Nie dalej jak trzy dni temu podczas prac wiosennych w obejściu miałem do porcięt przyczepione na nówkę sztukę pingwiniakową skręcaną linkę klucze i krzesiwo. Moja babulka rzekła cobym schował je głębiej bo mi zaraz z kiermany wylatają. Pokazawszy jej patent, przypomniała sobie że gdzieś ma skitrane dwa scyzoryki po śp. dziadku. Znalazła, przyniosła, i powiedziała że jeden mogę wziąć, co też wykorzystałem biorąc ten ciekawszy
Wygląda to tak:
I reszta zdjęć: LINK DO ALBUMU
I teraz pytanie głównie do starszej części forum oraz znawców: Czy ktoś mógłby przybliżyć cóż to za cudo? Poza tym że to chyba jakiś Żubr z nazwy i jeśli wierzyć dacie to spłodzony w 1945? Oraz do czego służy to narzędzie w kształcie widełek? Będę wdzięczny za każdą sensowną odpowiedź
Prawdziwą porażką jest nie przegrać, lecz w ogóle nie podjąć walki.
Produkcja jak widać rosyjska.
Cena regularna 3 ruble 45 kopiejek.
Podobny dwuzębny "widelec" był w dwudzielnym "szczupaku" wspominanym swego czasu na forum (rodzaj niezbędnika składającego się z noża i wspomnianego widelca w plastikowej obudowie w kształcie szczupaka).
też obstawiałbym że zwykły widelec w scyzoryku myśliwskim. Bardziej zastanawia mnie to nietypowe wykonczenie lewego (na głównym foto) końca. Nie mam pojęcia do czego mogło służyć o_O
Grigor, przyjrzyj się, czy wewnętrzna krawędź widelczyka, dokładniej tego zęba z wyżłobieniem na paznokieć, nie jest lekko zaostrzona? Wydaje mi się, że to taki koncept otwieracza do konserw. Zbliżony wygląd mają otwieracze w "Churchillach" i bodajże starych Solingenach.
Widelczyk do mięsa.... w radzieckim scyzoryku z czasów pełnego rozkwitu "etosu" Armii Czerwonej. Prędzej spodziewałbym się tam chyba widelczyka do owoców morza i specjalistycznej łyżeczki do spożywania sufletów z marcepanem wraz z rozkładanym pojemniczkiem na miniaturowe serwetki.
thrackanie Nie jest zaostrzona, jedynie delikatnie się zwęża w stosunku do dalszej części tego narzędzia. Co do lewego końca na pewno nie otworzysz tym browaru w sposób standardowy Co innego otwieraczem który pierońsko ciężko wychodzi, w wolnej chwili wyczyszczę gościa... Ale no właśnie czym? Wd-40 na pewno wyczyści syf, tylko czym to później pany zakonserwować żeby miało ręce i nogi?
Edyta: Morgu nawet zwykłego kubka z nierdzewki jaki to teraz można kupić nie złapie bo ma podwinięty rant, coś na prawdę cienkiego musiało by to łapać, lub też bez wywijania brzegów. Myślę nad starymi menażkami typu harcerz, tam może by zadziałało.
Ostatnio zmieniony 18 kwie 2014, 15:03 przez Grigor, łącznie zmieniany 1 raz.
Prawdziwą porażką jest nie przegrać, lecz w ogóle nie podjąć walki.
Ok, nie zauważyłem, że oddzielny otwieracz już tam jest. Nadal nie mogę uwierzyć, że to faktycznie widelec. No, ale jak rozmowa z W.Google pouczyła, sto lat temu ludzie robili składane noże z widelcami i to nawet na jednym trzpieniu. Niby spoko, ale rozbraja mnie wyobrażenie o krojeniu i jedzeniu tym np. kotleta. (Zmiana ostrza przy każdym kęsie? Krojenie całości na drobne przed posiłkiem? A jeżeli tak, to jak przytrzymywali krojony kawałek w miejscu? Patykiem czy łapą?)
Ostatnio zmieniony 18 kwie 2014, 15:05 przez thrackan, łącznie zmieniany 1 raz.
Grigor, po użyciu WD-40 proponuję dokładne mycie płynem do mycia naczyń (używałem też do Vicków proszku do prania - był najskuteczniejszy) i szczoteczki do zębów. Po wszystkim oczywiście dokładne płukanie w wodzie. Do konserwacji olej:
a) specjalny, dopuszczony do kontaktu z żywnością robiony przez np. Victorinoxa
b) jeżeli się zbytnio nie przejmujesz, to w miarę dowolny poza spożywczymi (większość jełczeje) - sam używam oleju do łańcucha rowerowego od kilku ładnych lat.
Ostatnio zmieniony 18 kwie 2014, 15:20 przez thrackan, łącznie zmieniany 1 raz.
thrackan pisze:Grigor, po użyciu WD-40 proponuję dokładne mycie płynem do mycia naczyń (używałem też do Vicków proszku do prania - był najskuteczniejszy) i szczoteczki do zębów. Do konserwacji olej:
a) specjalny, dopuszczony do kontaktu z żywnością robiony przez np. Victorinoxa
b) jeżeli się zbytnio nie przejmujesz, to w miarę dowolny poza spożywczymi (większość jełczeje) - sam używam oleju do łańcucha rowerowego od kilku ładnych lat.
No łańcuchowy i spożywczy się znajdzie, nawet kuffa lniany, dzięki za poradę
Valdi pisze:Grigor, balony w niebo, panienki przyślij DHLem;)
Muszę się zapytać jagodziarek co ostatnio obstawiają zjazd do lasu skąd mają transport, obawiam się że zwykły kurier nie będzie się bawił w łysego z filmu "Transporter"
ED: Coby nie było chłopaki żem cham i prostak to macie "Pomógł" bo mnie stać
Prawdziwą porażką jest nie przegrać, lecz w ogóle nie podjąć walki.
Widelczyk jest po to, żeby tuszonkę z puszki można było kulturalnie na łowach szamać.
Został wyprodukowany po roku 1967, bo znajduje się na nim:
Krajowy znak jakości ZSRR (ros. Государственный знак качества СССР) - oficjalne oznaczenie używane w Związku Socjalistycznyh Republik Radzieckih potwierdzające jakość wyrobów ustanowione w 1967.
A ten znak "kaczestwa" to sowieci na wszystko stawiali, tym nie sugerujmy się, co do daty produkcji, to na tego typu wyrobach jej nie znajdziemy, jak i na wiekszości produkcji nie numerowanej, inaczej jest np z aparatami fotograficznymi, tam pierwsze dwie cyfry pokazuja rok produkcji.
Dzięki Mr. Bogus za naprowadzenie na symbol. Valdi, może dokładna data nie znana, ale już jakiś konkretniejszy przedział czasowy tak. Teraz pozostaje go tylko wyczyścić i się cieszyć, bo całkiem ostrawy ten scyzor
Prawdziwą porażką jest nie przegrać, lecz w ogóle nie podjąć walki.
W pierwszym poście pojawiła się sugestia, ze może pochodzić z roku 1945 więc chciałem jedynie wskazać, że tak stary być nie może..... najwyżej z roku 1967.
Dopiero teraz doczytałem się tego roku 45 ......... 3 ruble 45 kopiejek :diabel2:
No właśnie, do roku 1961 by musiał cene mieć 34 ruble 50 kopiejek jeżeli się nie mylę, to Sowieci w 1961 roku zera poskreślali i umownie rubel dorównał dolarowi w wartości nabywczej...
Nie każdy żył w czasach gdzie język wroga trzeba było znać Valdi Choć nie powiem, 3 lata podstawówki uczyli, niemniej kto by to spamiętał jak się później nie używało....
Prawdziwą porażką jest nie przegrać, lecz w ogóle nie podjąć walki.