
DIY - tańszy i bardziej dostępny odpowiednik liofilizatów
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- hejtyniety
- Posty: 686
- Rejestracja: 08 maja 2010, 17:50
- Lokalizacja: Katowice
- Tytuł użytkownika: Warsztat 77 Katowcie
- Płeć:
Zirkau pisze:Soohy, przelicz sobie dobrze bilans. Niektóre szybkie zupki to nic nie warte, ale nie skreślajmy wszystkich tylko dlatego że szybkie.
A czasem to naprawdę szkoda tracić czasu na gotowanie. Szczególnie jak człek bardzo głodny, albo oszczędza paliwo.
Jak wychodzę gdziekolwiek w dzicz czy w stronę natury nigdy nigdzie mi się nie śpieszy, dość jest tego na co dzień, więc z przyjemnością usiadłbym gdzieś i sobie gotował podziwiając piękność polskich gór.
Każdy ma swoje podejście do sprawy.
Jako ciekawostkę wspomnę, że w mlecznym starcie jest siarczan żelaza. Niby nawet poprawia produkcję hemoglobiny, ale odradzane jest jego stosowanie łącznie z mlekiem i jego przetworamikalyk3 pisze:No te badania to może rzeczywiście niezbyt dobry przykładNiemniej jednak ja dalej uważam, że mleczne starty są zdrowsze niż pierwsze lepsze zupki chińskie.

Do kuskusu polecam małą puszeczkę tuńczyka w oleju. Mało waży, nie ma może tyle kalorii co smalec, ale mi smakuje. Przyjemniej zjeść 100g tuńczyka niż 100g czystego smalcu. Do tego lepiej użyć zwykłych przypraw i można darować sobie kostkę rosołową, przy której zupki chińskie to mleko z piersi matkikalyk3 pisze:Ponawiając pytanie z pierwszego posta, ma ktoś jakiś pomysł na obiadokolację instant zrobioną z rzeczy ogólnodostępnych w sklepach? Lub co można dodać do kuskusu oprócz smalcu co po zalaniu wodą da kaloryczne i smaczne pożywienie?

http://ludzkietropy.pl/ - relacje z moich wypraw i nie tylko
- Qasz
- Posty: 463
- Rejestracja: 19 paź 2010, 22:14
- Lokalizacja: Jaworzno
- Gadu Gadu: 1987028
- Tytuł użytkownika: Tata psychopata
- Płeć:
Predator - ciekawy pomysł !
wydaje mi się że dobrym zakupem była by szynka suszona szwardzwaldzka, dosuszyć ją jeszcze w piecu trochę i dodawać do kuskusu, sojowych kotletów oraz ziemniaków purre knora.
Chciał bym skopiować smak kubka knorr z boczkiem i cebulką, tylko jak to zrobić (ci co myślą że to takie łatwe, zachęcam do spróbowania - z niekrytą radością przyjmę gotowy przepis
)
wydaje mi się że dobrym zakupem była by szynka suszona szwardzwaldzka, dosuszyć ją jeszcze w piecu trochę i dodawać do kuskusu, sojowych kotletów oraz ziemniaków purre knora.
Chciał bym skopiować smak kubka knorr z boczkiem i cebulką, tylko jak to zrobić (ci co myślą że to takie łatwe, zachęcam do spróbowania - z niekrytą radością przyjmę gotowy przepis

Lotus Turbo Challenge II
Don't Fak-up, Pack-up and Let's go!
Don't Fak-up, Pack-up and Let's go!
.Liofilizacja – suszenie sublimacyjne zamrożonych substancji. W metodzie tej rozpuszczalnik jest usuwany w obniżonej temperaturze i pod zmniejszonym ciśnieniem (przyśpiesza proces sublimacji).Valdi pisze:kamykus, Liofilizanty (ich wykonanie) to nie suszenie żarcia-niestety, to proces wymrażania wody(jeżeli się nie mylę).
Ano może nie odkryłem, ale może za to ktoś mądrzejszy się zepnie i coś napiszekamykus pisze:Nie chcę być nie miły ale ameryki żeś Kalyk nie odkryłLiczyłem że zobaczę tu jak zrobić prawdziwy liofilizat domowym sposobem, a zobaczyłem gotowca tylko wymieszanego.

Chyba tytuł trochę mylący jest. Jak któryś z modów ma opcję jego zmienienia to proszę o zmianę na coś sensowniejszego.
Zrobienie prawdziwego liofilizatu w domu to raczej nie jest prosta rzecz. Ogólna zasada była, żeby zrobić coś na ich wzór, a co jest dostępne w normalnym sklepie.
“All good things are wild and free.” Henry David Thoreau
- Abscessus Perianalis
- Posty: 919
- Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
- Lokalizacja: CK / Wa-wa
- Gadu Gadu: 1505060
- Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
- Płeć:
Qasz, puree Knorra? Daj spokój. Już wolę wziąć dwa ziemniaki, bardziej się najem i zdrowiej. Masło zawsze można wziąć, tak jak i przyprawy, a potem ubić.
Edzia:
Napisz co mam tam wpisać, to wpiszę, nie będę myślał za Ciebie.
Co do samego przygotowania prawdziwego liofilizatu, to problem tkwi jedynie w dość drogiej maszynce.
Kolega używał niegdyś laboratoryjnej, wielkości bagatela, sporej lodówki, gdzie wchodził niecały kilogram. Jak to teraz wygląda, nie wiem, ale wiem, że minimum 10k trzeba zainwestować, żeby zacząć się zabawiać i to nie na skalę przemysłową.
Edzia:
kalyk3 pisze:Chyba tytuł trochę mylący jest. Jak któryś z modów ma opcję jego zmienienia to proszę o zmianę na coś sensowniejszego.
Napisz co mam tam wpisać, to wpiszę, nie będę myślał za Ciebie.
Co do samego przygotowania prawdziwego liofilizatu, to problem tkwi jedynie w dość drogiej maszynce.

"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
ja podchodzę podobnie. Dla mnie Liofilizat DIY to liofilizat z przymrożeniem oka, ale mających kilka punkótw wspólnych:
- odwodnione a więc lekkie;
- wystarczy zalać wrzątkiem; (suszona fasola, groch nie jest liofilizatem
)
- pożywne;
W domowej robocie jestem skłonny, pogodzić się z odrobinę innym smakiem (patrz suszone owoce).
Nie jestem ortodoksem i nie twierdzę że prawdziwy liofilizat to tylko wysublimowanie wody (czyli rozpuszczalnika). Bo w momencie produkcji może się okazać, że proces produkcyjny współczesnego liofilizatu może być odmienny od ogólnie przyjętej definicji - tylko efekt końcowy jest identyczny.
- odwodnione a więc lekkie;
- wystarczy zalać wrzątkiem; (suszona fasola, groch nie jest liofilizatem

- pożywne;
W domowej robocie jestem skłonny, pogodzić się z odrobinę innym smakiem (patrz suszone owoce).
Nie jestem ortodoksem i nie twierdzę że prawdziwy liofilizat to tylko wysublimowanie wody (czyli rozpuszczalnika). Bo w momencie produkcji może się okazać, że proces produkcyjny współczesnego liofilizatu może być odmienny od ogólnie przyjętej definicji - tylko efekt końcowy jest identyczny.
Wygrzebałem to z jakiegoś forum o surwiwalu ( chyba Prepers ) i skopiowałem dla siebie ale może się Wam przydać bo jak widać nie taka prosta ta operacja przygotowawcza :
Co to jest liofilizacja?
Liofilizacja jest to proces odwadniania substancji przez ich zamrożenie (-50°C), a następnie sublimację powstałych kryształków lodu. Sublimacja polega na tym, że w próżni lód z pominięciem stanu ciekłego przechodzi bezpośrednio w parę. Potocznie mówiąc, w warunkach tych, następuje szybkie i kontrolowane wymrażanie wody. Ostatnim etapem procesu jest końcowe dosuszanie odbywające się w temperaturze 40 - 50°C, które pozwala uzyskać gotowy wyrób o wilgotności 1 - 2%. W ten właśnie sposób przygotowane są zarówno gotowe potrawy liofilizowane jak i półprodukty wykorzystywane w przemyśle spożywczym.
Jakie są zalety żywności liofilizowanej?
[*]Produkty liofilizowane zachowują w około 90% kształt, barwę, aromaty, witaminy oraz wszystkie wartości odżywcze
[*]Proces liofilizacji likwiduje w większości zanieczyszczenia mikrobiologiczne
[*]Nie posiadając wody, produkt jest zabezpieczony przed niepożądanym rozwojem różnych rodzajów mikroflory, w efekcie jest "zakonserwowany bez użycia konserwantów"
[*]Duża oszcządność wody i gazu - do przygotowania potrawy zazwyczaj wystarcza tylko niewielka ilość wrzątku
[*]Dzięki dobrze zachowanej strukturze mikroporów, przygotowanie dania do spożycia trwa zaledwie kilka minut
[*]Okres przechowywania może wynosić nawet wiele lat
Co to jest liofilizacja?
Liofilizacja jest to proces odwadniania substancji przez ich zamrożenie (-50°C), a następnie sublimację powstałych kryształków lodu. Sublimacja polega na tym, że w próżni lód z pominięciem stanu ciekłego przechodzi bezpośrednio w parę. Potocznie mówiąc, w warunkach tych, następuje szybkie i kontrolowane wymrażanie wody. Ostatnim etapem procesu jest końcowe dosuszanie odbywające się w temperaturze 40 - 50°C, które pozwala uzyskać gotowy wyrób o wilgotności 1 - 2%. W ten właśnie sposób przygotowane są zarówno gotowe potrawy liofilizowane jak i półprodukty wykorzystywane w przemyśle spożywczym.
Jakie są zalety żywności liofilizowanej?
[*]Produkty liofilizowane zachowują w około 90% kształt, barwę, aromaty, witaminy oraz wszystkie wartości odżywcze
[*]Proces liofilizacji likwiduje w większości zanieczyszczenia mikrobiologiczne
[*]Nie posiadając wody, produkt jest zabezpieczony przed niepożądanym rozwojem różnych rodzajów mikroflory, w efekcie jest "zakonserwowany bez użycia konserwantów"
[*]Duża oszcządność wody i gazu - do przygotowania potrawy zazwyczaj wystarcza tylko niewielka ilość wrzątku
[*]Dzięki dobrze zachowanej strukturze mikroporów, przygotowanie dania do spożycia trwa zaledwie kilka minut
[*]Okres przechowywania może wynosić nawet wiele lat
Abscessus Perianalis, zmień na "DIY - tańszy i bardziej dostępny odpowiednik liofilizatów".
tre33, ja używam woreczków jana niezbędnego z kawałkiem drucika do zamknięcia (w zestawie). Po przesypaniu gotowej porcji wystarczy zakręcić drucik, a w terenie zrobić to samo tylko, że na odwrót
Garnek i tak trzeba nosić do gotowania wody.
tre33, ja używam woreczków jana niezbędnego z kawałkiem drucika do zamknięcia (w zestawie). Po przesypaniu gotowej porcji wystarczy zakręcić drucik, a w terenie zrobić to samo tylko, że na odwrót

“All good things are wild and free.” Henry David Thoreau
to i ja jak zwykle wsadzę w dyskurs swoje 3 grosze:
pył grzybowy(mieszanka grzybów, ususzona i zblenderowana)+kuskus+włoszczyzna suszona+ domowa suszona kiełba w cieniutkich plasterkach.
Co do kostek rosołowych - w Rossmannie są kostki "BIO" nie zawierające (zawierające mniej?) chemii. 2x droższe, ale smaczne i zdrowsze
pył grzybowy(mieszanka grzybów, ususzona i zblenderowana)+kuskus+włoszczyzna suszona+ domowa suszona kiełba w cieniutkich plasterkach.
Co do kostek rosołowych - w Rossmannie są kostki "BIO" nie zawierające (zawierające mniej?) chemii. 2x droższe, ale smaczne i zdrowsze

- Michal N
- Posty: 1186
- Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Gadu Gadu: 9361862
- Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
- Płeć:
tre33, kalyk3, gdzieś czytałem, że lepsza była by torebka termoizolacyjna z apteki: http://www.aptekamodrzewiowa.pl/images/ ... _small.jpg 


- Q_x
- Posty: 589
- Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
- Lokalizacja: G-dz
- Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
- Płeć:
Zamiast drogich pomieszanych owsianek brałem kiedyś "normalne", błyskawiczne + mleko w proszku, do tego jakieś bananowe chipsy, orzechy, nasiona, rodzynki, kaszki dla dzieci, w zależności od tego, co akurat chwyciłem w sklepie. Kaloryczność udawało mi się utrzymać na poziomie 250-350 kcal/100g suchego. I jakoś tyle będzie miała mieszanka z pierwszego postu - w sumie obstawiałbym z 700-800 kcal na posiłek.
Konsystencja mi nie przeszkadza, wolę zjeść gęste żarcie (takie możliwe do jedzenia widelcem), mające bardziej skoncentrowany smak i jakiś czas później popić to wodą (poza tym gęstsza zupka to mniej wody do zagotowania, prawda?).
Co do żarcia na słono, kostki rosołowe mają podany skład, wystarczy go czytać, żeby się zorientować jaki jest rozstrzał - można dostać (chyba w Rossmanie, jak Bubel pisał) kostki warzywne, właściwie wegańskie, bez wzmacniaczy smaku, konserwantów itp. Zaleta największa tego stosowania kostek jest moim zdaniem taka, że przy odrobinie wprawy ciężko przesolić/niedosolić/niedoprawić żarcia. Z dziwnych przypraw, których smaku może Wam brakować w terenie - w marketach można kupić cebulę "w proszku". Co jeszcze... Czosnek granulowany? Nawet parmezan (wyrób parmezanopodobny w proszku) też można dostać. No i poza tym sam ser, z gatunku długodojrzewających, można pokroić w kostkę, wysuszyć w dwa dni na grzejniku i starkować, prędko się takie coś nie zepsuje i jest dość kaloryczne. Może ktoś poza mną spróbuje pomidorową w proszku albo żurek używać jak sosów? A nasiona i orzechy - prażyłbym, żeby były i suchsze, i smaczniejsze i może nawet lepiej przyswajalne.
Jak ktoś trawi puree ziemiaczane:
podsmażyłem drobno pokrojony czosnek na oleju (do oleju dodałem w domu rozmarynu)
dodałem i zagotowałem "trochę" wody - ile, to zależy od wielkości opakowań i docelowej konsystencji żarcia
wsypałem pół paczki puree ziemiaczanego
wsypałem pół paczki żurku
porządnie zamieszałem
poczekałem aż wytygnie i zamieszałem jezcze raz
I jak na ~150-200g suszu było to dość zapychające. O tym, że mogło być smaczniejsze, zdrowsze, że nie każdemu podejdzie, że skrobia modyfikowana to zło proszę nie rozprawiać - choruję i po zupkach chińskich, i po tym wynalazku. A jeszcze jakby tak koperek...
Konsystencja mi nie przeszkadza, wolę zjeść gęste żarcie (takie możliwe do jedzenia widelcem), mające bardziej skoncentrowany smak i jakiś czas później popić to wodą (poza tym gęstsza zupka to mniej wody do zagotowania, prawda?).
Co do żarcia na słono, kostki rosołowe mają podany skład, wystarczy go czytać, żeby się zorientować jaki jest rozstrzał - można dostać (chyba w Rossmanie, jak Bubel pisał) kostki warzywne, właściwie wegańskie, bez wzmacniaczy smaku, konserwantów itp. Zaleta największa tego stosowania kostek jest moim zdaniem taka, że przy odrobinie wprawy ciężko przesolić/niedosolić/niedoprawić żarcia. Z dziwnych przypraw, których smaku może Wam brakować w terenie - w marketach można kupić cebulę "w proszku". Co jeszcze... Czosnek granulowany? Nawet parmezan (wyrób parmezanopodobny w proszku) też można dostać. No i poza tym sam ser, z gatunku długodojrzewających, można pokroić w kostkę, wysuszyć w dwa dni na grzejniku i starkować, prędko się takie coś nie zepsuje i jest dość kaloryczne. Może ktoś poza mną spróbuje pomidorową w proszku albo żurek używać jak sosów? A nasiona i orzechy - prażyłbym, żeby były i suchsze, i smaczniejsze i może nawet lepiej przyswajalne.
Jak ktoś trawi puree ziemiaczane:
podsmażyłem drobno pokrojony czosnek na oleju (do oleju dodałem w domu rozmarynu)
dodałem i zagotowałem "trochę" wody - ile, to zależy od wielkości opakowań i docelowej konsystencji żarcia
wsypałem pół paczki puree ziemiaczanego
wsypałem pół paczki żurku
porządnie zamieszałem
poczekałem aż wytygnie i zamieszałem jezcze raz
I jak na ~150-200g suszu było to dość zapychające. O tym, że mogło być smaczniejsze, zdrowsze, że nie każdemu podejdzie, że skrobia modyfikowana to zło proszę nie rozprawiać - choruję i po zupkach chińskich, i po tym wynalazku. A jeszcze jakby tak koperek...
Ja mam Travellunch ( www.travellunch.de). Miałem różne, wołowinę z fasolą, jakieś spagetti, kurczak na ostro, całkiem jadalne 
