Nocleg w namiocie zimą
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- GawroN
- Posty: 649
- Rejestracja: 18 kwie 2012, 20:11
- Lokalizacja: Chorzów / Śląsk
- Gadu Gadu: 1519631
- Tytuł użytkownika: Szczupły blondyn
- Płeć:
birken1, Tobie dogodzić to nie łatwo. Negujesz wszystko i najczęściej nie wnosi to nic do rozmowy. W kwestii łopat są lepsze i są zdecydowanie gorsze - a w w/w przypadku jakość wykonania i cena są dla mnie w dużo lepszej relacji, niż porządna łopata lawinowa i, jej wykonanie do ceny 250 zł.
Całe życie z wariatami
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: https://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Co trzeba zrobić aby przyłączyć się do naszej grupy na FB - OPIS
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: https://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Co trzeba zrobić aby przyłączyć się do naszej grupy na FB - OPIS
- Niemir
- Posty: 89
- Rejestracja: 14 cze 2009, 13:18
- Lokalizacja: Tomaszów Lub/Lublin
- Gadu Gadu: 13993064
- Płeć:
- Kontakt:
Nie trzeba koniecznie jej rozbrajać po użyciu tylko zsunąć teleskopowo w jedną, małą zgrabną paczuszkę i zapakować do dołączonego w zestawie pokrowca. Full wypas. Gdy byłem u nich ostatnio top sam myślałem czy nie wziąć, ale koszyk i tak miałem dostatecznie wyładowany. Osobiście też ją polecam, chociaż nie testowałem w terenie a tylko zmacałem w koszu.
Kazdastronaswiata.blogspot.com
- palowski
- Posty: 332
- Rejestracja: 18 kwie 2008, 14:07
- Lokalizacja: Podbeskidzie
- Gadu Gadu: 5301996
- Tytuł użytkownika: wiszę w hamaku
- Płeć:
dzień dobry, Panowie!
z moich doświadczeń w spaniu w śniegu z namiotem:
- miejsce na nocleg należy zacząć organizować na dwie godziny przez spodziewanym zachodem słońca - unikniemy pracy po ciemku (niższe morale, ryzyko błędu), a jeżeli uwiniemy się przed ciemnościami to wieczorna herbatka przy zachodzie słońca zapadnie na długo w pamięć
- do gruntu dobić się czasem nie sposób, zwłaszcza gdy śnieg przez długi czas "siadał", zbijał się, przygniatał wiatrem.
- folia NRC to tak mała paczuszka, że zabranie dwóch dodatkowych (poza apteczką) to żaden problem, a zawsze pomaga (w igloo wystarczyły mi 2 nrc przełożone kocem, spałem bez karimaty)
- gałązki iglaków pod namiotem są niemal gwarancją przebicia podłogi
- najlepszy model namiotu - iglo, samostojący, nie ma problemu ze śledziami
- wybieram zawsze miejsce maksymalnie osłonięte od wiatru, najlepiej pomiędzy drzewkami, zaroślami
- śnieg wykopany spod miejsca na namiot można z powodzeniem użyć do budowy dodatkowego "murku" wokół naszego okopu, który zmniejsza wpływ wiatru i częściowo niweluje zasypywanie namiotu przez śnieg nawiany
- nie używajcie kijków do kopania - w ten sposób uszkodziłem swoje jeden z kijów, który w kontakcie z naprawdę twardym śniegiem pozbawiony zostały jednej z blokad i zakleszczył się w długości 2/3, zjazd na nartach na drugi dzień był dość uciążliwy
- łopata z Juli jak i każda inna lawinowa ma otworki - one właśnie służą do wykonania deadmana, ale w mojej ocenie to technika wyłącznie na huraganowe wiatry - dobre okopanie namiotu pozwala niemal całkowicie zniwelować problem wiatru
- plecaki układamy przy ścianie - dzięki temu para skraplająca się przez całą noc, zanim jeszcze zdąży zamarznąć, będzie skapywać/spływać na plecak, nie na śpiwór
- najważniejsze są buty! należy je zabezpieczyć w każdy możliwy sposób aby rano nie ubierać skorup
- ryzykownym, choć opłacalnym manewrem jest gotowanie wewnątrz namiotu - jednocześnie podnosimy temperaturę, zmniejszamy niewygody gotowania na wietrze, wydłużamy czas grzania się w śpiworze, idziemy spać od razu z ciepłym papu w żołądku
- ze sprzętem należy się obchodzić delikatnie, ruchy muszą myć dłuższe i spokojniejsze - część wyposażenia może pod wpływem mocnego mrozu utracić część wytrzymałości
- (dotyczy temperatur grubo na minusie) polecam ustawić budzik co 1,5 - 2 godziny - okresowe sprawdzanie czy jeszcze żyjemy nikomu jeszcze na złe nie wyszło. stosuję metodę budzika zawsze wtedy, gdy temperatura jest naprawdę niska i nie chcę ryzykować chwilą nieuwagi. kosztem przedrzemanej nocy uzyskuję pewność, że wszystko gra - zarówno u mnie jak i u towarzyszy noclegu (wzajemna kontrola!). na każdą wątpliwość co do wychłodzenia należy reagować niezwłocznie!
- jeżeli pomimo wszelkich zabezpieczeń odczuwamy zimno - olać sen, gotujcie wodę i ogrzewajcie się manierką, camelbakiem czy innym szczelnie zamykanym pojemnikiem!
- absolutnie nie wolno chować ust i nosa do śpiwora/szalika, bo para wodna z oddechu szybko zamieni się w lodowe wąsy, których skutkiem może być odmrożenie nosa i ust
bardzo podoba mi się patent ze stworzeniem małego podestu przed wejściem do namiotu!
z moich doświadczeń w spaniu w śniegu z namiotem:
- miejsce na nocleg należy zacząć organizować na dwie godziny przez spodziewanym zachodem słońca - unikniemy pracy po ciemku (niższe morale, ryzyko błędu), a jeżeli uwiniemy się przed ciemnościami to wieczorna herbatka przy zachodzie słońca zapadnie na długo w pamięć
- do gruntu dobić się czasem nie sposób, zwłaszcza gdy śnieg przez długi czas "siadał", zbijał się, przygniatał wiatrem.
- folia NRC to tak mała paczuszka, że zabranie dwóch dodatkowych (poza apteczką) to żaden problem, a zawsze pomaga (w igloo wystarczyły mi 2 nrc przełożone kocem, spałem bez karimaty)
- gałązki iglaków pod namiotem są niemal gwarancją przebicia podłogi
- najlepszy model namiotu - iglo, samostojący, nie ma problemu ze śledziami
- wybieram zawsze miejsce maksymalnie osłonięte od wiatru, najlepiej pomiędzy drzewkami, zaroślami
- śnieg wykopany spod miejsca na namiot można z powodzeniem użyć do budowy dodatkowego "murku" wokół naszego okopu, który zmniejsza wpływ wiatru i częściowo niweluje zasypywanie namiotu przez śnieg nawiany
- nie używajcie kijków do kopania - w ten sposób uszkodziłem swoje jeden z kijów, który w kontakcie z naprawdę twardym śniegiem pozbawiony zostały jednej z blokad i zakleszczył się w długości 2/3, zjazd na nartach na drugi dzień był dość uciążliwy
- łopata z Juli jak i każda inna lawinowa ma otworki - one właśnie służą do wykonania deadmana, ale w mojej ocenie to technika wyłącznie na huraganowe wiatry - dobre okopanie namiotu pozwala niemal całkowicie zniwelować problem wiatru
- plecaki układamy przy ścianie - dzięki temu para skraplająca się przez całą noc, zanim jeszcze zdąży zamarznąć, będzie skapywać/spływać na plecak, nie na śpiwór
- najważniejsze są buty! należy je zabezpieczyć w każdy możliwy sposób aby rano nie ubierać skorup
- ryzykownym, choć opłacalnym manewrem jest gotowanie wewnątrz namiotu - jednocześnie podnosimy temperaturę, zmniejszamy niewygody gotowania na wietrze, wydłużamy czas grzania się w śpiworze, idziemy spać od razu z ciepłym papu w żołądku

- ze sprzętem należy się obchodzić delikatnie, ruchy muszą myć dłuższe i spokojniejsze - część wyposażenia może pod wpływem mocnego mrozu utracić część wytrzymałości
- (dotyczy temperatur grubo na minusie) polecam ustawić budzik co 1,5 - 2 godziny - okresowe sprawdzanie czy jeszcze żyjemy nikomu jeszcze na złe nie wyszło. stosuję metodę budzika zawsze wtedy, gdy temperatura jest naprawdę niska i nie chcę ryzykować chwilą nieuwagi. kosztem przedrzemanej nocy uzyskuję pewność, że wszystko gra - zarówno u mnie jak i u towarzyszy noclegu (wzajemna kontrola!). na każdą wątpliwość co do wychłodzenia należy reagować niezwłocznie!
- jeżeli pomimo wszelkich zabezpieczeń odczuwamy zimno - olać sen, gotujcie wodę i ogrzewajcie się manierką, camelbakiem czy innym szczelnie zamykanym pojemnikiem!
- absolutnie nie wolno chować ust i nosa do śpiwora/szalika, bo para wodna z oddechu szybko zamieni się w lodowe wąsy, których skutkiem może być odmrożenie nosa i ust
bardzo podoba mi się patent ze stworzeniem małego podestu przed wejściem do namiotu!
- Doczu
- Posty: 1285
- Rejestracja: 25 mar 2009, 10:25
- Lokalizacja: Czeladź
- Tytuł użytkownika: Litewski Cham
- Płeć:
Od siebie jeszcze dodam, że jeżeli mamy termos, to ZAWSZE wieczorem warto do niego zrobić herbatę/kawę, czy nawet sam wrzatek wlać.
Nie ma nic lepszego niż kubek ciepłego napoju po wyjściu tuż ze śpiwora, a w razie porządnej dupówy i konieczności wycofu zawsze mamy coś ciepłego do rozgrzania gdyby trzeba było zejść z grani.
Nie ma nic lepszego niż kubek ciepłego napoju po wyjściu tuż ze śpiwora, a w razie porządnej dupówy i konieczności wycofu zawsze mamy coś ciepłego do rozgrzania gdyby trzeba było zejść z grani.
Osobiście nie wyobrażam sobie jak bym mógł zasnąć nie chowając głowy do śpiwora i/lub nie przykrycia głowy z wierzchu np kurtką. Spać i oddychać przez całą noc powietrzem o temp. -15 stopni to zapalenie płuc na 100%.palowski pisze:- absolutnie nie wolno chować ust i nosa do śpiwora/szalika, bo para wodna z oddechu szybko zamieni się w lodowe wąsy, których skutkiem może być odmrożenie nosa i ust
Chyba że jest jakiś patent, o którym nie wiem a z przyjemnością się dowiem...

Może to kwestia osobnicza, ale raz miałem taką przygodę. Na szczęście nie zapalenie płuc, bo skończyło się na stanie zapalnym i bólu gardła, ale od tamtej pory przezornie zawsze się chowam. Nigdy natomiast nie miałem przygód z soplami czy odmrożeniem...
Doczu widocznie u Ciebie teoria nie ma potwierdzenia w faktach... Wolał bym jednak poznać zdanie większej ilości członków naszego szacownego forum... Może moje doświadczenie to przypadek...
Doczu widocznie u Ciebie teoria nie ma potwierdzenia w faktach... Wolał bym jednak poznać zdanie większej ilości członków naszego szacownego forum... Może moje doświadczenie to przypadek...
- zdybi
- Posty: 435
- Rejestracja: 01 lut 2009, 22:46
- Lokalizacja: zachpom
- Gadu Gadu: 9522989
- Płeć:
- Kontakt:
Pamiętam taką jedną noc w Puszczy Noteckiej. Ktoś z forum też pewnie pamięta ten wypad. W nocy było -28 i się "skończył" termometr. Spaliśmy pod plandeką. Mój patent na to, szczelne zamknięcie śpiwora i kaptura, tak by tylko mały otwór służył za luft. Trochę rano oszronione brzegi kaptura. Chwila przy ognisku i suche. Nie ma tragedii. Tylko w nocy nie chce się wstawać za potrzebą 

http://lukaszzdyb.blogspot.com
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
- palowski
- Posty: 332
- Rejestracja: 18 kwie 2008, 14:07
- Lokalizacja: Podbeskidzie
- Gadu Gadu: 5301996
- Tytuł użytkownika: wiszę w hamaku
- Płeć:
najniższa temperatura przy której musiałem wyskoczyć w tym celu to -32. rozważaliśmy wykorzystanie woreczków od MRE.zdybi pisze:Tylko w nocy nie chce się wstawać za potrzebą
dowiedziałem się wtedy, że 10 sekund to maksymalny czas, przez który nieosłonięte palce działają tak, jak trzeba. potem zmiana. zakładanie i wiązanie butów to mordęga.
"Drażnienie zimnym powietrzem jednej jamy nosa u większości zdrowych osób wywołuje wyciek z obu jam nosa wodnistej wydzieliny, pochodzącej z gruczołów surowiczych. Świadczy to o występowaniu mechanizmu odruchowego. Odruch ten, jak się wydaje, ma ścisły związek z regulacją wilgotności wdychanego przez nos powietrza. Obecność wodnistej wydzieliny sprzyja nawilżaniu powietrza, które przy temperaturze -15° C ma wilgotność bliską zeru. "
"Powietrze wdychane nosem zostaje oczyszczone, nawilżone i, co najważniejsze, ogrzane. Gdy oddychasz ustami, powietrze dostające się do płuc jest zimne i często zbyt suche (z powodu mrozu). Co prawda oddychanie przez usta hartuje organizm, ale do tego trzeba być całkowicie zdrowym. Niewielki stan zapalny czy infekcja, przy takim oddychaniu, może prowadzić do zaostrzenia choroby. Zatem jeżeli nie masz problemów z oddychaniem przez nos (a te mogą być wynikiem nieprawidłowej budowy przegrody nosowej czy polipów w nosie), unikaj wdychania powietrza ustami."
Sprawa więc nie jest taka prosta. Wydzielina z nosa a w konsekwencji zatkany nos równa się oddychanie przez usta (w nocy robimy to nieświadomie). Oddychanie przez usta równa się: możliwość problemów z płucami bądź gardłem. Dodać należy, że w czasie snu łatwiej się wychłodzić bo metabolizm spada.
Może przy dłuższych wypadach warto by zainwestować w: http://gadzetomania.pl/2010/01/25/ideal ... e-w-polsce
"Powietrze wdychane nosem zostaje oczyszczone, nawilżone i, co najważniejsze, ogrzane. Gdy oddychasz ustami, powietrze dostające się do płuc jest zimne i często zbyt suche (z powodu mrozu). Co prawda oddychanie przez usta hartuje organizm, ale do tego trzeba być całkowicie zdrowym. Niewielki stan zapalny czy infekcja, przy takim oddychaniu, może prowadzić do zaostrzenia choroby. Zatem jeżeli nie masz problemów z oddychaniem przez nos (a te mogą być wynikiem nieprawidłowej budowy przegrody nosowej czy polipów w nosie), unikaj wdychania powietrza ustami."
Sprawa więc nie jest taka prosta. Wydzielina z nosa a w konsekwencji zatkany nos równa się oddychanie przez usta (w nocy robimy to nieświadomie). Oddychanie przez usta równa się: możliwość problemów z płucami bądź gardłem. Dodać należy, że w czasie snu łatwiej się wychłodzić bo metabolizm spada.
Może przy dłuższych wypadach warto by zainwestować w: http://gadzetomania.pl/2010/01/25/ideal ... e-w-polsce
Ostatnio zmieniony 05 gru 2013, 16:30 przez lukasz_sp, łącznie zmieniany 1 raz.
- kamykus
- Posty: 700
- Rejestracja: 25 gru 2011, 19:47
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
- Tytuł użytkownika: Leśny Dziad
- Płeć:
Na tak przyznam szczerze że nie bardzo rozumiem tego tematu. Czym się różnią porady dot. Noclegu w zimę, jeśli chodzi o namiot i tarp? Niczym, jedynie sposobem rozbicia, a tu większość poleciała zupełnie nie na temat.
I albo nazwa tematu jest myląca i można by ją zmienić, albo przenieść niektóre posty do tematu np. "Nocleg w lesie zimą". Łatwiej będzie ogarnąć te dwie zupełnie odmienne sprawy.
I albo nazwa tematu jest myląca i można by ją zmienić, albo przenieść niektóre posty do tematu np. "Nocleg w lesie zimą". Łatwiej będzie ogarnąć te dwie zupełnie odmienne sprawy.
"Nie cierpię mojego rozdwojenia jaźni, jest świetne"
- Abscessus Perianalis
- Posty: 919
- Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
- Lokalizacja: CK / Wa-wa
- Gadu Gadu: 1505060
- Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
- Płeć:
Prawda, dwie strony o oddychaniu przez nos czy chowaniu rzeczonego w psiwór nie mają się nijak do noclegu zimą w namiocie. Jak ktoś zielony ma pomysł na rozdzielenie to dawać, ja przeczytam sobie temat jeszcze ze 3 razy wieczorem jak będę miał czas i podzielę. (Jeśli temat nie jest podzielony, albo zamknięty, to znaczy że jeszcze tego nie robię i możecie się brać)
Dodam od siebie, że podobnie jak Puchalsw uważam, że zimowe powietrze leczy. Jak jechaliśmy do puszczy Romnickiej, to byłem chory, wracałem zdrowy (ma to zastosowanie jak się rozsądnie do tematu podchodzi i nie jest to np. zapalenie płuc, tylko przeziębienie). Zwykle nie owijam ryja szalikiem, tam przy -22 mi się zdarzało, aczkolwiek sam się chowałem w śpiwór mniej więcej pod kołnierz prawie (ten taki dzyngiel do odcinania komory ryjnej od kadłubkowej - no i był to jesienny śpiwór wpakowany w jungle baga, więc nie było zbyt ciepło). Trochę tam się skraplało na wyjściu ze śpiwora i na szaliku od zew. (nie był szczelnie owinięty wokół twarzy), ale nie przeszkadzało, zwłaszcza, że jak mi się duszno robiło, to wystawiałem paszczę do śpiworowej dziury, a jak robiło się chłodniej to chowałem. Skraplanie mi bardziej podczas wędrówki przeszkadza, stąd zawsze mam raczej luźno przy twarzy. Piszecie strasznie dużo ciekawych rzeczy, jaki i rad, ale kurcze, jakoś ani razu jak spałem zimą, to nie musiałem sobie nastawiać budzików, ani nie zapominałem o wodzie na rano (pomimo tego że w moim termosie rano jest zwykle ciepła ledwo). O butach wystarczy raz zapomnieć, żeby więcej tego błędu nie popełnić. Jak było za zimno, to spało się przy ogniu albo nie spało wcale. Zimno zawsze mnie budziło, nawet jeśli coś tam wcześniej się chlapnęło (żadnego urywania filmów zimą oczywiście - pilnowanie aby pomimo złudnego wrażenia ciepła dalej być odpowiednio zaizolowanym i go nie wypromienić + ciepłe, tłuste żarcie na kolację). Do spania też zwykle nie odśnieżam, bo nie używam namiotów. Robię sobie wyrko z gałęzi, NRC, karimaty, koca i co tam jeszcze mam jeśli jeszcze czegoś potrzeba. Nic się nie przebija, bo nie ma właściwie co, od śniegu nie pizga, a rano jak zdarzyło się mieć za małą izolacje, to świetnie widziałem że dałem dupala, bom miałem wytopione w śniegu ślady zwłok. (to w przypadku braku gałęzi się zdarzało) Bivy nie noszę, bo nie mam. Docieplam się plandeką (jak jest wolna), NRCtą, kurtką, tym co mam. Puchu nie nosze, bo jeszcze nie jestem na tyle bogaty, aby kupić wystarczający zestaw i ryzykować, że pewnej nocy będę musiał spać bliżej ognia, albo że przemoczę, rozwalę w inny sposób. Generalnie, zimą w teren biorę mózg i w sumie to jeszcze nie miałem powodu, żeby bać się o swoje życie. Kurde, piszemy o tym, że jak wykopiemy sobie dziurę w śniegu, to można urobku użyć do zrobienia murku, że fajnie mieć coś ciepłego do wypicia, że buty są ważne, że izolacja, budziki, ostrożność, rozbijanie się wcześnie, żeby mieć czas się zabezpieczyć, blablablabla. Nie wiem kurde, może ja jestem jakiś dziwny, ale to są rzeczy, o których się pamięta. Wystarczy iść do lasu na noc kilometr od domu/auta/punktu ewakuacji i zobaczyć jak to jest. Ja raz zmarznie nam porządnie tyłek, to następnym razem zadbamy o to, żeby nie zapomnieć o tych małych rzeczach, które nam przeszkadzały. Rozumiem, trzeba pisać o wentylacji w jamach, o tym, że nie można iść w teren bez szybkiego planu ewakuacji w zanadrzu, jeśli nie spało się w takich warunkach za dużo, ew. samemu, że nie można chlać na umór i walić się na śnieg w takim stanie, bo przecież ciepło jest, o środkach bezpieczeństwa i przygotowaniu w górach (trzeba być przygotowanym do zrobienia sobie schronienia tu gdzie się stoi w 15-30min max, które zapewni przeżycie do rana/przybycia ratunku), ale to są rzeczy, które mogą nas zabić bo zrobiliśmy jeden błąd. Reszta, to są obniżające komfort pierdoły. Parę nocek treningu niedaleko domu i będziemy dobrze pamiętać o tym, że wszystko co obniża nasz komfort jest w takich warunkach paskudne i więcej nie zapomnimy o schowaniu butów do śpiwora/pod niego (ofc bez śniegu), nie zapomnimy wysuszyć kurtki przed snem, bo rano będzie lodowym garniturem, etc. Dziwny ten temat, tak dochodzę do wniosku po wystosowaniu tej krótkiej notki, i właściwie to nie wiem czy się podejmę rozdzielania i przenoszenia, bo nie rozumiem po co on (i pewnie i tak już taki jest na forum
).
No ale piszcie ludziska, może ktoś będzie bardziej wdzięcznym czytaczem niż ja.
Dodam od siebie, że podobnie jak Puchalsw uważam, że zimowe powietrze leczy. Jak jechaliśmy do puszczy Romnickiej, to byłem chory, wracałem zdrowy (ma to zastosowanie jak się rozsądnie do tematu podchodzi i nie jest to np. zapalenie płuc, tylko przeziębienie). Zwykle nie owijam ryja szalikiem, tam przy -22 mi się zdarzało, aczkolwiek sam się chowałem w śpiwór mniej więcej pod kołnierz prawie (ten taki dzyngiel do odcinania komory ryjnej od kadłubkowej - no i był to jesienny śpiwór wpakowany w jungle baga, więc nie było zbyt ciepło). Trochę tam się skraplało na wyjściu ze śpiwora i na szaliku od zew. (nie był szczelnie owinięty wokół twarzy), ale nie przeszkadzało, zwłaszcza, że jak mi się duszno robiło, to wystawiałem paszczę do śpiworowej dziury, a jak robiło się chłodniej to chowałem. Skraplanie mi bardziej podczas wędrówki przeszkadza, stąd zawsze mam raczej luźno przy twarzy. Piszecie strasznie dużo ciekawych rzeczy, jaki i rad, ale kurcze, jakoś ani razu jak spałem zimą, to nie musiałem sobie nastawiać budzików, ani nie zapominałem o wodzie na rano (pomimo tego że w moim termosie rano jest zwykle ciepła ledwo). O butach wystarczy raz zapomnieć, żeby więcej tego błędu nie popełnić. Jak było za zimno, to spało się przy ogniu albo nie spało wcale. Zimno zawsze mnie budziło, nawet jeśli coś tam wcześniej się chlapnęło (żadnego urywania filmów zimą oczywiście - pilnowanie aby pomimo złudnego wrażenia ciepła dalej być odpowiednio zaizolowanym i go nie wypromienić + ciepłe, tłuste żarcie na kolację). Do spania też zwykle nie odśnieżam, bo nie używam namiotów. Robię sobie wyrko z gałęzi, NRC, karimaty, koca i co tam jeszcze mam jeśli jeszcze czegoś potrzeba. Nic się nie przebija, bo nie ma właściwie co, od śniegu nie pizga, a rano jak zdarzyło się mieć za małą izolacje, to świetnie widziałem że dałem dupala, bom miałem wytopione w śniegu ślady zwłok. (to w przypadku braku gałęzi się zdarzało) Bivy nie noszę, bo nie mam. Docieplam się plandeką (jak jest wolna), NRCtą, kurtką, tym co mam. Puchu nie nosze, bo jeszcze nie jestem na tyle bogaty, aby kupić wystarczający zestaw i ryzykować, że pewnej nocy będę musiał spać bliżej ognia, albo że przemoczę, rozwalę w inny sposób. Generalnie, zimą w teren biorę mózg i w sumie to jeszcze nie miałem powodu, żeby bać się o swoje życie. Kurde, piszemy o tym, że jak wykopiemy sobie dziurę w śniegu, to można urobku użyć do zrobienia murku, że fajnie mieć coś ciepłego do wypicia, że buty są ważne, że izolacja, budziki, ostrożność, rozbijanie się wcześnie, żeby mieć czas się zabezpieczyć, blablablabla. Nie wiem kurde, może ja jestem jakiś dziwny, ale to są rzeczy, o których się pamięta. Wystarczy iść do lasu na noc kilometr od domu/auta/punktu ewakuacji i zobaczyć jak to jest. Ja raz zmarznie nam porządnie tyłek, to następnym razem zadbamy o to, żeby nie zapomnieć o tych małych rzeczach, które nam przeszkadzały. Rozumiem, trzeba pisać o wentylacji w jamach, o tym, że nie można iść w teren bez szybkiego planu ewakuacji w zanadrzu, jeśli nie spało się w takich warunkach za dużo, ew. samemu, że nie można chlać na umór i walić się na śnieg w takim stanie, bo przecież ciepło jest, o środkach bezpieczeństwa i przygotowaniu w górach (trzeba być przygotowanym do zrobienia sobie schronienia tu gdzie się stoi w 15-30min max, które zapewni przeżycie do rana/przybycia ratunku), ale to są rzeczy, które mogą nas zabić bo zrobiliśmy jeden błąd. Reszta, to są obniżające komfort pierdoły. Parę nocek treningu niedaleko domu i będziemy dobrze pamiętać o tym, że wszystko co obniża nasz komfort jest w takich warunkach paskudne i więcej nie zapomnimy o schowaniu butów do śpiwora/pod niego (ofc bez śniegu), nie zapomnimy wysuszyć kurtki przed snem, bo rano będzie lodowym garniturem, etc. Dziwny ten temat, tak dochodzę do wniosku po wystosowaniu tej krótkiej notki, i właściwie to nie wiem czy się podejmę rozdzielania i przenoszenia, bo nie rozumiem po co on (i pewnie i tak już taki jest na forum

No ale piszcie ludziska, może ktoś będzie bardziej wdzięcznym czytaczem niż ja.

"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
- palowski
- Posty: 332
- Rejestracja: 18 kwie 2008, 14:07
- Lokalizacja: Podbeskidzie
- Gadu Gadu: 5301996
- Tytuł użytkownika: wiszę w hamaku
- Płeć:
cała ta zabawa to właśnie pojedyncze, małe elemenciki 
zasada mówiąca o pierwszeństwie dobrze działającego mózgu jest jakaś taka oczywista, a jednak wciąż spotykamy na szlaku osoby popełniające bardzo małe błędy, które później zsumowane przekładają się na wielki kłopot albo zupełnie niepotrzebne obniżanie komfortu.
warto też pamiętać, że "tam" myśli się inaczej niż "tutaj" - trzeźwość myślenia spada wprost proporcjonalnie do spadku komfortu, tak mi się to widzi.
bo czym na przykład wytłumaczyć moje debilne, patrząc z perspektywy, kopanie śniegu kijkiem? niech z moich błędów i doświadczeń będzie pożytek, który pozwoli komuś uniknąć niewygód.
suma sumarum, kiedy chodzi o takie hece to preferuję napisać jedno zdanie więcej niż mniej. być może to jedno zdanie w sytuacji podbramkowej zadecyduje o skutku wyprawy: miłe wspomnienia zamiast wzywania służb i ratowania życia. jasne, że nie wszystkie opisane elementy są aż tak tragicznie ważne, ale doświadczenie uczy, że sytuacja kryzysowa, nawet ta najpoważniejsza, to zawsze wynik szeregu błędów, większych czy mniejszych.

zasada mówiąca o pierwszeństwie dobrze działającego mózgu jest jakaś taka oczywista, a jednak wciąż spotykamy na szlaku osoby popełniające bardzo małe błędy, które później zsumowane przekładają się na wielki kłopot albo zupełnie niepotrzebne obniżanie komfortu.
warto też pamiętać, że "tam" myśli się inaczej niż "tutaj" - trzeźwość myślenia spada wprost proporcjonalnie do spadku komfortu, tak mi się to widzi.
bo czym na przykład wytłumaczyć moje debilne, patrząc z perspektywy, kopanie śniegu kijkiem? niech z moich błędów i doświadczeń będzie pożytek, który pozwoli komuś uniknąć niewygód.
suma sumarum, kiedy chodzi o takie hece to preferuję napisać jedno zdanie więcej niż mniej. być może to jedno zdanie w sytuacji podbramkowej zadecyduje o skutku wyprawy: miłe wspomnienia zamiast wzywania służb i ratowania życia. jasne, że nie wszystkie opisane elementy są aż tak tragicznie ważne, ale doświadczenie uczy, że sytuacja kryzysowa, nawet ta najpoważniejsza, to zawsze wynik szeregu błędów, większych czy mniejszych.
bardzo fajna ksiązka:
Tam auto, zaleca tylko dobrze ubić miejsce rozbicia namiotu, oraz podaje kilka sposobów zakotwienia odciągów namiotowych: np. zakopanie poziomo worka wypełnionego sniegiem lub po prostu jakiegoś kołka.
Poleca również wykopanie dołu w samym przedsionku, by można bylo usiąść wygodnie, lub nawet wstać w przedsionku bez jego otwierania.
Osobiście polecam w takich warunkach typowe iglo, lub namioty geodezyjne, które stoją bez wykonania odciagów.
te namiotu też nie są zakopane głeboko:
W świeżym śniegu, można kopać, ale w górach często jest ich kilka warstw o różnym stopniu ubicia i zmrożenia. Nie warto czasem marnować sił na kopanie, jeśli przecież posiadamy ze sobą jakieś schronienie. Warto tylko obsypać namiot tak, by wiatr nie podwiewał wiatru i śniegu od środka (stąd dobrze jak tropik siega bardzo nisko, lub namiot ma po prostu fartuchy śnieżne.

Tam auto, zaleca tylko dobrze ubić miejsce rozbicia namiotu, oraz podaje kilka sposobów zakotwienia odciągów namiotowych: np. zakopanie poziomo worka wypełnionego sniegiem lub po prostu jakiegoś kołka.
Poleca również wykopanie dołu w samym przedsionku, by można bylo usiąść wygodnie, lub nawet wstać w przedsionku bez jego otwierania.
Osobiście polecam w takich warunkach typowe iglo, lub namioty geodezyjne, które stoją bez wykonania odciagów.
te namiotu też nie są zakopane głeboko:

W świeżym śniegu, można kopać, ale w górach często jest ich kilka warstw o różnym stopniu ubicia i zmrożenia. Nie warto czasem marnować sił na kopanie, jeśli przecież posiadamy ze sobą jakieś schronienie. Warto tylko obsypać namiot tak, by wiatr nie podwiewał wiatru i śniegu od środka (stąd dobrze jak tropik siega bardzo nisko, lub namiot ma po prostu fartuchy śnieżne.
- Doczu
- Posty: 1285
- Rejestracja: 25 mar 2009, 10:25
- Lokalizacja: Czeladź
- Tytuł użytkownika: Litewski Cham
- Płeć:
cóż... mam nadzieję, że nie wytkniesz mi znów zacietrzewienialukasz_sp pisze:Może przy dłuższych wypadach warto by zainwestować w: http://gadzetomania.pl/20...nujace-w-polsce
Taki wynalazek to jest właśnie najlepszy sposób na to by zachorować.
Używanie takich rzeczy dłużej przez kilka godzin skutkuje tym, że wszelkie bakterie, dromboustroje i wirusy, które wdychamy i wydychamy kumulują się na tego typu masce, do tego w trakcie oddechu mają bardziej sprzyjające warunki do tego by się namnażać a tym samym skuteczniej infekować organizm.
To jest równie głupie jak noszenie przez Japończyków maseczek chirurgicznych, żeby niby siię nie zarazić.
Gdy taki jeden z drugim chadza w takiej maseczce cały dzień, nie daje sobie sprawy z tego że naraża się na szybsze zachorowanie, niż przez zwykły kontakt, bez maseczki.
No chyba że zmieniają te maseczki np. co godzinę, to wówczas ma to jakiś sens.
I nie jest to moja opinia, a opinia lekarzy.
Konkludując - organizm człowieka jest przystosowany do występujących w jego środowisku temperatur i sam poradzi sobie znakomicie. Najczęściej właśnie przesadnie pomagając mu, szkodzimy sobie zamiast pomóc.
Temperatury -15 nie są u nas w kraju niczym nadzwyczajnym i do oddychania w takich warunkach jesteśmy znakomicie przystosowani.