Zachodnia Mongolia

Relacje, zaproszenia i pomysły na ...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Kopek
Posty: 1030
Rejestracja: 10 mar 2009, 11:00
Lokalizacja: Z największej dziury
Tytuł użytkownika: TRAMPek łikendowy
Płeć:

Post autor: Kopek »

Hehe ja tek kiedyś wyglądałem jak się wybrałem na 3 dni do lasu jak Ty Rzez, na tym pierwszym zdjęciu. Teraz to jak mam więcej jak 5kg na plecach to już grymaszę. Głównie dzięki Tobie i PA. Dzięki ;-)
"Czasem- i mówię to zupełnie szczerze - żal mi, że nie wychowano mnie jak włóczęgi. Nie związanego z żadnym miejscem, obowiązkami i ludźmi.

www.kopsegrob.blogspot.com
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Wstępniak

Zgodnie z obietnicą w końcu postanowiłem coś naskrobać o wyjdździe. Mam nadzieję, że forma relacji wam przypasuje...

Jak wiadomo, wszystko zaczyna się od znalezienia źródła inspiracji. W moim przypadku były to głównie wyprawy, ktore organizuje Andrew Skurka oraz wyprawa Arctic 1000 w składzie: Ryan Jordan / Roman Dial / Jason Geck.

Poszukiwania stanęły na tym, że sporo fajnych rzek lodowcowych można zleźć na wschodzie. W grę wchodziły w pierwszej kolejności kraje azjatyckie, ze względu na stosunkowo łatwy transport oraz koszty... Tadżykistan/Kirgistan etc. - odpadły z jednego powodu posiadają wspaniałe rzeki, ktore jednakże zdecydowanie przekraczają moje umiejętności packraftowania (warto przy tym wspomnieć, że są one dosyć niskie).

Trasa

Olgij --> spływ Khovd Gol --> przejście pod Tsambagarav Uul do miejscowości Tolbo --> przejście przez góry w okolice jezior Dayan Nuur, Horgon Nuur oraz Hoton Nuur --> przejście do Altai Tavan Bogd --> spływ Tsaagan Gol do Khovd Gol i Olgij.

Przygotowania

Przygotowania (wraz z dokładnym sprawdzaniem map; weryfikacją zdjęć z Google Earth, kontakt z osobami, które w okolicach przybywały; weryfikowaniem listy szpeju; treningami; nabywaniem umiejętnosci packraftowania etc.) zajęły kilka miesięcy.

W przygotowaniach pomagała mi Luiza :)

Obrazek

Szycie zawieszenia do aparatu.

Obrazek

Jedzenie i szpej - przed pakowaniem.

Obrazek

Spakowane ubrania. Cały spis rzeczy na zdjęciu: 2 x bokserki (Nike/Kalenji), 1 x leginsy do biegania krótkie (Kalenji Deefuz Essential), 1 x leginsy do biegania długie (Kalenji Deefuz 4000), 1 x kurtka koszulka (Under Armour HeatGear), 1 x długa koszulka (Under Armour HeatGear), 2 x skarpety wełniane (Bridgedale Endurance Trail UL, Bridgedale X-Hale Trailhead Socks), 2 x mini-stuptuty (Inov8 debris gaiter), 1 x czapka welniana (Ibex Meru Hat), 1 x czapka z daszkiem (Salomon XA), 1 x buff, 1 x moskitiera, 1 x łapawice wodoszczelne (Extremities Tuff Bags), 1 x rękawice wiatroszczelne (Extremities Velo), 1 x spodnie przeciwwietrzne (Direct Alpine Walker, 1 x wiatrówka (Patagonia Houdini), 1 x kurtka z wypelnieniem syntetycznym (Mec Uplink Pullover), 1 x spodnie z wypelnieniem syntetycznym (Mont-bell Thermawrap), 1 x kurtka wodoodporna (OR Helium), 1 x telefon, 1 x nadajnik satelitarny (SPOT), 1 x nóż i pozostałe narzędzia (Leatherman Squirt PS4).

Z butów zabrałem ze sobą sprawdzony model Salomon XT Wings, który po wyjeździe był już do wyrzucenia (ale spisały się wspaniale).

Obrazek

Namiot i duperele :)

Obrazek

Trasa - zaznaczona na mapie. Korzystałem z map radzieckich ze strony loadmap.net.

Obrazek

Wydrukowałem w punkcie ksero, potem wspólnie z Lu je złamaliśmy. Zabrałem ze sobą tylko najpotrzebniejsze fragmenty (kilka fragmentów mapy w skali 1:200k oraz bodajże dwa kawałki 1:1mln).

Obrazek

Korzystając z patentu Svena Schellina z packrafting.de zmodyfikowalem worek wodoszczelny, dzięki czemu służy on zarówno (i) za główny worek do plecaka (100 procentowa wodoszczlność, można z nim pływać), (ii) pompkę do packrafta oraz (iii) podłogę w namiocie.

Obrazek

Dzięki zamówieniu grupowemu z KW Warszawa na wyjazd zabrałem ze sobą szyty na zamowienie śpiwór Cumulus X-lite 300 na nowym, leżejszym Pertexie Quantum (jestem z worka bardzo zadowolony; śpiwór waży 510 gram, ma 300 gram puchu, w porównaniu do oryginału został wydłużony o 11 cm; komfort powinien zapewniać w okolicach -3 stopni i na chwilę obecną sądzę, że jest to prawda:)).

Dojazd na miejsce - Rosja - Mongolia

Obrazek

Ostatni uścisk w domu, odwiezienie na lotnisko i pożegnanie z Luizą. Potem był juz tylko lot do Moskwy (Aeroflot --> Port lotniczy Moskwa-Szeremietiewo), a następnie do Barnauł (Aeroflot). W Barnauł ugościł mnie Alexander Kostyukhin, którego poznałem przez Couch Surfing. Alex pokazal mi trochę miasto, pogadalismy o Rosji, zjadłem u niego ostatni relatywnie normalny posiłek, powiedział jak dojechać do Gornoałtajsk etc. No i pozwolił pożyczyć łyżkę (tak, swojej zapomniałem spakować o czym przypomniałem sobie w trakcie lotu do Barnauł; to była jedyna rzecz jakiej nie zapakowałem:).

Dalej pozostało mi już tylko przejechanie ok. 700 km na stopa do granicy z Mongolią (przejście graniczne Tashanta) oraz około 100 km pomiędzy Tsagaannuur oraz Olgij (stolica ajmaku bajanolgijski).

Obrazek

Obrazek


Obrazek

Kierowca tej fury słuchał w kołko Rammsteina :)

Obrazek

Tiley i jego bratanek Rusłan. Rusłan akurat wracał z treningu - wujek woził go ok. 500 km na treningi kolarstwa górskiego :) Tiley zawiózł mnie do Kosh Agach i ugościł. Na poźną kolację (ok 2 w nocy bodajże), jego żona przygotowala twaróg z rodzynkami i czaj (herbata z mlekiem i solą; przepyszna). W pamięci długo pozostanie mi widok w nocy na Ałtaj, rozgwieżdżone niebo nad półpustynią oraz wyścig łady Tileya oraz jego sąsiada - wprzedzanie zajęło ok. 5 minut, rozpędziliśmy się do prawie 120 km/h :)

Obrazek

Fragment Traktu Czujskiego - w górach panowały pożary, spora część trasy była zasnuta dymem.

Obrazek

Kosh-Agach o świcie. Prawie całe miasto ma zabudowę drewnianą - materiał ten najlepiej sprawdza się na okolicznej półpustyni. Mieszkańcy zimą dogrzewają sie wysuszonymi odchodami bydła. Ponoć najsuchsze zamieszkane miejsce w Rosji.

Obrazek

Granica pomiędzy Rosją a Mongolią ma kilkanaście kilometrów szerokości. Wyjeżdżając z Rosji czułem, że opuszczam jakąs namiastkę znanej mi cywilizacji i kultury. Granicę wyznaczał tak na prawdę koniec asfaltowej drogi...

Obrazek

Jak się okazało, przyszło nawet spotkać rodaków z Kamaz Team Poland - chłopaki wybierali sie na motory :) Trochę pogadaliśmy i przynajmniej coś w międzyczasie zjadłem - dzięki za kawę i zupę!:D

Obrazek

Potem już zaczęła się przygoda z pijaną ekipą, która wiózła mnie od przez góry, myląc przy tym drogę, do Olgij. Najbardziej zapamiętałem postoj na hamulcu nożnym na przełęczy i koleję wódki, którą między siebie rozlewali. Za kieliszek służyła obudowa od lampki. Dojazd Tashanta - Tsagaannuur (10 dolarów); Tsagaannuur - Olgij (15 dolarów).

Obrazek

Olgij przywitało mnie smrodem palonego plastiku, leżącymi do okoła śmieciami, namiastkami ulic oraz chodników.

Obrazek

Obrazek

Noc spędziłem w hostelu. Gery okazały się przytulne, a właściciele też całkiem ok. Oczywiście bieżącej wody / kanalizacji nie ma. Jest za to internet ;)

Obrazek

Wstępny rekonesans rzeki Khovd Gol.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wszyscy mieszkańcy się chyba na mnie patrzyli (właścicielka geru mówiła, że zazwyczaj ludzie nie widują osób ubranych w leginsy i koszulkę do biegania:). Dodatkowo, aprat powodował, że każdy pozował do zdjęć :)

Obrazek

Następnego dnia, 12 czerwca przed południem ruszyłem w drogę.

Ciąg dalszy nastąpi :)
Ostatnio zmieniony 20 sty 2013, 22:40 przez Rzez, łącznie zmieniany 1 raz.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
yaktra
Posty: 823
Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
Lokalizacja: z krainy szaraka
Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
Płeć:
Kontakt:

Post autor: yaktra »

Fajnie było poczytać Kolego, czekam na cd.
Rzez pisze:Za kieliszek służyła obudowa od lampki.
Choć z alkoholem nie mam problemów to bywało pić w różnościach.
Z racji zawodu - obudowa kierunkowskazu
na meczach - wydrążony kiszony ogórek, smak niczym z popitką
na wsi - skorupka od jajka, wydrążone jabłko...
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/
Awatar użytkownika
earthtraveler
Posty: 79
Rejestracja: 04 cze 2010, 09:35
Lokalizacja: Kozłowo
Gadu Gadu: 6793090
Tytuł użytkownika: Lubię sobie połazić
Płeć:

Post autor: earthtraveler »

Wspaniała przygoda.
Lazau
Posty: 154
Rejestracja: 28 paź 2012, 22:38
Lokalizacja: Domek na skraju lasu
Płeć:

Post autor: Lazau »

Mmmhhhhmmmm... marzy się taka przygoda w przyszłośći...
Rzez, przyjemnie się czyta twój tekst, wyprawa miodna.
Tylko nie rób jak Orety, który nadal relacjonuje swoją wyprawę "z Polski do Hiszpanii na piechotę"
;-)
Awatar użytkownika
kamykus
Posty: 700
Rejestracja: 25 gru 2011, 19:47
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Tytuł użytkownika: Leśny Dziad
Płeć:

Post autor: kamykus »

Zauważ ile trwała wyprawa Rzeza, a ile szedł Orety. Starając się opisać chyba każdy dzień.
I fajnie że Orety wrzuca swój tekst raz na te kilka dni, bo gdyby wrzucił cała relację zawierającą kilkadziesiąt stron, chyba nawet nie podjął bym się czytania, a tak po kawałeczku - i leci.
"Nie cierpię mojego rozdwojenia jaźni, jest świetne"
Lazau
Posty: 154
Rejestracja: 28 paź 2012, 22:38
Lokalizacja: Domek na skraju lasu
Płeć:

Post autor: Lazau »

Jasne, wiem o co chodzi i rozumiem, ale osobiście wolałbym przeczytać całą relację ot tak - szczególnie, że czytanie idzie mi lekko i przeczytanie kilkunasto/kilkudziesięciostostronowego tematu nie jest dla mnie problemem.
Poza tym, u Orety'ego jest za mało spójnego tekstu i za dużo zdjęć dzielących nawet zdania na części.
A Rzezowi pisanie idzie całkiem dobrze, i wolałbym przeczytać całą relację ot tak, jednym tchem.
No ale, dobrze, że w ogóle podjął się napisania tego.

[ Dodano: 2013-04-09, 16:01 ]
No i co?
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Lazau pisze:Jasne, wiem o co chodzi i rozumiem, ale osobiście wolałbym przeczytać całą relację ot tak - szczególnie, że czytanie idzie mi lekko i przeczytanie kilkunasto/kilkudziesięciostostronowego tematu nie jest dla mnie problemem.
Poza tym, u Orety'ego jest za mało spójnego tekstu i za dużo zdjęć dzielących nawet zdania na części.
A Rzezowi pisanie idzie całkiem dobrze, i wolałbym przeczytać całą relację ot tak, jednym tchem.
No ale, dobrze, że w ogóle podjął się napisania tego.

[ Dodano: 2013-04-09, 16:01 ]
No i co?
Może w końcu się zabiorę za kolejną część :) Mam teraz trochę więcej czasu...
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
boshmen
Posty: 205
Rejestracja: 18 paź 2012, 07:08
Lokalizacja: z lasu
Płeć:

Post autor: boshmen »

Fajna relacja , foty super , mnie najbardziej zaciekawiły te motocykle :idea: co to za sprzęt? jakieś Miński czy co?
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Przepraszam za opóźnienie...

Akurat byłem w trakcie przeprowadzki do Szwecji, myślałem że w ciągu 3 tygodni wolnego znajdę trochę czasu na pisanie. Jednakże, kwestie administracyjne i konieczność rehabilitacji zniweczyły te plany.

W skrócie - jak się okazało, na Hardangerviddzie doznałem urazu stawu barkowego. Dokładnie to zwichnąłem bark i go sobie nastawiłem (żeby nadać absurdu sytuacji akurat kilka dni wcześniej czytałem w namiocie wywiad z Andrzejem Bargielem, w którym wspomina o zwichnięciu barku przed zjazdem na nartach z Shishapangmy). Jednakże w wyniku zwichnięcia barku doszło też do złamania kompresyjnego Hilla-Sachs'a i porażenia dwóch nerwów. Nie byłem tego świadomy, dopiero badania 2-3 tygodnie po powrocie to wykryły.

W międzyczasie wraz z Lu przeprowadziliśmy się do Szwecji, mieszkamy pod Goteborgiem :) Jest fajnie. Jeżeli rozpatrujecie podobny wariant - zdecydowanie polecamy.

Żeby uniknąć zbędnych pytań - od kilku lat zajmuję się zawodowo doradztwem podatkowym w zakresie cen transferowych. Ogólnie w branży jest tak, że pracę za granicą można znaleźć bez problemu. Co dokładnie robię? Tutaj znajdziecie odpowiedź - LinkedIn.

Dobra, tyle o prywacie. Czas kontynuować opowieść...

Część I

Początkowo spływ rzeką nie był zbyt fascynujący, głównie ze względu na powolny nurt (rzeka znacznie meandruje w okolicach Olgii). Tym niemniej, pozytywne nastawienie i chęć wyrwania się w teren pozwoliły mi już po kilku godzinach wiosłowania cieszyć się zupełną wolnością. W pewnym momencie nurt znacznie przyspieszył, jednakże trudność rzeki nie wychodziła ponad WW I. Jedynym "kłopotem" był wysoki stan wody oraz konieczność zwracania uwagi na podtopione drzewa. Jedno z takich miejsc widać na poniższym zdjęciu...

Obrazek

... jest to bowiem pierwsza i jedyna kabina w trakcie wyjazdu :) Na szczęście dobre odruchy zadziałały - wiosło trzymane ciągle w dłoni, szybkie dopłynięcie do pontonu, wyciągnięcie go na brzeg. Przy okazji nabrałem pełnego zaufania do pokrowca na aparat. Szybkie sprawdzenie rzeczy i dalej w drogę, czas mija.

Obrazek

Po drodze widoki są przepiękne. Trudność rzeki wzrasta może minimalnie, jedynie ze względu na trochę większą ilość kamieni. Płynie się szybko i bezpiecznie. Pod koniec dnia płynę bardzo fajną rynną, staram się utrzymać w głównym nurcie. W oddali majaczy szczyt Cambgaraw uul.

Obrazek

Pierwszy biwak, spłynięte 50 km. Pełny spokój, szum rzeki, ciepło. W końcu jedzenie. Niestety, jeden z prezentów od Lu na spływ trochę się podtopił (był poza workiem wodoszczelnym).

Następne dwa dni to bardzo szybki spływ - w sumie ok 160 km, sumaryczny czas płynięcia 24,5 h (w tym przerwy). Rzadko się zatrzymuję, rzeka płynie wartko, stan jest wysoki. Po drodze mijam kilka gerów i zupełnie zaskoczonych ludzi. Widoki bardzo dziwne. Płynę rzeką po pustyniu wśród pozatapianych lasów. Czasami wiatr wali mocno w gębę, trudno się wiosłuje.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Końcówka trzeciego dnia na rzece jest bardzo spokojna. Woda praktycznie stoi w miejscu, od komarów aż się roi. Wysiadam tum przed kanionem, w którym rzeka nagle nabiera trudności WW4 i wyżej :) Ponad 200 km na rzece z głowy, czas zacząć ruszać nogami. Dzień zaczyna się upalnie, cały płynę. Wzdłuż rzeki nie ma jak iść, pozostaje lawirowanie pomiędzy małymi skałkami. Słońce praży.

Obrazek

Przy przechodzeniu przez rzekę spotykam mieszkańców doliny. Zapraszają na czaj.

Obrazek

I tak już będzie często, staram się dzielić czym mam. Spotkania trwają 15-20 minut. Kto, dokąd, gdzie, po co. I tak często w trakcie wyjazdu... Czasami samolubność i egoizm wygrywa i tylko macham ręką dziękując za zaproszenie. Jeden z niewielu kontaktów ze światem zachodnim odchodzi w siną dal.

Obrazek

Obrazek

W uszach raz muzyka, raz wiatr, raz myśli. Góra dół, pod wiatr i z wiatrem. W deszczu i bez. Tak się spaceruje. 20-42 km dziennie. Po drodze lekka omyłka, wchodzę za wysoko, psycha klęka. Podchodzę pod tę przełęcz. Wściekły, po zauważeniu błędu dociskam z tempem.

Obrazek

Wieczór łapię pod samym Cambgaraw uul. W nocy pada śnieg.

Obrazek

Obrazek

W drodze do Tolbo różne przygody i perypetie, ale co tam, trzeba przeć do przodu. Góra, doł, błoto, kamienie. Deszcz, Słońce, wiatr, śnieg. I tak w kółko. Samo się nie przejdzie. Szybki telefon, ledwo jest zasięg, bateria pada, telefon sam się wlączył.

Obrazek

Obrazek

150 pieszych kilometrów dalej, kolejny spływ. Część w burzy, część w ładnej pogodzie. Po drodze mijam motocyklistę. On przemoczony jedzenie mostem i patrzy się na mnie ze zdziwieniem. Ja patrzę na niego, jak można w taką pogodę jechać? Jak można w taką pogodę pływać?

Obrazek

Chowam się za pomieszczeniem dla zwierząt, wszędzie gówno, ale przynajmniej wiatru przenikliwego nie ma.

Obrazek

Ałtaj. Rozklekotane miasto, ciekawe spojrzenia. Ale nikt nie podchodzi. Nikt nie pyta.

Obrazek

Dalej w drogę. Po drodze nad jeziora pomyłka, źle na mapie się zaznaczyło. Przełęczy nie ma. Popołudnie, obserwacje życia ludzi. 3 miesiące lata i 9 miesięcy zimy. Trzeba wyprodukować jedzenie na te 9 miesięcy. Kto tu jest większym napieraczem?

Obrazek

Obrazek

Obrazek
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
ramol
Posty: 5
Rejestracja: 02 gru 2013, 22:04
Lokalizacja: Tylmanowa
Płeć:

Post autor: ramol »

Marcel, miałeś pozwolenie na strefę przygraniczną , czy wchodziłeś na farta ?
Wchodziłeś na teren parku ( rezerwatu ) przy granicy ?
rc
ps
Harda przerosła moje wyobrażenia :-)
6 metrów śniegu i wszystko równo przysypane!
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

ramol pisze:Marcel, miałeś pozwolenie na strefę przygraniczną , czy wchodziłeś na farta ?
Wchodziłeś na teren parku ( rezerwatu ) przy granicy ?
rc
ps
Harda przerosła moje wyobrażenia :-)
6 metrów śniegu i wszystko równo przysypane!
Siema.

Miałem dwa pozwolenia na strefę przygraniczną - na południe od Tavan Bogd oraz na północ od Tsagaan Gol (wiem tylko, że są dwie placówki wojsk pogranicza i trzeba było na trasę dwa pozwolenia). Niestety dolina rzeki Tsagaan Salaagiin (Хара-Салагийн-Гол) i ta bardziej wysunięta na zachód były niedostępne do spacerowania - info zarówno od patroli wojskowych jak i od pośrednika, która załatwił dokumenty. Przekaz był taki, żeby się tam nie zapuszczać, bo niby granica idzie granią, ale widocznie jest to tylko umowny jej przebieg. Pozwolenie na park kupione przy wejściu.

Wejście do parku standardową drogą - szedłem najpierw przez przełęcz Dakilbai (~ 3500 m npm) od Tsagaan Gol.

Hardangervidda wymiata :) W tym roku chyba sporo śniegu napadało. Jak dobrze pójdzie, to jakoś w lipcu postaram się zimową trasę ciachnąć w czasie poniżej 24h non stop.

Zdrówka!
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy, wyprawy oraz spacery”