W połowie lutego przy dość średniej pogodzie wybrałam się do sąsiedniej miejscowości o nazwie Popielów do Rol-Max-u po słonecznik dla ptaszków. To nic takiego. Tak chyba 5km lasem potem jeszcze trochę przez długość wioski.
A taka dygresja obrazkowa jak to nie wszystko należy tłumaczyć, chociaż Niemcy lubią mieć wszystko przetłumaczone na swoje

Możliwe, że dotyczy to miejscowości Siołkowice
Nie będę pokazywać palcem która nazwa nie została przetłumaczona

Strona tytułowa mapy wygląda tak:
Zazwyczaj nim się gdzieś wybiorę mam zwyczaj dokładnie oglądać mapę - taki mam zwyczaj, tylko zazwyczaj tej mapy nie mam przy sobie gdy jadę.
Gdy kupiłam wówczas 3 tobołki 4kg słonecznika wybrałam się w drogę powrotną. Pogoda nie była zachęcająca, tobołki ciężkie a ja nie mam bagażnika, tylko plecak i kierownicę do dźwigania tobołków. Czekała mnie droga powrotna najpierw z powrotem kawał przez wieś - a to jest cofanie się i strata kilku km - postanowiłam wybrać skrót przez las, o którym słyszałam ale nie jechałam nigdy.
Jadę, droga trochę fatalna ale da się znieść. Skręcam w las. Zobaczyłam samochód osobowy na skraju lasu, ale nie było przy nim ludzi. Jadę dalej. Nagle w oddali widzę jakieś zabudowania. To dziwne. Zauważyłam, że jedzie w moją stronę ktoś na rowerze. Starszy pan zatrzymał się. Pytam -
- dokąd ja jadę?
- do Lubieni
-hm, a gdzie są Karłowice?
- to w inną stronę.
-bo ja myślałam, że to będzie taki skrót z Popielowa.
-skrót to może jest, ale się dłużej jedzie, proszę jechać za mną.
Jedziemy w milczeniu, powoli. W końcu starszy pan zatrzymał się i pokazał kierunek mówiąc:
- teraz proszę jechać cały czas prosto, wyjedzie pani na szosę.
Podziękowałam wierząc w sercu, że to duch lasu przysłał mi tego pana cobym całkiem z tobołkami nie pobłądziła.
Opowiedziałam to kiedyś znajomej mojej siostry, która mieszka w owej miejscowości: Lubienie. A ona powiedziała, że mogłam pojechać dalej i wpaść do niej. Mieszka w dawnej leśniczówce, pani eks-leśniczy.
Po jakimś czasie znowu wypadło jechać po słonecznik, jako, że to skrzydlate bractwo zjadało ponad kilo dziennie tego ziarna. Zadzwoniłam do pani asi, że będę. Jadę, pogoda była wspaniała, słonko ładnie świeciło. Pojechałam tą samą drogą. W sklepie zapytałam gdzie pani mieszka i tak znów z tobołkami znalazłam się w starej pięknej leśniczówce pełnej trofeów myśliwskich. Pogadałam. Opowiedziałam historię, którą oglądałam na jakimś filmiku o pobiciu myśliwego przez jelenia.
Powiedziała, że słyszała o czymś takim ale przypadek jej znany wywołany był ludzką głupotą. Ponieważ ten myśliwy użył jakiegoś zapachu zabitego jelenia. Moczu czy coś innego i usiłował podejść drugiego jelenia a to był czas rui i jeleń potraktował go jako konkurenta. Chyba człowieka ledwo odratowali, bo nie było nawet jak strzelać. To ostrzeżenie dla usiłujących podejść zwierzynę.

Nastał czas powrotu. Pani Basia pokazała mi mapę okolicy. Skupiłam się na numerach oddziałowych. A pani Basia coś mówiła, zdawało mi się, że dobrze słyszałam.
Jadę więc. Pogoda wyśmienita. Jest nr 68 i 69 mijam dwóch panów na rowerach ale zbyt blisko by pytać o dalszą drogę. Las piękny.
Tu jest mnóstwo zdjęć dla tematu Bory stobrawskie
BORY STOBRAWSKIE
Ja mam trochę zdjęć ale z innej strony drogi

Dojeżdżam do skrzyżowania :566: i co ja miałam tu zrobić? Rozejrzałam się a ta droga prosto taka pociągająca, wprawdzie porośnięta trawą ale miła dla oka

Tu fragment mapy z geoportalu z zaznaczonymi punktami. Wyjazd z miejscowości Lubienie, miejsce wjazdu na główną szosę i mój dom.

Czy ktoś zgadnie jak ja jechałam?
Jadę prosto. Las piękny, pogoda wyśmienita, droga dobra. Jadę prosto, ale czy ja nie jadę równolegle do szosy? Wszak mój dom jest po drugiej stronie szosy? Słyszę pracę piły. Przecież nie pójdę pilarza pytać gdzie jestem. Jestem w lesie, las jest piękny pogoda dalej wyśmienita, droga trochę jakby mniej. Piła ucichła, mijam jakieś ubrania złożone przy drodze i obok solidną siekierę. Pilarz pewnie przygląda się spoza drzew rowerzystce z tobołkami jak sunie przez las. I dokąd ona tak jedzie?
Gdzie jestem? Staram się wypatrzeć numery oddziałów mijam 38 i 39 są po mojej prawej stronie. Jestem w lesie, las piękny, pogoda wyśmienita, droga - jakieś koleiny widać uczęszczana, więc dokądś prowadzi. Jadę prosto. Prosto? Oto jest pytanie :p Jadę po prostu przed siebie nie skręcając ani w prawo ani w lewo i nie schodząc z roweru. Jadę jak droga mnie wiedzie. Mijam nr 40 ale ten o dziwo jest z mojej lewej strony. W pewnym momencie decyduję się na małe odbicie od tej mojej "prostej" i jadę w kierunku słońca. Słońce mnie razi, oślepia. Powinnam założyć okulary ale to by trzeba zejść z roweru a nie mam na to ochoty. Nr 70 miga mi przed oczami. Jest południe. Ktoś z was zapewne zapytałby dlaczego jadąc z Lubieni do domu, który jest w kierunku północno wschodnim jadę na południe. Ale ja tego nie wiem.
Jadę teraz w kierunku słońca. Las w słońcu jest piękny

Dalej to pestka

Napisałam do pani Basi sms-a, o tym jak jechałam cały czas prosto a wyjechałam na szosę obok parkingu. Pani Basia zapewne nie zwróciła uwagi na słowo "prosto" i odpisała mi: brawo, dobrze zapamiętałaś
Moja siostra posłuchała numerów i opisu drogi w kierunku słońca i powiedziała krótko: jechałaś w kółko -eee ja? Jechałam przecież prosto - a las był piękny.
Jedną rzecz trzeba wziąć pod uwagę, że drogi oddziałowe zarastają, a wycinający drzewa często tworzą nowe trakty leśne. No tak trzeba by poćwiczyć orientację w terenie

No i widzicie, że Duch Lasu czuwa
