-u ( to jeszcze te czasy ) i jak rzekła APO - postanowili zapobiec samobójstwu.
Dobrą chwilę na zeszło nim przekonaliśmy ich że nie tylko jesteśmy odpowiednio przygotowani ale i mamy doświadczenie w łazikowaniu zimą po górach.
Znajduję w tym wątku analogię do tamtego zdarzenia - przy czym gdybym to ja był wówczas WOP-ikiem i rozmawiał z lewymgdynia to zmusiłbym do zarócenia i lepszego przygotowania sie do eskapady.
Nie chcę kolegi w żaden sposób urazić ani zrazić do pomysłu, który i mi chodzi po głowie, ale już same Twoje wypowiedzi świadczą że nawet nie masz pojecia czego jeszcze nie wiesz.
Tak przy okazji - paru Ludków z forum ma swoje ( prywatny teren ) działki/gawry/siedliska - może by tak bliżej cieplejszych miesięcy zrobić na dwa tygodnie takie oderwanie od cywilizacji ?
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
Dźwiedź - nie ma się co dziwić WOP-istom. Wy akurat byliście wyjątkiem od reguły, a góry zimą bywają bezlitosne dla greenhornów. Pewność siebie nie zawsze oznacza faktyczne doświadczenie. GOPR ma w górach co robić przez cały rok na okrągło, i nie zawsze uda się dotrzeć z pomocą na czas.
Mam od zawsze miejsca, w których mógłbym koczować, udając Robinsona Crusoe, i zapewne dość doświadczenia, żeby przeżyć takowy eksperyment. Ale nie widzę w tym żadnego waloru, żadnej motywacji, żeby sobie zadać aż tak trudną pokutę.
Jeżeli komuś nie odpowiada aktualna praca - należy ją zmienić. Łatwiej by mi przyszło wymienić, czego w życiu nie robiłem, bo od zawsze interesowało mnie tak wiele, że mogłem dziś być rzeźnikiem, za miesiąc spawać konstrukcje stalowe, by po pół roku prowadzić handel obwoźny - i tak przez całe, dość już przecież długie, życie...
Miałem młodszą o dziesięć lat siostrę. Studiowała archeologię, po trzecim roku wyjechała do Anglii i tam osiadła na stałe, wyszła za Anglika. Ale żyła i pracowała tylko po to, by zwiedzać świat. Była przewodnikiem po Afryce, prowadziła rafting na rzece Kongo, rozmaite safari etc. Jeździła na nartach, na desce. Ekstremalnie, bawiło ją zjeżdżanie na kreskę z wysokich gór.
Zginęła spadając z konia w trakcie przejażdżki po parku narodowym w Kanadzie, złamana kość udowa przerwała tętnicę, a pomoc przybyła zbyt późno... Jak słucham naszej Karudy, staje mi przed oczyma Agnieszka... Dokładnie ten sam typ podejścia do życia.
Mam od zawsze miejsca, w których mógłbym koczować, udając Robinsona Crusoe, i zapewne dość doświadczenia, żeby przeżyć takowy eksperyment. Ale nie widzę w tym żadnego waloru, żadnej motywacji, żeby sobie zadać aż tak trudną pokutę.
Jeżeli komuś nie odpowiada aktualna praca - należy ją zmienić. Łatwiej by mi przyszło wymienić, czego w życiu nie robiłem, bo od zawsze interesowało mnie tak wiele, że mogłem dziś być rzeźnikiem, za miesiąc spawać konstrukcje stalowe, by po pół roku prowadzić handel obwoźny - i tak przez całe, dość już przecież długie, życie...
Miałem młodszą o dziesięć lat siostrę. Studiowała archeologię, po trzecim roku wyjechała do Anglii i tam osiadła na stałe, wyszła za Anglika. Ale żyła i pracowała tylko po to, by zwiedzać świat. Była przewodnikiem po Afryce, prowadziła rafting na rzece Kongo, rozmaite safari etc. Jeździła na nartach, na desce. Ekstremalnie, bawiło ją zjeżdżanie na kreskę z wysokich gór.
Zginęła spadając z konia w trakcie przejażdżki po parku narodowym w Kanadzie, złamana kość udowa przerwała tętnicę, a pomoc przybyła zbyt późno... Jak słucham naszej Karudy, staje mi przed oczyma Agnieszka... Dokładnie ten sam typ podejścia do życia.
Spieszcie kochać moderatorów - tak szybko odchodzą...
Dwa lata temu pisałem na forum o możliwości współpracy jako chatar w domu w górach. Warunki dobre dla sprawdzenia się w lekko oddalonym od cywilizacji miejscu. Dom bez prądu za to z kilkoma patentami pozwalającymi w nim żyć.
lewygdynia - spóźniłeś się nieco ze swoim postem bo na zimę ktoś już się podjął. Znając jednak historię i wymagania jakie przed chatarem stawia zima w tym miejscu, może się okazać, że za jakiś czas znowu będzie potrzebny odpowiedzialny człowiek.
Jeżeli nie wyemigrujesz to odezwij się za miesiąc lub dwa.
Powodzenia w realizacji marzeń.
lewygdynia - spóźniłeś się nieco ze swoim postem bo na zimę ktoś już się podjął. Znając jednak historię i wymagania jakie przed chatarem stawia zima w tym miejscu, może się okazać, że za jakiś czas znowu będzie potrzebny odpowiedzialny człowiek.
Jeżeli nie wyemigrujesz to odezwij się za miesiąc lub dwa.
Powodzenia w realizacji marzeń.